Nasze strony (Zapraszamy)

Pułapka Miłości



Bóg jest Miłością.

Od nas, jako Swoich wyznawców, Swoich naśladowców, ale przede wszystkim Swoich dzieci, Bóg żąda miłości. Żąda od nas abyśmy kochali najbliższych, rodziców, braci, siostry, dzieci. Mamy kochać braci i siostry w wierze. Ale mamy też kochać wszystkich ludzi, nawet nieprzyjaciół.
Miłość jest najważniejszym i największym owocem Ducha. (Gal 5,22).
„Gdybym miał wszystko a miłości bym nie miał byłbym niczym” (paraf. aut.)

Bóg żąda od nas miłości wobec Siebie, ale i wobec bliźniego.
Przypomnijmy sobie dwa największe Przykazania, które podał nasz Zbawiciel zapytany o to, które Przykazanie jest największe.

A jeden z nich, znawca Prawa, zapytał Go podchwytliwie: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”. On odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie jest podobne do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy (Mt 22,35-40).

Wbrew temu, co uważa wiele osób i czego naucza wielu kaznodziei jak i wiele Społeczności, Pan Jezus nie zastąpił tymi dwoma Przykazaniami Bożego Prawa i Bożych Przykazań. Już sam kolejny, 40. werset wyraźnie stwierdza, że na tych dwóch Przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy (a nie zmienia, czy zastępuje).
Pan Jezus cały czas powtarzał i wyjaśniał, że niczego nie naucza Sam od Siebie, ale tylko to co słyszał od Boga Ojca. Podobnie jest i w tym przypadku. Pan Jezus nie ustanowił nowych Przykazań ale powtórzył Przykazania Swojego Ojca. Obydwa bowiem Przykazania miłości znajdujemy już w Starym Testamencie:
Będziesz miłował swego Boga Jahwe z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich swoich sił.” (5 Mjż6,5).
Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!” (3 Mjż 19,18).

Widizmy więc, że obydwa Przykazania miłości zostały nadane ludowi Bożemu razem z nadaniem całego Prawa. Nie zastępują one zatem Prawa Bożego ale wskazują w jaki sposób należy to Prawo wypełniać. Nie jedynie według tza ‘litery’ ale z miłości do Boga i do bliźniego.
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.” (Rz 13,10).
Nikomu nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej; kto bowiem miłuje bliźniego, zakon wypełnił.” (Rz 13,8).

Pan Bóg przez proroków mówił: „obrzydły mi wasze ofiary i całopalenia, miłosierdzia pragnę nie ofiary.”
Każdy chyba człowiek, który mieni się chrześcijaninem deklaruje swoją miłość do Boga i do Pana Jezusa. Z miłością bliźniego jest już jednak różnie. Ale Słowo Boże weryfikuje fałszywą miłość:
Jeśliby ktoś mówił: "Miłuję Boga", a równocześnie nienawidziłby swego brata, ten jest kłamcą. Kto bowiem nie miłuje swego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” (1 Jan 4,20).
Zatem miłość Boga bez miłości brata, ale i bliźniego – jest fałszywa i jest tylko pustą deklaracją ust nie pokrywającą się z tym co nosimy w sercu.
Już w ST, Pan Bóg wybiega dalej:
Cudzoziemca, który osiadł wśród was, będziecie traktowali jak jednego spośród was. Będziecie go miłować jak siebie samych, bo sami byliście kiedyś cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Ja jestem Jahwe, wasz Bóg.” (3 Mjż 19,34).
Zatem, że już w ST znajdujemy nakaz kochania, okazywania miłości obcym. Mamy ich kochać „jak samych siebie”.
Niech też Pan napełnia was coraz większą miłością do siebie nawzajem i do wszystkich ludzi, taką miłością, jaką ja was miłuję.” (1 Tes 3,12).
Lecz wam, którzy słuchacie, mówię: Miłujcie waszych nieprzyjaciół. Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą.” (Łk 6,27).
Musimy się nauczyć kochać nawet nieprzyjacół, tych, którzy nie są nam przychylni.
Słowo Boże wskazuje jednak wyraźne kryteria jak rozpoznać prawdziwą miłość do Boga i do bliźniego.
Po tym poznajemy, iż dzieci Boże miłujemy, jeżeli Boga miłujemy i przykazania jego spełniamy. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe.” (1 Jana 5,2-3).
I znów piętrzą się trudności, bo z przestrzeganiem Przykazań Bożych jest już gorzej, gdyż przeważająca większość chrześcijaństwa ich tak naprawdę nie uznaje. Przypomnijmy sobie wersję katechizmową Bożego Dekalogu, gdzie na przykład - usunięto II. Boże Przykazanie a IV. zmieniono, w praktyce nakazując święcenie pogańskiej niedzieli zamiast jedynego Dnia Pańskiego, jakim zawsze była i jest Sobota – siódmy dzień tygodnia.
A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając.” (1 Mjż 2,2.3).
Dzień siódmy to właśnie Szabat – Sobota. Biblia nie zna innego dnia, który by Pan Bóg błogosławił, który by uczynił świętym i który nakazał by pamiętać i święcić. Nie zna innego Dnia Pańskiego.
Sobota, dzień siódmy tygodnia jest znakiem na Przymierzu jakie Bóg zawarł z Adamem a w nim z całą ludzkością i jest po wieki wieczne znakiem rozpoznawczym pomiędzy Bogiem a Jego prawdziwym ludem:
Powiedz synom Izraela: Przestrzegajcie pilnie moich szabatów, gdyż to jest znak między Mną a wami dla wszystkich waszych pokoleń, by po tym można było poznać, że Ja jestem Jahwe, który was uświęcam.” (2 Mjż 31,13);
Święćcie Moje szabaty. Niech będą one znakiem między Mną a między wami, żeby poznano, że Ja jestem Jahwe, wasz Bóg.
Jest to wieczny znak między Bogiem a Jego ludem, między Bogiem Ojcem a dziećmi Bożymi.
Może właśnie dlatego współczesne chrześcijaństwo (jednoczące się w ruchu ekumenicznym) ma problem z uznaniem i przestrzeganiem zwłaszcza IV Bożego Przykazania, a tym samym z okazaniem Bogu posłuszeństwa i … miłości.
(„Czemu to mówicie do Mnie: Panie, Panie! - a jednak nie czynicie tego, co nakazuję?” - Łk 6,46).
Czwarte Boże Przykazanie, jakakolwiek wzmianka o Szabacie, o konieczności jego święcenia jest jak przysłowiowy kij włożony w mrowisko, budzi agresję i nieskrywaną nienawiść u „rzekomych” chrześcijan w szczególności.
Czy dziecko Boże możę się np. wstydzić tego znaku? Znaku szabatu, znaku przynależności do Boga?

