Bóg jest Miłością.
Od
nas, jako Swoich wyznawców, Swoich naśladowców, ale przede
wszystkim Swoich dzieci, Bóg żąda miłości. Żąda od nas abyśmy
kochali najbliższych, rodziców, braci, siostry, dzieci. Mamy kochać
braci i siostry w wierze. Ale mamy też kochać wszystkich ludzi,
nawet nieprzyjaciół.
Miłość
jest najważniejszym i największym owocem Ducha. (Gal 5,22).
„Gdybym
miał wszystko a miłości bym nie miał byłbym niczym” (paraf.
aut.)
Bóg żąda od nas miłości
wobec Siebie, ale i wobec bliźniego.
Przypomnijmy sobie dwa
największe Przykazania, które podał nasz Zbawiciel zapytany o to,
które Przykazanie jest największe.
„A
jeden z nich, znawca Prawa, zapytał Go podchwytliwie: „Nauczycielu,
które przykazanie w Prawie jest największe?”. On odpowiedział:
„Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą
swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze
przykazanie. Drugie jest podobne do niego: Będziesz miłował swego
bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się
całe Prawo i Prorocy”
(Mt 22,35-40).
Wbrew
temu, co uważa wiele osób i czego naucza wielu kaznodziei jak i
wiele Społeczności, Pan Jezus nie zastąpił tymi dwoma
Przykazaniami Bożego Prawa i Bożych Przykazań. Już sam kolejny,
40. werset wyraźnie stwierdza, że na tych dwóch Przykazaniach
opiera się całe Prawo i Prorocy (a nie zmienia, czy zastępuje).
Pan
Jezus cały czas powtarzał i wyjaśniał, że niczego nie naucza Sam
od Siebie, ale tylko to co słyszał od Boga Ojca. Podobnie jest i w
tym przypadku. Pan Jezus nie ustanowił nowych Przykazań ale
powtórzył Przykazania Swojego Ojca. Obydwa bowiem Przykazania
miłości znajdujemy już w Starym Testamencie:
„Będziesz
miłował swego Boga Jahwe z całego serca, z całej duszy i ze
wszystkich swoich sił.”
(5 Mjż6,5).
„Nie
będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego
ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem
Pan!”
(3 Mjż 19,18).
Widizmy
więc, że obydwa Przykazania miłości zostały nadane ludowi Bożemu
razem z nadaniem całego Prawa. Nie zastępują one zatem Prawa
Bożego ale wskazują w jaki sposób należy to Prawo wypełniać.
Nie jedynie według tza ‘litery’ ale z miłości do Boga i do
bliźniego.
„Miłość
nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym
wypełnieniem Prawa.”
(Rz 13,10).
„Nikomu
nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej; kto bowiem miłuje
bliźniego, zakon wypełnił.”
(Rz 13,8).
Pan
Bóg przez proroków mówił: „obrzydły mi wasze ofiary i
całopalenia, miłosierdzia pragnę nie ofiary.”
Każdy
chyba człowiek, który mieni się chrześcijaninem deklaruje swoją
miłość do Boga i do Pana Jezusa. Z miłością bliźniego jest już
jednak różnie. Ale Słowo Boże weryfikuje fałszywą miłość:
„Jeśliby
ktoś mówił: "Miłuję Boga", a równocześnie
nienawidziłby swego brata, ten jest kłamcą. Kto bowiem nie miłuje
swego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie
widzi.”
(1 Jan 4,20).
Zatem
miłość Boga bez miłości brata, ale i bliźniego – jest
fałszywa i jest tylko pustą deklaracją ust nie pokrywającą się
z tym co nosimy w sercu.
Już
w ST, Pan Bóg wybiega dalej:
„Cudzoziemca,
który osiadł wśród was, będziecie traktowali jak jednego spośród
was. Będziecie go miłować jak siebie samych, bo sami byliście
kiedyś cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Ja jestem Jahwe, wasz Bóg.”
(3 Mjż 19,34).
Zatem,
że już w ST znajdujemy nakaz kochania, okazywania miłości obcym.
Mamy ich kochać „jak samych siebie”.
„Niech
też Pan napełnia was coraz większą miłością do siebie nawzajem
i do wszystkich ludzi, taką miłością, jaką ja was miłuję.”
(1 Tes 3,12).
„Lecz
wam, którzy słuchacie, mówię: Miłujcie waszych nieprzyjaciół.
Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą.” (Łk
6,27).
Musimy
się nauczyć kochać nawet nieprzyjacół, tych, którzy nie
są nam przychylni.
Słowo
Boże wskazuje jednak wyraźne kryteria jak rozpoznać prawdziwą
miłość do Boga i do bliźniego.
„Po
tym poznajemy, iż dzieci Boże miłujemy, jeżeli Boga miłujemy i
przykazania jego spełniamy. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu,
że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są
uciążliwe.”
(1 Jana 5,2-3).
