Nasze strony (Zapraszamy)

Łotr


Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: „Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. (Łk 23,39-42).

Wersety te chyba zna każdy, a nawet osoby, które nie znają Biblii, czy Ewangelii – znają historię o dwóch łotrach ukrzyżowanych razem z Jezusem Chrystusem.
Chcielibyśmy zaproponować Czytelnikom chwilę refleksji i zastanowienia nad postawą tych obydwu „łotrów”, nad słowami, które tam padają.

Zacznijmy od drugiego z nich.

Niewątpliwie obaj popełnili ciężkie przestępstwa, zbrodnie za które zostali skazani -  według obowiązującego wówczas rzymskiego prawa – na kary śmierci. Być może ich zbrodnie były tak ciężkie, że obydwaj nie zostali nawet wskazani – zaproponowani Żydom przez Piłata do uwolnienia, (z okazji święta) obok Jezusa i Barabasza (patrz Mt 27,17).

Co sprawiło, że ów drugi z nich uzyskał od Chrystusa świadectwo usprawiedliwienia „Będziesz ze Mną w Raju” (Łk 23,43).
Nie ma wątpliwości, że przede wszystkim Słowa, którymi wyznał Jezusa, wyznał swoją w Niego wiarę - „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42).

Człowiek ten niewątpliwie słyszał o Jezusie, o Którym mówiła cała Judea i nie tylko. Słyszał o niezliczonych cudach, jakie czynił Syn Boży.
Z pewnością słyszał też o Janie Chrzcicielu, a więc musiał słyszeć i o Tym, Którego Jan zwiastował i zapowiadał. Słyszał o chrzcie, przyjmowanym przez coraz szersze rzesze Izraelitów.
Jego wiedza o Chrystusie musiała być duża, czemu dał dowód w słowach:
„... ale On nic złego nie uczynił.” (Łk 23,41).
On WIE, że Jezus nie uczynił nic złego. Być może zdaje sobie tym samym sprawę, że Jezus nie popełnił żadnego grzechu. On widzi i stwierdza niesprawiedliwość kary, jaką obok ponosi Jezus z Nazaretu.

A jednak - nie tylko się nie nawracał, ale prawdopodobnie nawet zbytnio nie interesował się Człowiekiem, o Którym coraz głośniej mówiono, że jest wyczekiwanym od wieków Mesjaszem. Nie myślał, nie tylko o upamiętaniu i nawróceniu, ale nawet o zmianie swojego postępowania, które w końcu zaprowadziło go na śmierć.
W ostatnich jednak chwilach swojego życia uznał Jezusa za Pana i Króla. Wyznał w sposób prosty, a jednocześnie - jakże dobitnie swoją wiarę w Jezusa Zbawiciela: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42).
Tymi słowami właśnie wyznał, że wierzy w Zmartwychwstanie i życie wieczne, które głosił Jezus. Wyznał, że wierzy w Królestwo niebieskie, które objawiło się w Chrystusie.
Jest to bardzo wymowna lekcja i nauka dla tych wszystkich, często zniechęconych i zrezygnowanych, którzy tracą nadzieję uważając, ze dla nich jest już za późno, że nie ma już dla nich szansy na zbawienie, że ich grzechy są tak wielkie, że nie mogą już liczyć na ich odpuszczenie.

Niech wszyscy, którzy tak myślą przyjrzą się tej postaci wiszącej obok Jezusa. Złoczyńcy, być może wielkiemu zbrodniarzowi (biorąc pod uwagę karę jaką ponosi – sprawiedliwą karę; patrz Łk 23,41). Człowieka, który cały czas lekceważył Dobrą Nowinę, coraz szerzej głoszoną w Judei, nie interesował się Synem Bożym – który jednak w ostatniej chwili swojego życia wyznał swoją wiarę, wyznał Jezusa Chrystusa – i w ostatnich chwilach swojego życia uzyskał odpuszczenie grzechów, uzyskał Zbawienie. Niezaprzeczalne usprawiedliwienie, potwierdzone, niczym Pieczęcią, słowami Samego Chrystusa.
Człowiek ten i ta historia – jest najlepszą gwarancją dla wszystkich, którzy nie widzą dla siebie szansy usprawiedliwienia, którzy uważają się za niegodnych, nazbyt grzesznych, i że dla nich jest już za późno.
Ta historia pokazuje jak bardzo błędne i niewłaściwe jest takie myślenie. Daje szczególną nadzieję wszystkim tak wątpiącym.

Ale w historii tej jest jeszcze jedna istotna nauka. Zwróćmy uwagę na szczególne słowa owego „łotra”:
My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki.” (Łk 23,41).

