Gdy
Rzym przyjmował chrześcijaństwo w IV w n.e., w niedługim czasie
zostało ono ustanowione religią panującą w Rzymie (najpierw edykt
tolerancyjny z 313 r., cesarza Konstantyna Wielkiego; oraz Licyniusza
we wschodniej części Imperium, ogłoszony w Mediolanie – dający
chrześcijanom równe prawa z innymi wyznaniami; w 381 r.
chrześcijaństwo zostało uznane za religię panującą. Wreszcie w
391 i 392 za cesarza Teodozjusza zakazano jakichkolwiek praktyk i
obrzędów pogańskich, a poganie zostali usunięci z wszystkich
stanowisk w Imperium Romanum).
Nagle,
w ciągu kilkunastu praktycznie lat wszyscy praktykujący pogańskie
religie musieli porzucić swoje praktyki, przyzwyczajenia, tradycje,
swoje najgłębsze, dotychczasowe przekonania i wierzenia.
Ale
czy… rzeczywiście?
I
tak na przykład stara pogańska maksyma mówiła: „omne trinuum
perfectum” (tylko to co potrójne może być doskonałe). Według
tej maksymy pojedynczy – Jedyny Bóg – nie mógł być doskonały.
Ażeby rozwiać wątpliwości społeczeństwa rzymskiego, wychodząc
na przeciw jego oczekiwaniom – wymyślono pojęcie potrójnego Boga
– tzw. trójcy świętej.
Poganie
musieli kategorycznie porzucić swoje praktyki, w tym święta
pogańskie. Pojawiło się jednak ryzyko, że tradycja i
przyzwyczajenie może okazać się silniejsze.
Najważniejszym,
i chyba najhuczniej obchodzonym w roku świętem były saturnalia, ku
czci boga Saturna, obchodzone 19 grudnia, a od I wieku od 17 do 24
grudnia. Był to czas zabawy i obdarowywania się podarunkami. Z
czasem połączono to święto z obchodami nowego roku. W czasach
późnego cesarstwa saturnalia obchodzono pod zmienioną nazwą
„brumalia” (od
jednego z imion boga Bachusa,
Brumus
lub
od łac.
bruma–
najkrótszy
dzień)
, zachowując wszystkie tradycyjne elementy obchodów. Było to
święto pojednania i równości. Świętowało całe społeczeństwo
Imperium Romanum, niewolnicy na równi z wolnymi. Zawieszano
wówczas prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej, Saturnowi
składano ofiary, a orszaki weselących się ludzi zmierzały przez
całe miasto na uczty i zabawy. Ojców rodzin obdarzano podarkami -
głównie woskowymi świecami i glinianymi figurkami (jako symbol
ofiar z ludzi składanych Saturnowi we wcześniejszych czasach). Jak
taką ugruntowaną i zakorzenioną tradycję wyrugować? Istniało
zagrożenie, że większość społeczeństwa i tak będzie to święto
obchodzić, czym narazi się na odstępstwo i pogwałcenie zasad
chrześcijaństwa. Ale czy można ukarać całe społeczeństwo
kraju, imperium?
Potrzebny
był wyjątkowy pomysł. Zamiast narazić na sprzeniewierzenie całe
społeczeństwo – lepiej było po prostu zaadoptować to święto
dla chrześcijaństwa. Skoro w tym okresie przesilenia rodził się
bóg słońce, skoro czczono boga Saturna – to trzeba było po
prostu to święto – narodziny boga słońce zastąpić narodzinami
„innego” Boga, Boga wyznawanego w chrześcijaństwie. Było to o
tyle łatwe, że nikt nie zna dokładnej daty narodzin Pana Jezusa
(chociaż wiemy z Pisma Świętego, że na pewno nie był to
grudzień!).
W
ten sposób w chrześcijaństwie pojawiło się nowe święto Boże
Narodzenie ku czci narodzin Syna Bożego Jezusa Chrystusa.
„Poszli
i oni za obcymi bogami, by im służyć.” (Jer 11,10)
Chyba
nikt nie zna dokładnej daty wprowadzenia tego święta do liturgii
Kościoła Powszechnego. Ale niewątpliwie trzeba je umieścić w
czasie ustanowienia chrześcijaństwa religią państwową i
zakazania wszelkich praktyk pogańskich.