* * * *

Kochać Boga, kochać bliskich to nie wszystko. Wiemy przecież, że i poganie kochają tych, którzy odwzajemniają im tą miłość. Ale owocem Ducha Bożych dzieci musi być taka miłość jaką Bóg okazał wszystkim ludziom. Miłość do każdego człowieka, nawet do wrogów.
Jest to niełatwe wyzwanie, ale jest to nakaz, któremu wszyscy nazywający się dziećmi Bożymi, muszą sprostać.

Jakże łatwiej kochać tych najbliższych – rodziców, żonę, dzieci…

Nic się nie zmieniło w tym nakazie.
Mamy obowiązek kochać, szanować i czcić swoich rodziców. Jest to zresztą naturalna miłość dziecka do rodziców, którzy dali mu życie. (2 Mjż 20,12; Mt 19,19; Ef 6,2).
Mamy kochać swoje żony:
Mężowie, kochajcie swoje żony, jak i Chrystus ukochał Kościół i wydał za niego samego siebie.” (Ef 5,25)
Mężowie, kochajcie żony i nie odnoście się do nich z goryczą." (Kol 3,19).

Mamy też miłować swoje dzieci. Również ich wychowanie ma być kierowane właśnie naszą do nich miłością.

* * * *
Ale ta miłość do ludzi, źle i niewłaściwie pojęta, oderwana od Bożej miłości i od tej Bożej miłości kryteriów, może stać się niestety śmiertelną wręcz pułapką.

*
„Napisane jest bowiem; "Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty!” (1 Ptr 1,16).
Powyższe słowa to bardzo ważny i jeden z najważniejszych Bożych nakazów. Co znaczy święty? Święty znaczy dokładnie ODDZIELONY. To co jest święte – nie może mieć nic wspólnego z tym co jest „profanum”. Nie można mieć nic wspólnego z tym światem i z praktykami tego .świata, nie można mieć nic wspólnego z szatanem:
Czy może istnieć harmonia pomiędzy Chrystusem a Belialem? Co ma wspólnego wierzący z niewierzącym?" (2 Kor 6,15).
Zwróćcie uwagę – Co może mieć wspólnego wierzący z niewierzącym, co może mieć wspólnego dziecko Boże z dzieckiem diabła (patrz 1 Jana 3,10).