Ilu ludzi potrafi uznać sprawiedliwość odbieranych kar. Najczęściej słyszymy, narzekania przestępców i sprawców wykroczeń, że „przecież są niewinni”, że „wyrok jest niesprawiedliwy”, że „kara jest zbyt ciężka”. Nie ma chyba jednego z karanych, któryby uznał, że kara, którą otrzymuje jest sprawiedliwa, a co dopiero – aby wyznał że „zasłużył na taką właśnie karę”.
Dzisiaj nie ma właściwie kary śmierci, w większości państw została ona wyeliminowana z kodeksów, zastąpiona karą dożywotniego, lub wieloletniego więzienia. (Oczywiście nie chcemy tu polemizować nad słusznością lub niesłusznością kary śmierci.) A i tak – raczej nie usłyszymy aby ktoś ze skazanych na takie kary, uznał ich sprawiedliwość.
(Już Kain stwierdził, że wymierzona mu kara – kara, nie śmierci - ale wygnania – jest zbyt ciężka – 1 Mjż 4,13).

Jesteśmy przekonani, że oświadczenie, owego „łotra” w którym wyznaje, że kara jaką odbiera, kara śmierci – jest sprawiedliwą karą za popełnione uczynki jest drugim ważnym czynnikiem jego usprawiedliwienia.
To wręcz niewiarygodne wyznanie, wielu ludziom nie mieści się to w głowach. Umiera – odbiera karę śmierci, za chwilę zakończy swój żywot... – a on stwierdza, że to sprawiedliwa kara, przyznaje że zasłużył na taką karę, że zasłużył na śmierć.

Przypomnijmy sobie pewne słowa Jezusa:
Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” (Mt 5,20).
Czy można sobie wyobrazić większą sprawiedliwość, większe poczucie Sprawiedliwości – niż uznanie za sprawiedliwą – odbieraną karę śmierci? Niewątpliwie poczucie sprawiedliwości tego człowieka przewyższyło poczucie sprawiedliwości faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na przykład podany przez Jezusa w Przypowieści o faryzeuszu i celniku (patrz Łk 18,9-14).
Ilu z nas, dzisiaj gotowych by było na takie wyznanie. Ilu z nas potrafi uznać sprawiedliwość kar, ale i konsekwencji naszego postępowania jakie na nas spadają.

Już pierwsza para ludzka usłyszała jakie poniesie konsekwencje swojego nieposłuszeństwa:
Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: „Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (1 Mjż 3,17-19);
Do niewiasty zaś powiedział: Będziesz musiała znosić wiele cierpień i trudy twojej brzemienności. W bólu będziesz rodziła potomstwo. Będziesz pożądała swego męża, a on będzie nad tobą panował.” (1 Mjż 3,16).

Konsekwencje swojego upadku, jako warunek przebaczenia – jakże wielkiego i ciężkiego grzechu usłyszał i z pokorą przyjął Dawid:
Otóż od tej pory miecz nie będzie opuszczał już nigdy twego domu, dlatego że nie uszanowałeś mojego słowa i zabrałeś Chetycie Uriaszowi jego żonę. Oto, co mówi Jahwe: Z twojego własnego domu sprowadzę na ciebie nieszczęścia i na twoich oczach zabiorę ci twoje żony, i oddam je innemu, który będzie spał z nimi w biały dzień. Ty działałeś w skrytości, Ja natomiast będę postępował całkiem jawnie wobec całego Izraela i w pełnym świetle słonecznym. Wtedy rzekł Dawid do Natana: Zgrzeszyłem przeciwko Jahwe. A Natan odpowiedział Dawidowi: Jahwe przebaczył ci twój grzech, nie umrzesz. Ponieważ jednak tak postąpiłeś i twoi wrogowie okazują z tego powodu pogardę samemu Jahwe, syn, który ci się urodzi, umrze..” (2 Sam 12,10-14).

Pogodzenie się, przyjęcie i uznanie za sprawiedliwe konsekwencje grzechu, jakie zapowiedział Bóg Dawidowi, niewątpliwie – jak czytamy – obok uznania i wyznania grzechu, były warunkiem tego grzechu przebaczenia – odpuszczenia. Dlatego też znajdujemy w Słowie Bożym świadectwo, usprawiedliwienia Dawida (patrz Hbr 11,32.33).