I
znów piętrzą się trudności, bo z przestrzeganiem Przykazań
Bożych jest już gorzej, gdyż przeważająca większość
chrześcijaństwa ich tak naprawdę nie uznaje. Przypomnijmy sobie
wersję katechizmową Bożego Dekalogu, gdzie na przykład - usunięto
II. Boże Przykazanie a IV. zmieniono, w praktyce nakazując
święcenie pogańskiej niedzieli zamiast jedynego Dnia Pańskiego,
jakim zawsze była i jest Sobota – siódmy dzień tygodnia.
„A
gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym
pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki
podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił
go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy,
którą wykonał stwarzając.”
(1 Mjż 2,2.3).
Dzień
siódmy to właśnie Szabat – Sobota. Biblia nie zna innego dnia,
który by Pan Bóg błogosławił, który by uczynił świętym i
który nakazał by pamiętać i święcić. Nie zna innego Dnia
Pańskiego.
Sobota,
dzień siódmy tygodnia jest znakiem na Przymierzu jakie Bóg zawarł
z Adamem a w nim z całą ludzkością i jest po wieki wieczne
znakiem rozpoznawczym pomiędzy Bogiem a Jego prawdziwym ludem:
„Powiedz
synom Izraela: Przestrzegajcie pilnie moich szabatów, gdyż to jest
znak między Mną a wami dla wszystkich waszych pokoleń, by po tym
można było poznać, że Ja jestem Jahwe, który was uświęcam.”
(2 Mjż 31,13);
„Święćcie
Moje szabaty. Niech będą one znakiem między Mną a między wami,
żeby poznano, że Ja jestem Jahwe, wasz Bóg.”
Jest
to wieczny znak między Bogiem a Jego ludem, między Bogiem Ojcem a
dziećmi Bożymi.
Może
właśnie dlatego współczesne chrześcijaństwo (jednoczące się w
ruchu ekumenicznym) ma problem z uznaniem i przestrzeganiem zwłaszcza
IV Bożego Przykazania, a tym samym z okazaniem Bogu posłuszeństwa
i … miłości.
(„Czemu
to mówicie do Mnie: Panie, Panie! - a jednak nie czynicie tego, co
nakazuję?”
- Łk 6,46).
Czwarte
Boże Przykazanie, jakakolwiek wzmianka
o Szabacie, o konieczności jego święcenia jest jak przysłowiowy
kij włożony w mrowisko, budzi agresję i nieskrywaną nienawiść u
„rzekomych” chrześcijan w szczególności.
Czy
dziecko Boże możę się np. wstydzić tego znaku? Znaku szabatu,
znaku przynależności do Boga?
*
* * *
Kochać
Boga, kochać bliskich to nie wszystko. Wiemy przecież, że i
poganie kochają tych, którzy odwzajemniają im tą miłość. Ale
owocem Ducha Bożych dzieci musi być taka miłość jaką Bóg
okazał wszystkim ludziom. Miłość do każdego człowieka, nawet do
wrogów.
Jest
to niełatwe wyzwanie, ale jest to nakaz, któremu wszyscy nazywający
się dziećmi Bożymi, muszą sprostać.
Jakże
łatwiej kochać tych najbliższych – rodziców, żonę, dzieci…
Nic
się nie zmieniło w tym nakazie.
Mamy
obowiązek kochać, szanować i czcić swoich rodziców. Jest to
zresztą naturalna miłość dziecka do rodziców, którzy dali mu
życie. (2 Mjż 20,12; Mt 19,19; Ef 6,2).
Mamy
kochać swoje żony:
„Mężowie,
kochajcie swoje żony, jak i Chrystus ukochał Kościół i wydał za
niego samego siebie.”
(Ef 5,25)
„Mężowie,
kochajcie żony i nie odnoście się do nich z goryczą."
(Kol 3,19).
Mamy
też miłować swoje dzieci. Również ich wychowanie ma być
kierowane właśnie naszą do nich miłością.
*
* * *
Ale
ta miłość do ludzi, źle i niewłaściwie pojęta, oderwana od
Bożej miłości i od tej Bożej miłości kryteriów, może stać
się niestety śmiertelną wręcz pułapką.
*
„Napisane
jest bowiem; "Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty!” (1
Ptr 1,16).
Powyższe
słowa to bardzo ważny i jeden z najważniejszych Bożych nakazów.
Co znaczy święty? Święty znaczy dokładnie ODDZIELONY. To co
jest święte – nie może mieć nic wspólnego z tym co jest
„profanum”.
Nie można mieć nic wspólnego z tym światem i z praktykami tego
.świata, nie można mieć nic wspólnego z szatanem:
„Czy
może istnieć harmonia pomiędzy Chrystusem a Belialem? Co ma
wspólnego wierzący z niewierzącym?"
(2 Kor 6,15).
Zwróćcie
uwagę – Co może mieć wspólnego wierzący z niewierzącym, co
może mieć wspólnego dziecko Boże z dzieckiem diabła (patrz 1
Jana 3,10).