*
Miłość do rodziców nie może uzależniać człowieka od ich nieraz złego wpływu. Mamy być poddani ich dobremu wychowaniu ale jeśli rodzice błądzą i oddalają się od Boga, lub wręcz nie znają Boga, nie zwalnia to dziecka od osobistej odpowiedzialności, za własną relację z Bogiem i posłuszeństwo – przede wszystkim wobec Boga.
Czytamy nawet, że wiara i pójście za Chrystusem często właśnie poróżnia dziecko z rodzicami, a więc syna z jego ojcem i córkę z jej matką (Mt 10,35). Oddanie życia Chrystusowi bardzo często powoduje, że wrogami człowieka stają się jego domownicy.
I często człowiek poznający Boga, nie utwierdzony jeszcze dostatecznie w wierze ulega presji rodziny, rodziców czy rodzeństwa, a może najbliższego otoczenia i „daje sobie spokój” z Chrystusem i Bogiem.
A przecież Pan Jezus powiedział: „Kto ojca lub matkę kocha bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien.” (Mt 10,37).

Pułapką dla mężczyzny często bywa jego żona i odwrotnie. Z tego też powodu Wszechwiedzący Bóg już dawno ostrzegał przed mieszanymi małżeństwami i ich wpływem na rodzinę, ale i na całą Społeczność.
Przypomnijmy sobie jaki był skutek, gdy synowie Boży (Setyci) wiązali się z kobietami ze świata, córkami ludzkimi (Kainitkami) (1 Mjż 6,1-4). Doprowadziło to do takiego upadku moralnego ludzkości, że Bóg wręcz „żałował, że stworzył człowieka”:
Kiedy zaś Jahwe widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się.” (1 Mjż 6,5-6).
Konsekwencją, jak wiemy była zagłada całej ludzkości poza Noem i jego rodziną, w wodach potopu.

Gdy Bóg wprowadził Izraelitów do Kanaanu, kazał im wytępić wszystkich mieszkańców tej krainy aby nie stali się pułapką dla Jego ludu. Nie pozwolił na żadne więzi, relacje, przymierza, czy małżeństwa pomiędzy Kanaanitami a Jego ludem:
Strzeż się zawierania przymierza z mieszkańcami kraju, do którego idziesz, aby się nie stali sidłem pośród was. Natomiast zburzcie ich ołtarze, skruszcie czczone przez nich stele i wyrąbcie aszery. Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym. Nie będziesz zawierał przymierzy z mieszkańcami tego kraju, aby, gdy będą uprawiać nierząd z bogami obcymi i składać ofiary bogom swoim, nie zaprosili cię do spożywania z ich ofiary. A także nie możesz brać ich córek za żony dla swych synów, aby one, uprawiając nierząd z obcymi bogami, nie przywiodły twoich synów do nierządu z bogami obcymi. Nie uczynisz sobie bogów ulanych z metalu.” (2 Mjż 34,12-17).
Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów, Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów: siedem narodów liczniejszych i potężniejszych od ciebie. Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz, obłożysz je klątwą, nie zawrzesz z nimi przymierza i nie okażesz im litości. Nie będziesz z nimi zawierał małżeństw: ich synowi nie oddasz za małżonkę swojej córki ani nie weźmiesz od nich córki dla swojego syna, gdyż odwiodłaby twojego syna ode Mnie, by służył bogom obcym. Wówczas rozpaliłby się gniew Pana na was, i prędko by was zniszczył. Ale tak im macie uczynić: ołtarze ich zburzycie, ich stele połamiecie, aszery wytniecie, a posągi spalicie ogniem. Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością.” (5 Mjż 7,1-6).
Lecz jeśli sprzeniewierzycie się i połączycie się z resztą tych ludów, które pozostały z wami, jeśli zawierać będziecie małżeństwa z nimi i pomieszacie się z nimi, bądźcie pewni, że Pan, Bóg wasz, przestanie wypędzać te ludy przed wami, a staną się one dla was siecią i sidłem, biczem dla waszych boków i kolcami dla waszych oczu, aż wyginiecie z tej pięknej ziemi, którą wam dał Pan, Bóg wasz.” (Joz 23,12.13).

Identyczny nakaz znajdujemy w naukach Nowego Testamentu:
Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem na wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego - według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.” (2 Kor 6,14-16).
Jesteśmy „Świątynią Boga”, „ludem świętym i wybranym”. To zaszczyt ale i zobowiązanie.

Czyż zepsucie przedpotopowej ludzkości wskutek zawierania mieszanych małżeństw nie jest wystarczającą przestrogą, czy przestrogą nie są Boże konsekwencje jakie spotkały ówczesną ludzkość z tego powodu?