Pamiętamy Piotra, który trzykrotnie zaparł się Jezusa. I on również usłyszał jakie poniesie konsekwencje, i z pokorą je przyjął:
Kiedy więc zjedli, Jezus mówi do Szymona Piotra: - Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej niż ci? Mówi Mu (Piotr): - Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Mówi mu: - Paś moje baranki. Mówi mu znowu: - Szymonie, synu Jana, miłujesz Mnie? - Tak Panie, ty wiesz, że cię kocham - odpowiada (Piotr). Mówi mu: - Paś moje owce. Mówi mu po raz trzeci: - Szymonie, synu Jana, kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że po raz trzeci go zapytał. Kochasz Mnie? - i mówi Mu: - Panie, Ty wiesz wszystko, Ty wiesz, że Cię kocham. Mówi mu: - Paś moje owce. Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, przepasywałeś się sam i chodziłeś gdzie chciałeś. Lecz kiedy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce i ktoś inny cię przepasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. A powiedział to, aby wskazać, jaką śmiercią Piotr uwielbi Boga. Po tych słowach mówi mu: - Pójdź za Mną.” (Jana 21,15-19).
Piotr również z pokorą przyjął konsekwencje własnego zaparcia się Chrystusa i... poszedł za Nim.

Uznanie sprawiedliwości konsekwencji własnego postępowania, często przyjmowanej kary – jest dowodem uznania Bożej Sprawiedliwości, dowodem poczucia Sprawiedliwości i warunkiem niezbędnym by oczekiwać odpuszczenia popełnionych win, popełnionych grzechów.

Nieraz zapewne wspominamy słowa Pana Boga:
Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! - mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.” (Iz 1,18).
I nieraz zapewne mamy chęć spierać się z Bogiem, że „zbyt ciężkie jest nasze brzemię”, że „zbyt ciężkie doświadczenia”, „zbyt dotkliwe kary, doświadczenia” nas spotykają.
I... jakiż to spór możemy toczyć ze Stwórcą, ze Sprawiedliwym Bogiem? Jedyne, co każdy uczciwy i świadomy własnych grzechów człowiek może wyznać, to: „sprawiedliwe są Twoje wyroki Ojcze”.
To wszystko – jeśli jesteśmy uczciwi – możemy tylko uznać sprawiedliwość tego co nas spotyka i... z pokorą przyjąć. Wówczas to nasze grzechy „choćby były czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna.”

I tylko wówczas, jeśli będziemy potrafili uznać sprawiedliwość Bożą, sprawiedliwość tego co nas spotyka, będziemy mogli usłyszeć, podobnie jak ów „łotr”: „Zaprawdę powiadam ci: BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU” (Łk 23,43).

Jakże inną postawę reprezentuje drugi ze złoczyńców, jako pierwszy wymieniony w opowiadanej historii. On również ponosi sprawiedliwą karę za swoje uczynki (Łk 23,41). Ale jakże daleki jest od uznania sprawiedliwości przyjmowanej kary. On nie uznaje swoich win! On domaga się od Jezusa, aby go uwolnił od tej kary, aby ratował jego doczesne życie. Złorzeczy tym, którzy wymierzają mu sprawiedliwość, złorzeczy i urąga swoim ofiarom, urąga świadkom spełniającej się sprawiedliwości, ale nawet Synowi Bożemu, złorzeczy samemu Bogu (por. Łk 23,40).

Jakże często, niestety spotykamy się z taką właśnie postawą ludzi, ludzi często deklarujących zarazem swoją wiarę w Boga i Chrystusa.
Są ludzie, którzy często zadając ból i cierpienie, może śmierć innym, którzy zniesławiają, oczerniają, poniewierając - wyrządzają krzywdę innym; – gdy ich uczynki wychodzą na jaw – nie potrafią uznać swojej winy, nie potrafią się do niej przyznać. Oni jeszcze zajadlej atakują swoje ofiary, atakują z nienawiścią tych, którzy ujawnili ich uczynki. Nie potrafią przyjąć sprawiedliwości ponoszonych konsekwencji własnego złego postępowania, tylko coraz bardziej złorzeczą nawet swoim ofiarom, tym którym wyrządzili krzywdę, złorzeczą wszystkim, dla których ich złe (często podłe i niegodziwe) postępowanie stało się jawne. Dalej złorzeczą, szkalują, znieważają wszystkich wokoło, obarczając wszystkich winą za ponoszone kary lub inne konsekwencje własnych niegodziwości. Oskarżają wszystkich – poza sobą , nie potrafią dostrzec, uznać i przyznać się do własnych win. Ale tym samym złorzeczą oni Sprawiedliwości, złorzeczą również Bogu i Jezusowi.

Człowiek ma prawo do błędu, ale jeśli nie potrafi przyznać się do swoich błędów, błąd nie jest już tylko błędem!

Bierzmy raczej przykład z owego „dobrego łotra”, który pokazuje nam jak z pokorą uznawać własną grzeszność jak i sprawiedliwe konsekwencje własnych win. Jak z pokorą przyjmować i godzić się z losem, który człowiek sam sobie gotuje własnym postępowaniem.
Niech „nasza sprawiedliwość zawsze będzie większa niż faryzeuszy i uczonych w Piśmie”.


KBM