*
Miłość
do rodziców nie może uzależniać człowieka od ich nieraz złego
wpływu. Mamy być poddani ich dobremu wychowaniu ale jeśli rodzice
błądzą i oddalają się od Boga, lub wręcz nie znają Boga, nie
zwalnia to dziecka od osobistej odpowiedzialności, za własną
relację z Bogiem i posłuszeństwo – przede wszystkim wobec Boga.
Czytamy
nawet, że wiara i pójście za Chrystusem często właśnie poróżnia
dziecko z rodzicami, a więc syna z jego ojcem i córkę z jej matką
(Mt 10,35). Oddanie życia Chrystusowi bardzo często powoduje, że
wrogami człowieka stają się jego domownicy.
I
często człowiek poznający Boga, nie utwierdzony jeszcze
dostatecznie w wierze ulega presji rodziny, rodziców czy rodzeństwa,
a może najbliższego otoczenia i „daje sobie spokój” z
Chrystusem i Bogiem.
A
przecież Pan Jezus powiedział: „Kto
ojca lub matkę kocha bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien.”
(Mt 10,37).
Pułapką
dla mężczyzny często bywa jego żona i odwrotnie. Z tego też
powodu Wszechwiedzący Bóg już dawno ostrzegał przed mieszanymi
małżeństwami i ich wpływem na rodzinę, ale i na całą
Społeczność.
Przypomnijmy
sobie jaki był skutek, gdy synowie Boży (Setyci) wiązali się z
kobietami ze świata, córkami ludzkimi (Kainitkami) (1
Mjż 6,1-4).
Doprowadziło to do takiego upadku moralnego ludzkości, że Bóg
wręcz „żałował, że stworzył człowieka”:
„Kiedy
zaś Jahwe widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i
że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył
ludzi na ziemi, i zasmucił się.”
(1 Mjż 6,5-6).
Konsekwencją,
jak wiemy była zagłada całej ludzkości poza Noem i jego rodziną,
w wodach potopu.
Gdy
Bóg wprowadził Izraelitów do Kanaanu, kazał im wytępić
wszystkich mieszkańców tej krainy aby nie stali się pułapką dla
Jego ludu. Nie pozwolił na żadne więzi, relacje, przymierza, czy
małżeństwa pomiędzy Kanaanitami a Jego ludem:
„Strzeż
się zawierania przymierza
z
mieszkańcami kraju, do którego idziesz, aby się nie stali sidłem
pośród was.
Natomiast zburzcie ich ołtarze, skruszcie czczone przez nich stele i
wyrąbcie aszery. Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan
ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym. Nie
będziesz zawierał przymierzy z mieszkańcami tego kraju,
aby, gdy będą uprawiać nierząd z bogami obcymi i składać ofiary
bogom swoim, nie zaprosili cię do spożywania z ich ofiary. A także
nie
możesz brać ich córek za żony dla swych synów,
aby one, uprawiając nierząd z obcymi bogami, nie przywiodły twoich
synów do nierządu z bogami obcymi.
Nie uczynisz sobie bogów ulanych z metalu.”
(2 Mjż 34,12-17).
„Gdy
Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której idziesz, aby ją
posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów,
Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów:
siedem narodów liczniejszych i potężniejszych od ciebie. Pan, Bóg
twój, odda je tobie, a ty je wytępisz, obłożysz je klątwą, nie
zawrzesz z nimi przymierza
i nie okażesz im litości. Nie
będziesz z nimi zawierał małżeństw: ich
synowi nie oddasz za małżonkę swojej córki ani nie weźmiesz od
nich córki dla swojego syna,
gdyż odwiodłaby twojego syna ode Mnie, by służył bogom obcym.
Wówczas rozpaliłby się gniew Pana na was, i prędko by was
zniszczył. Ale tak im macie uczynić: ołtarze ich zburzycie, ich
stele połamiecie, aszery wytniecie, a posągi spalicie ogniem. Ty
bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie
wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które
są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną
własnością.”
(5 Mjż 7,1-6).
„Lecz
jeśli sprzeniewierzycie się i połączycie się z resztą tych
ludów, które pozostały z wami, jeśli
zawierać będziecie małżeństwa z nimi i pomieszacie się z nimi,
bądźcie pewni, że Pan, Bóg wasz, przestanie wypędzać te
ludy przed wami, a staną się one dla was siecią i sidłem, biczem
dla waszych boków i kolcami dla waszych oczu, aż wyginiecie z tej
pięknej ziemi, którą wam dał Pan, Bóg wasz.”
(Joz 23,12.13).
Identyczny
nakaz znajdujemy w naukach Nowego Testamentu:
„Nie
wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem na
wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma
wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota
Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym?
Co
wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy
świątynią Boga żywego
- według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził
wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.”
(2 Kor 6,14-16).
Jesteśmy
„Świątynią Boga”, „ludem świętym i wybranym”. To
zaszczyt ale i zobowiązanie.
