Nasze strony (Zapraszamy)

Dom Ojca – przyszłość czy teraźniejszość?


    Ewangelia Jana 14:2 - mówi: „W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce.”
   „Dom Ojca” – to tęsknota każdego z nas.
   „Dom Ojca” - to pragnienie i oczekiwanie, kiedy będziemy tam razem z Bogiem Ojcem i Synem Jego Jezusem Chrystusem.
   „Dom Ojca” – to pragnienie i oczekiwanie, kiedy uwolnimy się od trosk towarzyszących codziennemu życiu tu na tej ziemi.
   Czy zastanawialiście się czasami jak tam będzie, czy wybiegaliście marzeniami do chwili – kiedy się tam znajdziemy. Czy próbowaliście kiedyś sobie to wyobrazić, ten moment, czy próbowaliście poczuć w sobie ten dzień, to uczucie „powrotu” do ojcowskiego domu?
   Oczywiście nie chcę tu nikogo namawiać do fantazji czy jakiejś filozofii – gdyż te mogą być zwodnicze, szkodliwe i niebezpieczne. Chciałbym abyśmy poruszali się w ramach tej wiedzy jaką daje nam Słowo Boże oraz czego pozwala się spodziewać i oczekiwać. Wiemy bowiem, że:
   „Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, czego serce człowieka nie zdołało pojąć, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. (1Kor 2,9).
   Co możemy powiedzieć o „Domu Ojca” – na pewno nie będzie tam smutku, bólu, cierpienia, śmierci, choroby, trudu – będzie wielka radość i szczęście. Pokój, bezpieczeństwo i odpoczynek – odpoczynek u boku Ojca i Chrystusa. Nawet nie będzie się wspominać dawnych rzeczy. Żadne przykre czy bolesne wspomnienie nie zakłóci tego szczęścia i radości. (por. Obj 21,4).
   A relacje wzajemne i stosunki między „mieszkańcami” Ojcowskiego Domu? Jak myślicie – jakie będą stosunki między tymi, którzy się tam znajdą, jakie będą wzajemne relacje? Co możemy o tym powiedzieć – czego Słowo Boże pozwala nam oczekiwać i czego się spodziewać w tym względzie?
   „Owoc zaś wywodzący się z ducha to: miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, życzliwość, wierność, łagodność, opanowanie.” (Gal 5,22-23a).
   Te są owoce, które wniesiemy do „Domu Ojca”, ale trzeba też pamiętać, że bez nich, w ogóle tam nie wejdziemy.
   Na pewno w „Ojcowskim Domu” będzie MIŁOŚĆ – to najważniejszy z owoców ducha jaki tam możemy ale i musimy „wnieść”. Wszyscy będą się nawzajem kochali – szczerze i prawdziwie. Wszyscy będą się szanować i kochać. Wszyscy będą się radować i dzielić radością z innymi. Wszyscy będą spokojni i opanowani wobec siebie. Wszyscy będą wobec siebie uprzejmi i cierpliwi. Przecież wszyscy mieszkańcy „Domu Ojca” będą dobrzy. Dobrzy wobec wszystkich pozostałych współmieszkańców. Wszyscy będą wobec siebie łagodni i opanowani, wierni wobec Boga, Chrystusa i wobec wszystkich współmieszkańców Ojcowskiego Domu. (por. Gal 5,22.23)...
   Ale jaka będzie ta wzajemna miłość? Czy będziemy jednych kochać bardziej a innych mniej? Czy też jednakową miłością będziemy darzyć wszystkich współmieszkańców „Domu Ojca”? Niewątpliwie - wszyscy będą się wzajemnie kochać taką samą – prawdziwą i szczerą miłością.
   Czy wszyscy będą się tak samo szanować? Czy taka sama będzie wzajemna życzliwość wobec wszystkich pozostałych? Czy może jednych będziemy kochać i poważać, a innych mniej lub tylko będziemy tolerować ich obecność? Czy jednym będziemy okazywać uprzejmość – a innym tylko pozór uprzejmości. Czy z jednymi będziemy dzielić radość a do innych tylko się uśmiechać?