Kolejnym przykładem może być historia Ezawa i Jakuba.
Wiemy, że Ezaw, któremu przysługiwało prawo pierworództwa (które potem nierozważnie odsprzedał Jakubowi), wziął za żony Jehudit, córkę Chetyty Beeriego oraz Bosmat, córkę Chetyty Elona. Czytamy, że obie były powodem zgryzoty dla Izaaka oraz Rebeki.
Dla Jakuba Izaak nie chciał pogańskiej żony, dlatego wysłał go do rodziny Betuela, ojca Rebeki, jego matki z poleceniem, aby wziął sobie za żonę jedną z córek Labana, swojego wuja. Tak też postąpił Jakub i poślubił Lee oraz jej siostrę Rachelę, córki Labana.
Ezaw, jakby mało zmartwień przysparzały rodzicom obie Chetytki, jako trzecią żonę poślubił córkę Izmaela - Machalat. Małżeńswta Ezawa były zmartwieniem jego rodziców.

Jaskrawym przykładem jak kończy się lekceważenie Bożego Słowa i Bożej przestrogi jest przykład króla Salomona, najmądrzejszego przecież z ludzi, jaki kiedykolwiek żył na świecie.
Król Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą wasze serce ku swoim bogom. Jednak Salomon z miłości złączył się z nimi, tak że miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych. Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon dopuścił się więc tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał pełnego posłuszeństwa Panu, jak Dawid, jego ojciec. Salomon zbudował również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze na wschód od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów. Tak samo uczynił wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym kadzidła i składającym ofiary swoim bogom. Pan rozgniewał się więc na Salomona za to, że jego serce odwróciło się od Pana, Boga izraelskiego. Dwukrotnie mu się ukazał i zabraniał mu czcić obcych bogów, ale on nie zachował tego, co Pan mu nakazał. Wtedy Pan rzekł Salomonowi: Wobec tego, że tak postąpiłeś i nie zachowałeś mego przymierza oraz moich praw, które ci dałem, nieodwołalnie wyrwę ci królestwo i dam twojemu słudze.” (1 Krl 11,1-11).
Jak wielki był upadek tego wielkiego człowieka. Z miłości do swoich żon odwrócił się od swojego Boga i zaczął czcić bożki i boginie swoich 1000 żon i nałożnic. Zaczął cudzołożyć z wszystkimi ich bożkami i boginkami, zdradzać swojego Boga.

Potężny mąż Boży i Boży Nazirejczyk Samson, sędzia Izraela, zakochał się w kobiecie filistyńskiej Dalili, która go zdradziła i wydała w ręce swoich ziomków – Filistyńczyków.

Achab, syn Omriego, który został królem Izraelskim wziął sobie za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydończyków i ona skłoniła go do tego, że odwrócił się od Jahwe i zaczął czcić Baala, któremu wzniósł ołtarz i świątynię Baalowi w Samarii. Czytamy w Słowie Bożym jak tragiczny i zgubny wpływ miała Izebel na Achaba. I jak wiele zła stało się z jej powodu z Izraelu łącznie z wymordowaniem proroków Bożych.

* * * *
I dzisiaj wielu chrześcijańskich pasterzy ulega wpływowi swoich żon. Wielu tych, którym powierzono pasienie Bożych owiec, bardziej kocha swoje żony niż Boga i niestety ma to często bardzo zgubny wpływ na nich samych ale i na Społeczności, którym przewodzą i które pasą.
Może dlatego ap. Paweł z taką stanowczością podkreśla rolę chrześcijańskiej żony i męża jako jej głowy, oraz zabrania kobietom nauczać i zabierać głos w Kościele. (1 Tym 2,12; 1 Kor 14,35).

Zdarza się niejednokrotnie, że niewłaściwy charakter żony bierze górę nad słabością męża i doprowadza do tego, że to żona przejmuje rolę mężczyzn w małżeństwie, że to żona chce być głową w tym związku, co też sprzeciwia się naukom biblijnym, mówiącym, że to mąż jest głową swojej żony.
Często pragnienie dominowania przez kobiety wychodzi poza dom i przenosi się na Społeczność Zboru a nawet Kościoła, gdzie również, nie tylko chcą zastępować mężów i mężczyzn w ogóle, ale i wręcz dominować i przewodzić.
Izajasz pisał: „Ach, mój lud! Młokos go ciemięży i kobiety nim rządzą.” (Iz 3,12) i zaraz Bóg dodaje jakie są tego konsekwencje: „Ach, mój ludu, gubią cię twoi przywódcy i niszczą drogę, którą pragniesz kroczyć.
Rozejrzyjmy się wokoło – czy dziś tak się nie dzieje, czy nie są to słowa prorocze ale i przestroga?...