Czyż
zepsucie przedpotopowej ludzkości wskutek zawierania mieszanych
małżeństw nie jest wystarczającą przestrogą, czy przestrogą
nie są Boże konsekwencje jakie spotkały ówczesną ludzkość z
tego powodu?
Kolejnym
przykładem może być historia Ezawa i Jakuba.
Wiemy,
że Ezaw, któremu przysługiwało prawo pierworództwa (które potem
nierozważnie odsprzedał Jakubowi), wziął za żony Jehudit, córkę
Chetyty Beeriego oraz Bosmat, córkę Chetyty Elona. Czytamy, że
obie były powodem zgryzoty dla Izaaka oraz Rebeki.
Dla
Jakuba Izaak nie chciał pogańskiej żony, dlatego wysłał go do
rodziny Betuela, ojca Rebeki, jego matki z poleceniem, aby wziął
sobie za żonę jedną z córek Labana, swojego wuja. Tak też
postąpił Jakub i poślubił Lee oraz jej siostrę Rachelę, córki
Labana.
Ezaw,
jakby mało zmartwień przysparzały rodzicom obie Chetytki, jako
trzecią żonę poślubił córkę Izmaela - Machalat. Małżeńswta
Ezawa były zmartwieniem jego rodziców.
Jaskrawym
przykładem jak kończy się lekceważenie Bożego Słowa i Bożej
przestrogi jest przykład króla Salomona, najmądrzejszego przecież
z ludzi, jaki kiedykolwiek żył na świecie.
„Król
Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie:
córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki,
z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się
z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą
wasze serce ku swoim bogom. Jednak Salomon z miłości złączył się
z nimi, tak że miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon
drugorzędnych. Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon
zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek
tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak
serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię
Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon dopuścił
się więc tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał pełnego
posłuszeństwa Panu, jak Dawid, jego ojciec. Salomon zbudował
również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze na wschód
od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów. Tak samo uczynił
wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym kadzidła i
składającym ofiary swoim bogom. Pan rozgniewał się więc na
Salomona za to, że jego serce odwróciło się od Pana, Boga
izraelskiego. Dwukrotnie mu się ukazał i zabraniał mu czcić
obcych bogów, ale on nie zachował tego, co Pan mu nakazał. Wtedy
Pan rzekł Salomonowi: Wobec tego, że tak postąpiłeś i nie
zachowałeś mego przymierza oraz moich praw, które ci dałem,
nieodwołalnie wyrwę ci królestwo i dam twojemu słudze.”
(1 Krl 11,1-11).
Jak
wielki był upadek tego wielkiego człowieka. Z miłości do swoich
żon odwrócił się od swojego Boga i zaczął czcić bożki i
boginie swoich 1000 żon i nałożnic. Zaczął cudzołożyć z
wszystkimi ich bożkami i boginkami, zdradzać swojego Boga.
Potężny
mąż Boży i Boży Nazirejczyk Samson, sędzia Izraela, zakochał
się w kobiecie filistyńskiej Dalili, która go zdradziła i wydała
w ręce swoich ziomków – Filistyńczyków.
Achab,
syn Omriego, który został królem Izraelskim wziął sobie za żonę
Izebel, córkę Etbaala, króla Sydończyków i ona skłoniła go do
tego, że odwrócił się od Jahwe i zaczął czcić Baala, któremu
wzniósł ołtarz i świątynię Baalowi w Samarii. Czytamy w Słowie
Bożym jak tragiczny i zgubny wpływ miała Izebel na Achaba. I jak
wiele zła stało się z jej powodu z Izraelu łącznie z
wymordowaniem proroków Bożych.
* *
* *
I
dzisiaj wielu chrześcijańskich pasterzy ulega wpływowi swoich
żon. Wielu tych, którym powierzono pasienie Bożych owiec, bardziej
kocha swoje żony niż Boga i niestety ma to często bardzo zgubny
wpływ na nich samych ale i na Społeczności, którym przewodzą i
które pasą.
Może
dlatego ap. Paweł z taką stanowczością podkreśla rolę
chrześcijańskiej żony i męża jako jej głowy, oraz zabrania
kobietom nauczać i zabierać głos w Kościele. (1 Tym 2,12; 1 Kor
14,35).
Zdarza
się niejednokrotnie, że niewłaściwy charakter żony bierze górę
nad słabością męża i doprowadza do tego, że to żona przejmuje
rolę mężczyzn
w małżeństwie, że to żona chce być głową w tym związku, co
też sprzeciwia się naukom biblijnym, mówiącym, że to mąż jest
głową swojej żony.
Często
pragnienie dominowania przez kobiety wychodzi poza dom i przenosi się
na Społeczność Zboru a nawet Kościoła, gdzie również, nie
tylko chcą zastępować mężów i mężczyzn w ogóle, ale i wręcz
dominować i przewodzić.
Izajasz
pisał: „Ach,
mój lud! Młokos go ciemięży i kobiety nim rządzą.”