I
tu pojawia się pierwsze pytanie – pierwsza wątpliwość –
dlaczego w pierwotnym chrześcijaństwie przez blisko lub ponad trzy
wieki nikt tego święta nie obchodził.
Przypominamy,
o czym wspomnieliśmy wyżej, że ta data nie ma nic wspólnego z
rzeczywistym dniem narodzin Jezusa Chrystusa – Pan Jezus na pewno
nie urodził się w Grudniu!
Należy
natomiast z pewnością zauważyć, że gdyby dla Boga i Pana Jezusa
świętowanie narodzin Syna Bożego było ważne i konieczne – bez
wątpienia dokładna data tychże narodzin byłaby wyraźnie
przekazana w Słowie Bożym. A tak nie jest. Można wręcz
powiedzieć, że data ta jest „zakryta”.
Rozważania
o dniu narodzin Jezusa pojawiły się dopiero na przełomie II i III
stulecia, m.in. u Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150-215), który
pisał: "Są tacy, co ustalili nie tylko rok, ale nawet dzień
Pańskich narodzin i twierdzą, że miało to miejsce 28 roku
panowania Augusta, 25 dnia egipskiego miesiąca pachon. […] Inni
wskazują na 24 lub 25 dzień pharmuthi".
Po
przeliczeniu okazuje się, że wcześni wyznawcy Jezusa uważali, że
urodził się on w okolicach 20 kwietnia lub 20 maja! Jako
potwierdzenie, że nie mogło stać się to zimą uważano też
obecność na wypasie pasterzy, którzy zgodnie z ewangeliczną
relacją przyszli złożyć Dzieciątku pokłon. O warunkach w zimie
na terenie Judei mogą świadczyć słowa Pana Jezusa „módlcie
się aby wasza ucieczka nie wypadła w zimie”.
Wprowadzając
do liturgii kościoła to święto wskazywano zresztą wiele różnych
dat – 19 kwietnia, 20 maja, Klemens Aleksandryjski wskazywał na 17
listopada.
Czytamy
w Słowie Bożym,
że Rzymianie zarządzili wówczas spis ludności. Znani
byli z tego, że takie spisy łączyli z panującymi zwyczajami. Spis
w środku zimy (gdyby odbywał się w grudniu) byłby niepraktyczny.
Bardziej logiczny byłby spis tuż po żniwach, który nie odciągałby
ludzi od pracy ani nie narażałby ich na podróżowanie w warunkach
zimowych. Spis
wyznaczony po żniwach jest
tym bardziej prawdopodobny, że Żydzi wtedy przybywali do świątyni
na
siedmiodniowe Święto Szałasów, które wypadało jako Święto
Zbiorów, przypadające we wrześniu lub w październiku.
Tą
porę roku potwierdza również informacja o wypasaniu w tym czasie
na polach trzód.
„Ja
jestem Jahwe, twój Bóg,
którym
cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie
będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (2 Mjż 20,2-3).
W
historii świata i ludów łatwo dostrzec pewną regułę.
Zwycięskie
religie zazwyczaj
przejmują
istniejące już święta religii podbijanych,
żeby zmiana była mniej gwałtowna. Nazywa
się to transmutacją
i
pomaga ludziom przyzwyczaić się do nowej wiary. Wierni
mają święta religijne w te same dni, co dotychczas,
modlą
się w tym samych świętych miejscach, używają podobnej symboliki,
stosują te same praktyki…
i po prostu zastępują dotychczasowego boga nowym.
Na
Dalekim Wschodzie w mitologii indyjskiej czczono
boga Mitrę.
Było to bóstwo wedyjskie.
W kręgu cywilizacji perskiej z czasem urósł on do roli jednego z
ważniejszych bóstw zaratusztrianizmu.
Głównym bóstwem mitraizmu, było jako Sol
Invictus (Słońce Niezwyciężone),
Kosmokratos
(Władca
Kosmosu),
utożsamiane z Heliosem.
25
grudnia poganie
obchodzili pamiątkę narodzin Zeusa,
czczonego z boginią-matką Reą.
Rzymskim
odpowiednikiem Zeusa
był Jowisz,
syn Saturna,
uważany, tak jak grecki Kronos, za (okrutnego) ojca wszystkich bogów
czczonych przez ludzi. Saturnalia
ku
jego czci obchodzono w
dniach 17-24 grudnia.