Mówi się, że serce nie sługa i niewątpliwie też niewierzący mąż stał się powodem upadku wielu chrześcijańskich kobiet i ich odejścia od Boga.

Zdarza się, że kobieta wychowywana przez rodziców w karności Bożych zasad szuka ucieczki od tego „rygoru” w małżeństwie i „uwolnienia się” od „ciężarów” chrześcijańskiego wychowania. Szuka więcej luzu, więcej swobody i fałszywej, nieskrępowanej wolności. Kochający małżonek pragnąc dać właśnie takie życie i pozorne szczęście małżonce i dlatego nieraz odstępuje od wielu zasad Bożych, łagodzi nakazy Bożego Prawa i moralności. Takie małżeństwo stara się nieraz również własnym dzieciom zapewnić mniej karne wychowanie, oparte na złagodzonej dyscyplinie lub wręcz pozbawione jej w ogóle. Często praktykuje się popularne w świecie (i wrogie Bogu ale i rodzicom) bezstresowe wychowanie.

Bóg zna zagrożenia, którym człowiek może nie sprostać, dlatego Boża zasada zabrania poślubiać męża lub żony niewierzących. Ale miłość jest silna. Zdarza się więc, że ludzie pozornie przyjmują zasady wiary i członkostwo Kościoła, aby zbliżyć się do ukochanej lub ukochanego, a w rzeczywistości pozostają osobami nienawróconymi. Nie ulega wątpliwości jaki będą mieli w przyszłości a przynajmniej mogą mieć wpływ na Kościół.
W tymże duchu ap. Paweł nakazuje aby pasterzem mógł zostać tylko ten kto dobrze zarządza własnym domem a więc w Bożej karności utrzymuje i dzieci i relacje z żoną. Aby ten zły i egoistyczny wpływ nienawróconych żon nie przenosił się na płaszczyznę zborów i Kościoła.

To kolejna pułapka miłości, która często staje się sidłem dla tych, którzy człowiekowi okazują większą miłość niż Bogu.
I oczywiście nie jest to regułą ale jedynie pokazaniem zagrożeń, które stwarzają takie sytuacje, a którym człowiek, gdy się ujawnią może po prostu nie potrafić sprostać.

* * * *
Istotnym elementem chrześcijańskiego życia jest wychowanie dzieci i młodzieży. Ważne jest aby wychowanie to kształtowało przyszłych pasterzy Kościoła, tych, którzy po swoich rodzicach i nauczycielach przejmą stery Bożego Kościoła i pieczę nad Bożym Domem.
To bardzo odpowiedzialna rola i zadanie.

Każdy rodzic bez wyjątku kocha swoje dziecko. Każdy pragnie zapewnić swojemu dziecku jak najlepsze życie, jak najlepsze wychowanie, wykształcenie i jak najlepszą przyszłość. Każdy marzy dla swoich dzieci szczęśliwego życia.
Miłość dla dzieci jest jak najbardziej Bożym nakazem i Bożą wolą.

Ale jest to bardzo delikatna materia i bardzo odpowiedzialne zadanie.
Często rodzice w swoim dzieciństwie byli pozbawieni wielu atrakcji, które dzisiaj są czymś powszechnym. Nie mieli takich zabawek, nie mieli telefonów, komputerów itp. Chcą dzisiaj aby ich dzieciom tego i podobnych rzeczy nie brakowało. To też często jest złym postępowaniem.
W świecie coraz bardziej popularne staje się tzw. „bezstresowe wychowanie”. Praktyka, która nie pozwala wychowywać dzieci w karności, zabrania ich karcenia i tak naprawdę powoduje ich moralne zepsucie. Dzieci wychowywane tą metodą są nieprzystosowane do życia, nieprzystosowane do życia w Społeczności i egoistycznie nastawione do otoczenia.
Metoda ta sprzeciwia się Bożym metodom wychowawczym, zabrania wychowywania dzieci według Bożych zasad a zatem sprzeciwia się Bogu i Bożym zasadom. Jest ona niewątpliwie metodą walki tego świata z Bogiem. Ta metoda nie tylko uniemożliwia właściwe wychowanie dzieci ale niszczy rodziny i niszczy autorytet rodziców, a w konsekwencji i Boga.

Wobec takiego „ucisku” świata, coraz trudniej, rodzicom właściwie wychować dziecko i utrzymać je w karności i w moralności. I coraz łatwiej dodawać własne błędy w procesie wychowywania dzieci.

Biskup powinien być nienaganny…. Trzymający dzieci w uległości, z cała godnością...” (1 Tym 3,2.4);
Diakoni niech będą mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i własnymi domami. (1 Tym 3,12);
Prezbiterem może zostać (TYLKO) ten, kto ma dzieci wierzące nie obwiniane o rozpustę lub niekarność” (Tyt 1,5.6).