(Iz 3,12) i zaraz Bóg dodaje jakie są tego konsekwencje: „Ach,
mój ludu, gubią cię twoi przywódcy i niszczą drogę, którą
pragniesz kroczyć.”
Rozejrzyjmy
się wokoło – czy dziś tak się nie dzieje, czy nie są to słowa
prorocze ale i przestroga?...
Mówi
się, że serce nie sługa i niewątpliwie też niewierzący mąż
stał się powodem upadku wielu chrześcijańskich kobiet i ich
odejścia od Boga.
Zdarza
się, że kobieta wychowywana przez rodziców w karności Bożych
zasad szuka ucieczki od tego „rygoru” w małżeństwie i
„uwolnienia się” od „ciężarów” chrześcijańskiego
wychowania. Szuka więcej luzu, więcej swobody i fałszywej,
nieskrępowanej wolności. Kochający małżonek pragnąc dać
właśnie takie życie i pozorne szczęście małżonce i dlatego
nieraz odstępuje od wielu zasad Bożych, łagodzi nakazy Bożego
Prawa i moralności. Takie małżeństwo stara się nieraz również
własnym dzieciom zapewnić mniej karne wychowanie, oparte na
złagodzonej dyscyplinie lub wręcz pozbawione jej w ogóle. Często
praktykuje się popularne w świecie (i wrogie Bogu ale i rodzicom)
bezstresowe wychowanie.
Bóg
zna zagrożenia, którym człowiek może nie sprostać, dlatego Boża
zasada zabrania poślubiać męża lub żony niewierzących. Ale
miłość jest silna. Zdarza się więc, że ludzie pozornie
przyjmują zasady wiary i członkostwo Kościoła, aby zbliżyć się
do ukochanej lub ukochanego, a w rzeczywistości pozostają osobami
nienawróconymi. Nie ulega wątpliwości jaki będą mieli w
przyszłości a przynajmniej
mogą mieć wpływ na Kościół.
W
tymże duchu ap. Paweł nakazuje aby pasterzem mógł zostać tylko
ten kto dobrze zarządza własnym domem a więc w Bożej
karności utrzymuje i dzieci i relacje z żoną. Aby ten zły i
egoistyczny wpływ nienawróconych żon nie przenosił się na
płaszczyznę zborów i Kościoła.
To
kolejna pułapka miłości, która często staje się sidłem dla
tych, którzy człowiekowi okazują większą miłość niż Bogu.
I
oczywiście nie jest to regułą ale jedynie pokazaniem zagrożeń,
które stwarzają takie sytuacje, a którym człowiek, gdy się
ujawnią może po prostu nie potrafić sprostać.
*
* * *
Istotnym
elementem chrześcijańskiego życia jest wychowanie dzieci i
młodzieży. Ważne jest aby wychowanie to kształtowało przyszłych
pasterzy Kościoła, tych, którzy po swoich rodzicach i
nauczycielach przejmą stery Bożego Kościoła i pieczę nad Bożym
Domem.
To
bardzo odpowiedzialna rola i zadanie.
Każdy
rodzic bez wyjątku kocha swoje dziecko. Każdy pragnie zapewnić
swojemu dziecku jak najlepsze życie, jak najlepsze wychowanie,
wykształcenie i jak najlepszą przyszłość. Każdy marzy dla
swoich dzieci szczęśliwego życia.
Miłość
dla dzieci jest jak najbardziej Bożym nakazem i Bożą wolą.
Ale
jest to bardzo delikatna materia i bardzo odpowiedzialne zadanie.
Często
rodzice w swoim dzieciństwie byli pozbawieni wielu atrakcji, które
dzisiaj są czymś powszechnym. Nie mieli takich zabawek, nie mieli
telefonów, komputerów itp. Chcą dzisiaj aby ich dzieciom tego i
podobnych rzeczy nie brakowało. To też często jest złym
postępowaniem.
W
świecie coraz bardziej popularne staje się tzw. „bezstresowe
wychowanie”. Praktyka, która nie pozwala wychowywać dzieci w
karności, zabrania ich karcenia i tak naprawdę powoduje ich moralne
zepsucie. Dzieci wychowywane tą metodą są nieprzystosowane do
życia, nieprzystosowane do życia w Społeczności i egoistycznie
nastawione do otoczenia.
Metoda
ta sprzeciwia się Bożym metodom wychowawczym, zabrania wychowywania
dzieci według Bożych zasad a zatem sprzeciwia się Bogu i Bożym
zasadom. Jest ona niewątpliwie metodą walki tego świata z Bogiem.
Ta metoda nie tylko uniemożliwia właściwe wychowanie dzieci ale
niszczy rodziny i niszczy autorytet rodziców, a w konsekwencji i
Boga.
Wobec
takiego „ucisku” świata, coraz trudniej, rodzicom właściwie
wychować dziecko i utrzymać je w karności i w moralności. I coraz
łatwiej dodawać własne błędy w procesie wychowywania dzieci.
„Biskup
powinien być nienaganny…. Trzymający dzieci w uległości, z cała
godnością...”