   Może - tak jak niestety zdarza się to dzisiaj – jednych będziemy kochać, innych lubić – innych tylko tolerować. Może będziemy lubić towarzystwo jednych a unikać i jedynie dopuszczać towarzystwo pozostałych. Jednych będziemy chętnie słuchać a inni – najlepiej żeby się nie odzywali. Może dla jednych będziemy mieli w sercu miłość a dla drugich niechęć? Może zachowanie niektórych będzie nas irytować i denerwować i będziemy unikali ich towarzystwa? Jedni będą dla nas wzorem, a innym będziemy wytykać ich błędy, zachowanie, słabości. A może w „Domu Ojca” będziemy pamiętać dawne winy innych i bez przerwy im je przypominać i wypominać? Będziemy przypominać innym ich potknięcia, słabości. Może zachowanie jednych będzie nam imponować a innych śmieszyć. Jednych będziemy otaczać szacunkiem a innych darzyć jedynie pobłażliwością? Czy będzie ważne, kto co posiada, kto jaką pozycję społeczną zajmuje, kto może dać, a komu trzeba dawać? Kto może nam pomóc a kto potrzebuje pomocy? A może będziemy oceniać innych według ich mądrości – jeden rzeczywiście jest mądry i wie wszystko a drugi wciąż niewiele wie i rozumie? Może tam będziemy oceniać czyja wiara jest prawdziwa, czyja większa? Kto powinien zajmować miejsca bliżej Boga i Chrystusa, kto po prawej stronie, kto po lewej, a kto dalej. Czy będziemy oceniać wygląd innych – czy będziemy ich kochać bez względu na wygląd czy inne cechy, których dzisiaj nie potrafimy zaakceptować?
   Czy będziemy potrafili w „Domu Ojca” wyzbyć się tych swoich dzisiejszych przyzwyczajeń, sympatii, tego jakże ludzkiego widzenia świata a tym samym widzenia i postrzegania drugiego człowieka.
   Na pewno zgodzicie się ze mną, że w „Domu Ojca” nie mogą mieć miejsca takie zachowania, że takie postawy wzajemne są wręcz nie do pomyślenia. Jestem przekonany, że zgodzicie się ze mną, że te wszystkie ludzkie przywary, słabości, skłonności, rzucające wciąż mniejszy lub większy cień na wzajemne relacje, nawet w ramach jednej społeczności są w „Domu Ojca” niewyobrażalne i nie do zaakceptowania.
   Ale.. w związku z tym nurtuje mnie wciąż jedno, ale jakże ważne pytanie:
   Dlaczego dopiero tam? Dlaczego nie potrafimy tu i dzisiaj spełnić wymogów wzajemnej miłości? Dlaczego nie potrafimy dzisiaj spełniać tych Bożych norm? A może właśnie już dzisiaj, tu i teraz powinniśmy – a wręcz musimy spełnić boskie wymagania miłości wobec Boga i bliźniego – wobec braci i sióstr w Chrystusie. Miłości prawdziwej, szczerej i jednakowej dla wszystkich? Może nie wolno nam z tym czekać, aż znajdziemy się w „Domu Ojca”.
   Czy jeśli dziś, wciąż nie potrafimy sobie z tym poradzić, nie potrafimy w naszych sercach udoskonalić tej miłości Boga ale i bliźniego, to drzwi „Ojcowskiego Domu” zostaną dla nas w ogóle otwarte?
   A co powiecie, jeśli wam powiem, że to „wy jesteście Domem Bożym”? Nie kiedyś, w nieokreślonej i nieznanej przyszłości, ale TERAZ, DZISIAJ. Że (przynajmniej) powinniście Nim być...
   Nie jest to jakieś niedorzeczne, czy wręcz abstrakcyjne – wyłącznie moje stwierdzenie czy przypuszczenie. Jezus powiedział – „W Domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce” (Jan 14,2).