Niestety często właśnie rodzice wychowywani w Bożej karności, opartej nie tyle na dokładnym wyjaśnieniu Bożych zasad, ale na odgórnym ich narzucaniu i egzekwowaniu, w stosunku do swoich własnych dzieci, chcą być łagodniejsi, delikatniejsi, bardziej wyrozumiali. Często zamiast rodzicielskich chcą budować z dziećmi relacje koleżeńskie, przyjacielskie, partnerskie. Skutkuje to upadkiem szacunku dzieci do rodziców ale i do zasad wyznawanych przez rodziców. Rodzice, powodowani miłością lub tym, co nazywają miłością do dzieci potrafią często odstępować od Bożych zasad, łagodzić te zasady i liberalizować prawa dotyczące wzajemnych relacji pomiędzy Bożym ludem a Bogiem i relacji międzyludzkich.
Ludzie mocni i ugruntowani w wierze, którzy potrafią od samych siebie i od innych wymagać, upominać się i egzekwować Boże normy i zasady – całkowicie inne stanowisko zajmują gdy chodzi o własne dzieci.
Brak stanowczego sprzeciwu wobec odchodzenia od Bożych norm, powoduje upadek nie tylko poszczególnych ludzi, rodzin, grup ale i całych zborów.
Osłabione poprzez liberalizację zasad, pozbawione mocnego, teologicznego kręgosłupa moralnego, Bożych norm, praw, prawd i zasad, grupy i społeczności stają się łatwym łupem dla innych zwodniczych i odstępczych społeczności i grup wyznaniowych, które pokazują inne normy i zasady, oparte na tzw. „ewangelii taniej łaski” i przekonują do nich coraz większe rzesze ludzi. I nie ważne staje się, czy te zasady podobają się Bogu. Ważne że podobają się ludziom, Wielu ludziom. Ważne że do takich zasad (tak naprawdę pozbawionych jakichkolwiek zasad, norm i reguł) garną się wielkie rzesze ludzi omamionych nadzieją złudnej taniej łaski.
Takie kupczenie Bożym Słowem, nastawione na popularność, poklask i przychylność ludzi przeciwnym jakimkolwiek ograniczeniom swobody życia i obyczajów. W konsekwencji nastawione również na mogące z tego wypływać zyski.
To, że trzeba się narodzić na nowo, że trzeba stać się nowym, zupełnie nowym człowiekiem, że stary człowiek musi umrzeć ze swoimi pożądliwościami, że po prostu trzeba się nawrócić, upamiętać, pokutować… - to już jest niemodne, nieaktualne, tego nikt nie chce słuchać. I tak naprawdę zamiast tych prawd, które odrzuca otrzymuje wszelką obfitość złudnych, kłamliwych i zwodniczych pseudo obietnic.

Często młodzi ludzie, którzy zaczynają przejmować stery Kościoła, po swoich rodzicach i nauczycielach chcą pokazać, że można inaczej, można lepiej i również coraz bardziej liberalizują Boże zasady.
A przecież czytamy w Słowie Bożym:
Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel." (Łk 6,40).
Boże zasady są niezmienne i lud Boży kieruje się nimi i postępuje według nich. Bożych zasad nie da się poprawić ponieważ są doskonałe. A to co jest doskonałe – nie może byż w żaden sposób ulepszone. Ale w świecie młodzi zawsze starają się być „mądrzejsi” i niestety niszczą dzieło swoich ojców i dziadków.
Zamiast Bożych, często ustanawiają własne priorytety i do nich próbują dostosowywać kierunek i zasady Kościoła.
Skutkiem jest coraz większe odstępstwo, coraz większa niewierność i upadek całych Zborów.

Takie przykłady również znajdujemy w Słowie Bożym.

Najwymowniejszym niewątpliwie jest przykład kapłana Helego i jego synów.