(1 Tym 3,2.4);
„Diakoni
niech będą mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i
własnymi
domami.
(1 Tym 3,12);
„Prezbiterem
może zostać
(TYLKO) ten, kto ma dzieci wierzące nie obwiniane o rozpustę lub
niekarność”
(Tyt 1,5.6).
Niestety
często właśnie rodzice wychowywani w Bożej karności, opartej nie
tyle na dokładnym wyjaśnieniu Bożych zasad, ale na odgórnym ich
narzucaniu i egzekwowaniu, w stosunku do swoich własnych dzieci,
chcą być łagodniejsi, delikatniejsi, bardziej wyrozumiali. Często
zamiast rodzicielskich chcą budować z dziećmi relacje koleżeńskie,
przyjacielskie, partnerskie. Skutkuje to upadkiem szacunku dzieci do
rodziców ale i do zasad wyznawanych przez rodziców. Rodzice,
powodowani miłością lub tym, co nazywają miłością do dzieci
potrafią często odstępować od Bożych zasad, łagodzić te zasady
i liberalizować prawa dotyczące wzajemnych relacji pomiędzy Bożym
ludem a Bogiem i relacji międzyludzkich.
Ludzie
mocni i ugruntowani w wierze, którzy potrafią od samych siebie i od
innych wymagać, upominać się i egzekwować Boże normy i zasady –
całkowicie inne stanowisko zajmują gdy chodzi o własne dzieci.
Brak
stanowczego sprzeciwu wobec odchodzenia od Bożych norm, powoduje
upadek nie tylko poszczególnych ludzi, rodzin, grup ale i całych
zborów.
Osłabione
poprzez liberalizację zasad, pozbawione mocnego, teologicznego
kręgosłupa moralnego, Bożych norm, praw, prawd i zasad, grupy i
społeczności stają się łatwym łupem dla innych zwodniczych i
odstępczych społeczności i grup wyznaniowych, które pokazują
inne normy i zasady, oparte na tzw. „ewangelii taniej łaski” i
przekonują do nich coraz większe rzesze ludzi. I nie ważne staje
się, czy te zasady podobają się Bogu. Ważne że podobają się
ludziom, Wielu ludziom. Ważne że do takich zasad (tak naprawdę
pozbawionych jakichkolwiek zasad, norm i reguł) garną się wielkie
rzesze ludzi omamionych nadzieją złudnej taniej łaski.
Takie
kupczenie Bożym Słowem, nastawione na popularność, poklask i
przychylność ludzi przeciwnym jakimkolwiek ograniczeniom swobody
życia i obyczajów. W konsekwencji nastawione również na mogące z
tego wypływać zyski.
To,
że trzeba się narodzić na nowo, że trzeba stać się nowym,
zupełnie nowym człowiekiem, że stary człowiek musi umrzeć ze
swoimi pożądliwościami, że po prostu trzeba się nawrócić,
upamiętać, pokutować… - to już jest niemodne, nieaktualne, tego
nikt nie chce słuchać. I tak naprawdę zamiast tych prawd, które
odrzuca otrzymuje wszelką obfitość złudnych, kłamliwych i
zwodniczych pseudo obietnic.
Często
młodzi ludzie, którzy zaczynają przejmować stery Kościoła, po
swoich rodzicach i nauczycielach chcą pokazać, że można inaczej,
można lepiej i również coraz bardziej liberalizują Boże zasady.
A
przecież czytamy w Słowie Bożym:
„Uczeń
nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni
wykształcony, będzie jak jego nauczyciel."
(Łk 6,40).
Boże
zasady są niezmienne i lud Boży kieruje się nimi i postępuje
według nich. Bożych zasad nie da się poprawić ponieważ są
doskonałe. A to co jest doskonałe – nie może byż w żaden
sposób ulepszone. Ale w świecie młodzi zawsze starają się być
„mądrzejsi” i niestety niszczą dzieło swoich ojców i
dziadków.
Zamiast
Bożych, często ustanawiają własne priorytety i do nich próbują
dostosowywać kierunek i zasady Kościoła.
Skutkiem
jest coraz większe odstępstwo, coraz większa niewierność i
upadek całych Zborów.
Takie
przykłady również znajdujemy w Słowie Bożym.
Najwymowniejszym
niewątpliwie jest przykład kapłana Helego i jego synów.
„Synowie
Helego byli synami Beliala i nie troszczyli się o Jahwe ani o
obowiązki kapłańskie wobec ludu.
(…) Tak
więc grzech młodzieńców był bardzo wielki wobec Jahwe, gdyż
lekceważyli sobie ofiary [składane] Jahwe.