   Nieco wcześniej powiedział też: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt.25,34). – Wiemy, że Królestwo Bóg przygotował już przy założeniu świata. Czyżby Bóg niedokładnie Je przygotował, czyżby czegoś nie dopatrzył, nie przewidział ile miejsc potrzeba? Przyznacie, że takie myślenie to niedorzeczność! Bóg, który od początku wie, „którzy są Jego”, i od początku zna imiona swych dzieci (Obj.13,8; 17,8). Bóg, który tak doskonale wszystko stworzył, wszystko wspaniale i pięknie – perfekcyjnie, tym razem czegoś by zaniedbał, nie dokończył? Niemożliwe! Czego więc Bóg nie przygotował, albo raczej – co w takim razie poszedł przygotować nam Jezus?
   Na marginesie, pragnę też przypomnieć, że w każdym miejscu, gdy Zbawiciel wspominał o przyszłej wieczności – mówił o Królestwie Bożym, nie o Domu Ojca
   Czy pamiętacie, słowa Pana – „w trzech dniach zbuduję na nowo tą świątynię” (Jan 2,19). W Starym Testamencie Ziemska świątynia nazywana była Domem Boga. Pamiętamy również scenę z przekupniami na dziedzińcu świątyni, gdzie uczniowie Jezusa przypomnieli sobie słowa proroctwa: „Gorliwość o Twój Dom pochłonie Mnie”. Czy może prawdziwa troska Jezusa była skierowana wobec ziemskiej świątyni, która była „cieniem rzeczy przyszłych” i której znaczenie miał wypełnić? Czy może raczej Jego postawa oznaczała troskę o inną świątynię – o Świątynię, Dom Boży, który miał wznieść w trzy dni?
   Świątynia Jerozolimska była Domem Bożym, dzisiaj Świątynią Boga i Chrystusa jest Kościół.
  Czy pamiętacie, jak często w Starym Testamencie, ludzie należący do jakiegoś rodu nazywani są od imienia głowy – Ojca, danego rodu. I tak czytamy o „domu Jakuba” (Ps. 114,1), „domu Izraela” (2Moj. 16,31), „domu Józefa” (Joz.17,17), „domu Beniamina” (2 Sam 3,19), itp. itd. Tak więc „dom Izraela” składał się z „domów: Rubena, Symeona, Judy, Issachara.. itd. Czytamy też o innych domach, nazywanych od imienia ojców rodów -dom Jeroboama, dom Peresa, domu Helego,… itd., itp. W tradycji Izraelskiej tak właśnie nazywano członków poszczególnych rodów – domem nazwanym od imienia ojca danego rodu. Cały Izrael, w swojej historii składał się z poszczególnych rodów – „domów ojców” (1Moj. 12,1; Joz.2,12; Sędz.6,15; 11,7; 1 Sam 2,27.28.31; 2 Sam 3,8; 16,3; 1Kron. 2,55; 9,19; 28,4; Est.4,14; Ps. 45,11; Iz 7,17). Wskazuje to, że domem niekoniecznie musi być jakieś miejsce czy budowla, ale raczej w Piśmie Świętym domem nazywani są dzieci i potomkowie ojca danego rodu – domu. Czy potomkowie Abrahama według takiej nomenklatury nie są również domem Abrahama? Czy dzieci Boże – nie są tym samym Domem Bożym – Domem Swego Niebiańskiego Ojca?
   Po słowach „Idę przygotować wam miejsce” – wkrótce po wypowiedzeniu tych słów Jezus poszedł na Golgotę. W trzy dni i trzy noce spędzone w łonie ziemi wzniósł nową Świątynię – ustanowił Kościół Boży. W tym Kościele – Świątyni Swojego Ciała przygotował miejsce wszystkim, którzy uwierzą i przyjmą Go do swych serc. To Kościół jest nową Świątynią – nowym Domem Bożym.
   Przypomnijmy sobie jeszcze jakże wymowne słowa:
   „Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym,” (Hbr.10,21 BT).