Synowie Helego byli synami Beliala i nie troszczyli się o Jahwe ani o obowiązki kapłańskie wobec ludu. (…) Tak więc grzech młodzieńców był bardzo wielki wobec Jahwe, gdyż lekceważyli sobie ofiary [składane] Jahwe. (…) Heli zestarzał się bardzo. Gdy dowiedział się wszystkiego o tym, jak poczynają sobie jego synowie wobec Izraela, że ponadto obcowali z niewiastami sprawującymi służbę przy wejściu do Namiotu Jedności, rzekł do nich: Dlaczego popełniacie te czyny? Od całego ludu słyszę o waszych niecnych postępkach. Nie, moi synowie, niedobre to są wieści, które - jak słyszę - rozchodzą się pomiędzy ludem Jahwe gorsząc go. Jeśli zgrzeszy człowiek przeciwko człowiekowi, osądzi go Bóg; jeśli zaś przeciwko Jahwe zgrzeszy człowiek, któż się za nim ujmie? Ale nie usłuchali oni głosu swego ojca, bo Jahwe chciał ich doprowadzić do śmierci. (…) [Pewnego razu] przyszedł mąż Boży do Helego i rzekł mu: Tak mówi Jahwe: "Ukazałem się w widzeniu domowi ojca twego, gdy służył w Egipcie domowi faraona. Wybrałem go sobie spośród wszystkich szczepów izraelskich na kapłana, by wstępował do mego ołtarza, by palił kadzidło, by nosił efod wobec mnie; dałem też domowi ojca twego wszystkie ofiary synów Izraela. Dlaczego więc z zazdrością patrzycie na ofiary i dary, które kazałem składać w mojej świątyni? [Dlaczego] bardziej cenisz synów swoich ode mnie [dopuszczając], by tuczyli się najlepszymi częściami ze wszystkich ofiar Izraela, ludu mego? Dlatego - wyrok Jahwe, Boga Izraela - oświadczyłem: Dom twój i dom ojca twego będzie służył przede mną na wieki, ale teraz - wyrok Jahwe - nie będzie tak! Gdyż szanujących mnie szanuję, a gardzącymi mną – gardzę. Oto nadejdą dni, że odetnę ramię tobie i ramię domowi ojca twego, by nie było człowieka sędziwego w domu twoim. Będziesz widział uciśnienie przybytku, podczas gdy [Jahwe] obsypie Izraela dobrodziejstwami a nie będzie człowieka sędziwego w domu twoim na zawsze. [Ale] jednego [wszakże] pozostawię tobie przy moim ołtarzu, by [w trosce o niego] niszczały twe oczy, a dusza twoja omdlewała. Wszelkie potomstwo w domu twoim umrze w sile wieku. A znakiem dla ciebie będzie to, co się stanie dwom twoim synom, Chofniemu i Pinchasowi: tego samego dnia umrą obaj." (1 Sam 2,12.13.17.22-25.27-34).
Wtedy rzekł Jahwe do Samuela: Oto ja uczynię w Izraelu coś takiego, że każdemu, kto o tym usłyszy, zaszumi w obu uszach. Tego dnia sprowadzę na Helego wszystko, co zapowiedziałem jego domowi, od początku do końca. Zagroziłem mu, że osądzę jego dom na wieki: wiedział bowiem, że jego synowie popełniają nieprawość przeciw Bogu, a nie skarcił ich. Dlatego poprzysiągłem domowi Helego: zaprawdę, nie będzie zmazany na wieki grzech domu Helego ani przez ofiary krwawe, ani bezkrwawe.” (1 Sam 3,11-14).
Heli był bardzo stary, tymczasem jego synowie trwali w złym postępowaniu wobec Jahwe.” (1 Sam 3,21).

Pamiętamy, że zgodnie z Bożą zapowiedzią, jednego dnia zginęli obydwaj synowie Helego, na wieść o tym Heli upadł z krzesła i złamał sobie kark i umarł. Umarła również żona Pinchasa, podczas nagłego porodu.
Taka nagła kara spadła na dom Helego na jego synów i na niego samego „dlatego, że wiedział że jego synowie popełniają nieprawość wobec Boga i nie skarcił ich”.

Dzisiaj wielu jest takich „Helich”, którzy nie potrafią skarcić swoich dzieci i sprzeciwić się ich odstępczym i bezbożnym działaniom, działaniom które szkodzą Kościołowi i niszczą go doprowadzając do rozdarć, podziałów i rozłamów. Ale nie tylko nie potrafią skarcić swoich dzieci ale powodowani złą miłością, wspierają wręcz działania swoich dzieci i sprzymierzają się z nimi w złym postępowaniu.
A wiemy, że: Zresztą muszą być wśród was nawet podziały, aby okazało się, kto z was jest wypróbowany.” (1 Kor 11,19).

Jak napisał ap. Paweł - to co spisano w Pismach Świętych, spisano ku naszej przestrodze i pouczeniu. Ci, którzy postępują podobnie jak Heli i jego synowie, powinni zastanowić się nad karą jaka spotkała Helego i jego synów i potraktować to jako Bożą przestrogę przed naśladowaniem takiego postępowania.