(…) Heli zestarzał się bardzo. Gdy dowiedział się wszystkiego o
tym, jak poczynają sobie jego synowie wobec Izraela, że ponadto
obcowali z niewiastami sprawującymi służbę przy wejściu do
Namiotu Jedności, rzekł do nich: Dlaczego popełniacie te czyny? Od
całego ludu słyszę o waszych niecnych postępkach. Nie, moi
synowie, niedobre to są wieści, które - jak słyszę - rozchodzą
się pomiędzy ludem Jahwe gorsząc go. Jeśli zgrzeszy człowiek
przeciwko człowiekowi, osądzi go Bóg; jeśli zaś przeciwko Jahwe
zgrzeszy człowiek, któż się za nim ujmie? Ale
nie usłuchali oni głosu swego ojca, bo Jahwe chciał ich
doprowadzić do śmierci.
(…) [Pewnego razu] przyszedł mąż Boży do Helego i rzekł mu:
Tak mówi Jahwe: "Ukazałem się w widzeniu domowi ojca twego,
gdy służył w Egipcie domowi faraona. Wybrałem go sobie spośród
wszystkich szczepów izraelskich na kapłana, by wstępował do mego
ołtarza, by palił kadzidło, by nosił efod wobec mnie; dałem też
domowi ojca twego wszystkie ofiary synów Izraela. Dlaczego więc z
zazdrością patrzycie na ofiary i dary, które kazałem składać w
mojej świątyni? [Dlaczego] bardziej cenisz synów swoich ode mnie
[dopuszczając], by tuczyli się najlepszymi częściami ze
wszystkich ofiar Izraela, ludu mego? Dlatego - wyrok Jahwe, Boga
Izraela - oświadczyłem: Dom twój i dom ojca twego będzie służył
przede mną na wieki, ale teraz - wyrok Jahwe - nie będzie tak! Gdyż
szanujących mnie szanuję, a gardzącymi mną – gardzę. Oto
nadejdą dni, że odetnę ramię tobie i ramię domowi ojca twego, by
nie było człowieka sędziwego w domu twoim. Będziesz widział
uciśnienie przybytku, podczas gdy [Jahwe] obsypie Izraela
dobrodziejstwami a nie będzie człowieka sędziwego w domu twoim na
zawsze. [Ale] jednego [wszakże] pozostawię tobie przy moim ołtarzu,
by [w trosce o niego] niszczały twe oczy, a dusza twoja omdlewała.
Wszelkie potomstwo w domu twoim umrze w sile wieku. A
znakiem dla ciebie będzie to, co się stanie dwom twoim synom,
Chofniemu i Pinchasowi: tego samego dnia umrą obaj."
(1 Sam 2,12.13.17.22-25.27-34).
„Wtedy
rzekł Jahwe do Samuela: Oto ja uczynię w Izraelu coś takiego, że
każdemu, kto o tym usłyszy, zaszumi w obu uszach. Tego
dnia sprowadzę na Helego wszystko, co zapowiedziałem jego domowi,
od początku do końca. Zagroziłem mu, że osądzę jego dom na
wieki: wiedział
bowiem, że jego synowie popełniają nieprawość przeciw Bogu, a
nie skarcił ich.
Dlatego poprzysiągłem domowi Helego: zaprawdę, nie będzie zmazany
na wieki grzech domu Helego ani przez ofiary krwawe, ani bezkrwawe.”
(1 Sam 3,11-14).
„Heli
był bardzo stary, tymczasem jego synowie trwali w złym postępowaniu
wobec Jahwe.”
(1 Sam 3,21).
Pamiętamy,
że zgodnie z Bożą zapowiedzią, jednego dnia zginęli obydwaj
synowie Helego, na wieść o tym Heli upadł z krzesła i złamał
sobie kark
i
umarł. Umarła również żona Pinchasa, podczas nagłego porodu.
Taka
nagła kara spadła na dom Helego na jego synów i na niego samego
„dlatego,
że wiedział że jego synowie popełniają nieprawość wobec Boga i
nie skarcił ich”.
Dzisiaj
wielu jest takich „Helich”, którzy nie potrafią skarcić swoich
dzieci i sprzeciwić się ich odstępczym i bezbożnym działaniom,
działaniom które szkodzą Kościołowi i niszczą go doprowadzając
do rozdarć, podziałów i rozłamów. Ale nie tylko nie potrafią
skarcić swoich dzieci ale powodowani złą miłością, wspierają
wręcz działania swoich dzieci i sprzymierzają się z nimi w złym
postępowaniu.
A
wiemy, że: „Zresztą
muszą być wśród was nawet podziały, aby okazało się, kto z was
jest wypróbowany.”
(1 Kor 11,19).
Jak
napisał ap. Paweł - to co spisano w Pismach Świętych, spisano ku
naszej przestrodze i pouczeniu. Ci, którzy postępują podobnie jak
Heli i jego synowie, powinni zastanowić się nad karą jaka spotkała
Helego i jego synów i potraktować to jako Bożą przestrogę przed
naśladowaniem takiego postępowania.
Godna
przytoczenia jest jeszcze jedna bardzo ważna przestroga:
„Jeśli
ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem
świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście.”