   „A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef.2,19 BT)
   Apostoł Paweł napisał – „jesteście domownikami Boga” – jesteście mieszkańcami Bożego Domu – Domu Ojca. Nie mówi „kiedyś będziecie” ale powiedział: „jesteście”!
   Również Apostoł Piotr napisał:
  „Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej?” (1Ptr 4,17 BT).
   Wiemy, że sąd Boży zacznie się w dniu Ponownego Przyjścia Pana Jezusa Chrystusa. Zacznie się od „ogłoszenia Łaski” (kto skorzystał i ma udział w Łasce Bożej w Chrystusie) dla wszystkich wiernych dzieci Bożych – zabraniem wszystkich zbawionych – całego Kościoła Bożego do Nieba, co będzie również jednoznaczne z potępieniem wszystkich pozostawionych. Dlatego ap. Piotr pisze wyraźnie – „od nas”. Mówi tym samym: „to my jesteśmy domem Bożym”.
   Jakże wymowne są słowa ap. Pawła skierowane do Tymoteusza:
   „Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy.” (1 Tym 3,15).
   W tych słowach ap. Paweł twierdza wprost - To Kościół jest Domem Bożym. My jesteśmy (a nie będziemy) Domem Bożym, domownikami Boga. Jesteśmy...
   Nie chcę nikomu odbierać tej tęsknoty, „za Domem Ojca”, którą sam również noszę w swym sercu. Nasza Ojczyzna jest przecież w Niebie, a Ojczyzna niewątpliwie kojarzy się z Ojcowizną – Ojcowskim Domem. Pragnę jedynie abyśmy sobie uświadomili, że „Dom Ojca” to nie tylko przyszłość, ale teraźniejsza rzeczywistość. To my jesteśmy Domem Boga. I od nas zależy jaki on jest i będzie, od nas zależy jaka w nim panuje atmosfera. Już dziś, podobnie jak Chrystus - musimy wykazać swoją troskę i gorliwość o „Dom Ojca”. Już dziś musimy zmienić w sobie te postawy, których nie chcemy doświadczać w „Domu Ojca”.
   Musimy od siebie i z siebie uczynić wszystko aby w Domu Ojca, w tym „pokoju”, którym jest nasz Zbór już dzisiaj zapanowała atmosfera jakiej oczekujemy w Niebiańskim Domu. To od nas zależy, ale to przede wszystkim nasz obowiązek.
   To obowiązek ale i wielka odpowiedzialność przed Bogiem i Chrystusem.
   To wielka wspólna odpowiedzialność każdego z domowników „Ojcowskiego Domu”. Odpowiedzialność za wszystkich pozostałych „współmieszkańców”. To jest szafarstwo za które jesteśmy wszyscy tak samo odpowiedzialni. Owszem, w szczególności pasterze i przewodnicy, ale w równej mierze my wszyscy, każdy z mieszkańców. To my musimy w ślad za naszym Panem wykazać wielką gorliwość o Dom Ojca, ta gorliwość musi każdego z nas „pożerać”, wypełniać, prowadzić i motywować.
   W tym miejscu chciałem wypisać wszystkie zalecenia, zarówno Jezusa Chrystusa jak i Apostołów, nauczające, jaki powinien być Boży Dom, jakie normy i zasady muszą świadczyć o społeczności Chrystusowej i jakie muszą cechować i panować w Kościele. Ale wkrótce zauważyłem, że zaczynam przepisywać prawie cały Nowy Testament. Rzeczywiście, Jezus Chrystus w Ewangeliach – w Swoich naukach i przypowieściach wiele uwagi poświęca stosunkom międzyludzkim między chrześcijanami. Jakże wiele nauk opowiada o Królestwie, o Kościele – o Domu Bożym. Również Apostołowie w swoich Listach przejawiają wiele miejsca i troski o Dom Boży - wskazują i nauczają jak powinien funkcjonować Kościół – Dom Boży. Jakie mają być stosunki między Jego członkami, między nimi a innymi ludźmi. Jakie zasady, postępowania będą dobrym świadectwem przynależności do Chrystusa. Podstawą wszystkich właściwych dla Domu Ojca zachowań i postawy chrześcijańskiej w ogóle - jest miłość.