Godna przytoczenia jest jeszcze jedna bardzo ważna przestroga:
Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście. (1 Kor 3,17)
* * *

Jakże często arogancja młodych jest tak wielka, że depczą po uczuciach starszych i wiernych Bogu członków Kościoła, nie liczą się z nikim i z niczym. Tak bardzo zapamiętują się w swoim postępowaniu, że nie potrafią okazać nikomu szacunku, ani rodzicom, ani braciom, szczególnie starszym w zborach a nawet samemu Bogu.
To zresztą jest jednym ze znaków końca tego świata...
A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń.” (2 Tym 3,1-5).

I niestety takie zjawiska – takie zachowania obserwujemy na co dzień. Obserwujemy je również niestety w społecznościach uważających się za chrześcijańskie. Ale co gorsza obserwujemy równocześnie bierność, przyzwolenie i aprobatę tych, którzy powinni się temu przeciwstawić, w pierwszym rzędzie – rodziców ale i pasterzy zborów i Kościołów. Obserwujemy też bezsilny sprzeciw tych których to razi, niepokoi i dotyka, sprzeciw, który niknie w hałaśliwej arogancji i pysze i egoiźmie tych młodych ludzi.
Widzimy tzw. „Uwielbienia”, które na pewno nie są uwielbieniami dla Boga ale wskazują raczej na samouwielbienie ich uczestników. A zachowaniem często okazywana jest pogarda zarówno Bogu, jak i Jezusowi jak i innym ludziom.
Mamy obowiązek kochać Boga i Chrystusa, swoich najbliższych, rodziców, dzieci, małżonka...

Ale w tym chrześcijańskim obowiązku miłości jest pewna pułapka w którą niestety wpada wielu chrześcijan, często wielu – wydawałoby się - ugruntowanych w wierze.

Jezus powiedział w pewnym momencie: „Kto kocha swego syna bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien, i kto kocha swoją córkę bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien.” (Mt 10,37).

To niezwykle trudne wyzwanie dla każdego z rodziców. Nawet najmocniej ugruntowani w wierze, i stojący na fundamencie Bożych Przykazań, Bożego Prawa, Bożej etyki i moralności, często stają się bezsilni i bezradni w sytuacji, gdy te Boże zasady naruszają i łamią własne dzieci.
Jakże trudno jest potępić własne dziecko.

Często ukrywa się przykre fakty, a gdy wychodzą na jaw, próbuje się je bagatelizować, pomniejszać ich szkodliwość, a nawet naginać Boże zasady i Prawa.
Pojawia się swoista dwoistość moralności, gdy głosząc i wyznając Boże zasady moralne, nagle wobec najbliższych, wobec własnych dzieci robi się wyjątki. Grzech popełniony przez własne dziecko – to jakby nie ten sam grzech, o którym mówią Przykazania Boże.

I chociaż trudno to pojąć - najmocniejsi w wierze, starsi, pastorzy, biskupi, przywódcy ludu Bożego, ci uważani za filary Kościoła upadają w sidłach pułapki miłości.
Można zapytać słowami ap. Pawła:
Biegliście tak wspaniale, cóż się stało, kto wam przeszkodził?...
Tak „łatwo” można zaprzepaścić zbawienie, całe życie i to doczesne, ale przede wszystkim wieczne.
Taka postawa powoduje zgorszenia, nieporozumienia ale i w konsekwencji rozłamy.

Chociaż, tak naprawdę – czy to jest prawdziwa miłość, kiedy w imię fałszywej miłości i złudnej radości pozwala się dziecku iść na zatracenie, jak można spokojnie patrzeć gdy własne dziecko idzie na śmierć wieczną. Czy to jest prawdziwa rodzicielska miłość? Czy nie powinno się wszelkimi siłami i nawet za cenę ewentualnych nieporozumień rodzinnych – ratować własne dzieci.

Niech Pan Bóg chroni swój lud przed tymi pułapkami i naszymi słabościami, które nie tylko na takie rzeczy - obrażające przecież przede wszystkim Pana Boga i Pana Jezusa przyzwalają ale i nie potrafią się im sprzeciwić i w konsekwencji samym ostać się w wierze.

Pamiętajcie żonę Lota, pamiętajcie Salomona i to co jest „marnością nad marnościami”, pamiętajcie Samosna, pamiętajcie Helego i jego synów. Pamiętajcie co ich spotkało – to przestroga, dla każdego kto drwi z Boga i kto stawia własne dzieci, żony, bliskich – ponad Boga i Jego Prawo.

Nie łudźcie się! Bóg nie pozwoli z siebie szydzić! Co człowiek posieje, to będzie zbierać” (Gal 6,7)
Biegliście tak wspaniale, cóż się stało, kto wam przeszkodził, wytrwać w Prawdzie?...” (Gal 5,7)
Czy to Miłość?…. Czy to wiara….