(1 Kor 3,17)
* * *
Jakże
często arogancja młodych jest tak wielka, że depczą po uczuciach
starszych i wiernych Bogu członków Kościoła, nie liczą się z
nikim i z niczym. Tak bardzo zapamiętują się w swoim postępowaniu,
że nie potrafią okazać nikomu szacunku, ani rodzicom, ani braciom,
szczególnie starszym w zborach a nawet samemu Bogu.
To
zresztą jest jednym ze znaków końca tego świata...
„A
wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie
bowiem będą samolubni,
chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący,
nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca,
bezlitośni, miotający oszczerstwa,
niepohamowani, bez uczuć ludzkich,
nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej
rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną
się jej mocy. I od takich stroń.”
(2 Tym 3,1-5).
I
niestety takie zjawiska – takie zachowania obserwujemy na co dzień.
Obserwujemy je również niestety w społecznościach uważających
się za chrześcijańskie. Ale co gorsza obserwujemy równocześnie
bierność, przyzwolenie i aprobatę tych, którzy powinni się temu
przeciwstawić, w pierwszym rzędzie – rodziców ale i pasterzy
zborów i Kościołów. Obserwujemy też bezsilny sprzeciw tych
których to razi, niepokoi i dotyka, sprzeciw, który niknie w
hałaśliwej arogancji i pysze i egoiźmie tych młodych ludzi.
Widzimy
tzw. „Uwielbienia”, które na pewno nie są uwielbieniami dla
Boga ale wskazują raczej na samouwielbienie ich uczestników. A
zachowaniem często okazywana jest pogarda zarówno Bogu, jak i
Jezusowi jak i innym ludziom.
Mamy obowiązek kochać Boga
i Chrystusa, swoich najbliższych, rodziców, dzieci, małżonka...
Ale
w tym chrześcijańskim obowiązku miłości jest pewna pułapka w
którą niestety wpada wielu chrześcijan, często wielu –
wydawałoby się - ugruntowanych w wierze.
Jezus
powiedział w pewnym momencie: „Kto
kocha swego syna bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien, i kto
kocha swoją córkę bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien.”
(Mt 10,37).
To niezwykle trudne wyzwanie
dla każdego z rodziców. Nawet najmocniej ugruntowani w wierze, i
stojący na fundamencie Bożych Przykazań, Bożego Prawa, Bożej
etyki i moralności, często stają się bezsilni i bezradni w
sytuacji, gdy te Boże zasady naruszają i łamią własne dzieci.
Jakże trudno jest potępić
własne dziecko.
Często ukrywa się przykre
fakty, a gdy wychodzą na jaw, próbuje się je bagatelizować,
pomniejszać ich szkodliwość, a nawet naginać Boże zasady i
Prawa.
Pojawia
się swoista dwoistość moralności, gdy głosząc i wyznając Boże
zasady moralne, nagle wobec najbliższych, wobec własnych dzieci
robi się wyjątki. Grzech popełniony przez własne dziecko – to
jakby nie ten sam grzech, o którym mówią Przykazania Boże.
I
chociaż trudno to pojąć - najmocniejsi w wierze, starsi, pastorzy,
biskupi, przywódcy ludu Bożego, ci uważani za filary Kościoła
upadają w sidłach pułapki miłości.
Można zapytać słowami ap.
Pawła:
„Biegliście
tak wspaniale, cóż się stało, kto wam przeszkodził?...”
Tak „łatwo” można
zaprzepaścić zbawienie, całe życie i to doczesne, ale przede
wszystkim wieczne.
Taka postawa powoduje
zgorszenia, nieporozumienia ale i w konsekwencji rozłamy.
Chociaż,
tak naprawdę – czy to jest prawdziwa miłość, kiedy w imię
fałszywej miłości i złudnej radości pozwala się dziecku iść
na zatracenie, jak można spokojnie patrzeć gdy własne dziecko
idzie na śmierć wieczną. Czy to jest prawdziwa rodzicielska
miłość? Czy nie powinno się wszelkimi siłami i nawet za cenę
ewentualnych nieporozumień rodzinnych – ratować własne dzieci.
Niech
Pan Bóg chroni swój lud przed tymi pułapkami i naszymi
słabościami, które nie tylko na takie rzeczy - obrażające
przecież przede wszystkim Pana Boga i Pana Jezusa przyzwalają ale i
nie potrafią się im sprzeciwić i w konsekwencji samym ostać się
w wierze.
Pamiętajcie
żonę Lota, pamiętajcie Salomona i to co jest „marnością nad
marnościami”, pamiętajcie Samosna, pamiętajcie Helego i jego
synów. Pamiętajcie co ich spotkało – to przestroga, dla każdego
kto drwi z Boga i kto stawia własne dzieci, żony, bliskich –
ponad Boga i Jego Prawo.
„Nie
łudźcie się! Bóg nie pozwoli z siebie szydzić! Co człowiek
posieje, to będzie zbierać”
(Gal 6,7)
„Biegliście
tak wspaniale, cóż się stało, kto wam przeszkodził, wytrwać w
Prawdzie?...”
(Gal 5,7)
Czy
to Miłość?…. Czy to wiara….