   „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.” (Jan 13,35).
   Miłość jest podstawowym „znakiem rozpoznawczym” społeczności Chrystusowej (z miłości poza tym rodzą się wszystkie inne właściwe chrześcijanom zachowania).
   Mamy obowiązek miłować każdego człowieka. Ale tam gdzie nasza miłość będzie wzajemna i szczera, kiedy nauczymy się miłować tak samo każdego człowieka, a braci i siostry darzyć szczególną miłością (jak miłował i naucza nas miłować Jezus), gdzie wreszcie nasza chrześcijańska miłość, spotka się z wzajemnością – tam jest społeczność w Chrystusie. Tam jest Dom Ojca.
   Znane powiedzenie mówi, że „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu”. I w świecie, w którym żyjemy – jakże często te słowa okazują się prawdziwe. Jak mało miłości jest w rodzinach, prawdziwej miłości. Ale w rodzinie Chrystusowej ma być inaczej. Jezus powiedział: „Nie tak będzie u was” (Mt.20,26)! Dlatego mówi: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt.10,27). W Domu Bożym - w Kościele, miłość wzajemna musi być szczera, prawdziwa i bez zarzutu. Prawda jest taka, że tak jak kochamy bliźnich – tak naprawdę kochamy Jezusa. (1 Jana 3,10-24; 4,7-21.9-21). Jeśli nie potrafimy kochać bliźniego szczerze i prawdziwie – to nasza miłość do Chrystusa i do Boga – nie jest prawdziwa i szczera.
   Często można usłyszeć, że ktoś wrócił z nabożeństwa „nie zbudowany”, nie zadowolony, że coś nie tak, że czegoś tam brakuje. Często można usłyszeć właśnie, że za mało tam było miłości. Ale to zależy od każdego z nas. „Co chcesz zbierać, najpierw sam musisz to posiać”; co chcemy „wynieść” z nabożeństwa – najpierw sami musimy to przynieść. Ale nie tylko podczas nabożeństwa obowiązują więzy rodziny Chrystusowej. Bo Domem Bożym – społecznością w Chrystusie jesteśmy zawsze, na co dzień – i o tym też należy pamiętać.
   Atmosfera w społeczności Zboru i Kościoła Chrystusowego musi być taka, aby każdy, kto przyjdzie z zewnątrz, poczuł się jak w swoim rodzinnym domu (a nawet - ciepło, miłość, serdeczność jakiej nawet w swoim rodzinnym domu nie zaznał w takiej pełni), jak wśród swoich najbliższych, aby pragnął aby to „spotkanie” trwało jak najdłużej – i aby tęsknił za następnym nabożeństwem, za następnym spotkaniem, za rozmową z kimkolwiek ze Zboru czy Kościoła, i zatęsknił, zapragnął aby… zamieszkać w tym Domu, aby stać się Jego domownikiem, Jego częścią – wówczas będzie to prawdziwy „Dom Ojca”.
   Drodzy bracia i siostry – i niech to określenia BRAT i SIOSTRA nie będzie tylko jakimś potocznym „sloganem”, ale muszą być szczere i prawdziwe – WYRYTE w każdym sercu. Nie ustawajmy w trosce o Dom Boży, którym jest Kościół Chrystusowy, Dom, którym my jesteśmy. Dokładajmy wszelkich starań aby każdy czuł się dobrze w Domu Ojca, aby każdy kto tu zawita poczuł Bożą obecność i pokój Chrystusowy, aby odnalazł tu swoje miejsce. Każdy w Domu Ojca ma poczuć się naprawdę szczęśliwy, musi tu odnaleźć swoje miejsce, pokój, radość, rodzinę, szczęście… Nie oczekujmy, że to wszystko w przyszłości Bóg sam da - uporządkuje, wyprostuje, naprawi – ustanowi, że kiedyś tak będzie… To nasze zadanie na dziś i obowiązek jako Bożych domowników i Bożych dzieci.

KBM