Dzień
25 grudnia w pogańskich wierzeniach nazywany jest „dniem
narodzin Niepokonanego
Boga Słońca”
(łac. dies natalis Solis Invicti). Historyk Franz Cumont napisał,
że wyznawcy Mitry „święcili niedzielę oraz 25 grudnia, jako
dzień narodzin Słońca”.
Zagłębiając
się w historię obchodów tego święta, zauważymy, że w II w . w
Egipcie pojawiło się święto Bożego Narodzenia obchodzone w
Pierwszym Peretcie, w dniu 11-tym miesiąca Tybi (czyli 6 stycznia) a
więc dokładnie w dniu narodzin boga
Słońca Ajona, patrona misteriów mitrianistycznych i gnostycznych.
(Ajon, Aion – greckie bóstwo czasu. W Mitraizmie znany jako Król
Klucza). W tym samym dniu – według dostępnych danych – już
przynajmniej od połowy III w p.n.e. - obchodzono narodziny
boga Ozyrysa – boga śmierci i odrodzonego życia.
Dla
przypomnienia – tak jak dzień Bożego Narodzenia Kościół
Katolicki przypisał na 25 grudnia, tak na dzień 6 stycznia przypada
święto Epifanii czyli Trzech Króli. (Tym samym adoptując do
wierzeń krk święta ku czci bogów słońca i roślinności).
Pierwszym,
który pisał o narodzinach Jezusa 25 grudnia był w II w. Hipolit
Rzymski.
Wreszcie
ostatecznie - w 325 r. n.e. kościół powszechny przeniósł
ostatecznie święcenie Bożego Narodzenia na dzień 25 grudnia –
czyli na dzień narodzin boga Mitry –
niepokonanego boskiego Słońca, szlachetnego
bóstwa słońca, który narodził się w ubogiej grocie.
„Dlatego,
że porzucili Przymierze Jahwe, Boga swego, a oddawali cześć bogom
obcym i służyli im.” (Jer 22,9)
Cesarz
Konstantyn Wielki, pochodzący z rodziny w której solarny kult Mitry
był bardzo zakorzeniony, po swoim, wątpliwym i podlegającym
dyskusji nawróceniu, przemianował święto niepokonanego boga
słońca (łac. Solis Invicti) na Boże Narodzenie i wywyższył
tygodniowy dzień słońca (łac. dies Solis). Prof. Aleksander
Krawczuk napisał: „Można
rzec bez przesady, że edykt Konstantyna obowiązuje w większości
krajów świata aż po dzień dzisiejszy; ów bowiem ‘dies Solis’
to oczywiście nasza niedziela.”
Konstantyn pragnął w ten sposób zbliżyć pogan do
chrześcijaństwa, w którym upatrywał ideologii scalającej
rozpadające się Imperium Rzymskie. Biskupi rzymscy wspierali jego
dążenia w nadziei, że łatwiej zchrystianizują pogaństwo, choć
stało się raczej na odwrót.
Mario
Righetti napisał: „Kościół Rzymski, aby przyczynić się do
przyjęcia wiary przez pogańskie masy, uznał za właściwe, aby
uchwalić 25 grudnia świętem narodzin Chrystusa, a przez to
odwrócić je od pogańskiego święta, obchodzonego przez pogan w
tym dniu ku czci Słońca Niezwyciężonego” i osłabić ten kult.
Pierwszą
informacją o sprawowaniu publicznych celebracji święta Narodzin
Jezusa jest
notatka na ten temat (zredagowana już w 336r.), opublikowana w
dziele Chronograf
z
354
r.
(zredagowana już w 336 r.).
Zwróćmy
jeszcze raz uwagę na fakt, że święty Dzień Mitry – Święto
Słońca – obchodzono w niedzielę.
Jest
to najkrótszy dzień w roku i najdłuższa noc. Odradza się
„słońce”. Trudno zatem nie uwzględnić w pochodzeniu święta
narodzin boga Słońce.
(Na
marginesie – może mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, ze
aureola otaczająca głowy świętych n a wizerunkach – jest
zapożyczona ze staroegipskiego kultu słońca).
„Żebyście
nie zaczęli naśladować tych wszystkich obrzydliwości,
które
oni czynią ze swoimi bogami,
i
nie grzeszyli w ten sposób przeciwko Jahwe, waszemu Bogu.”
(5 Mjż 20,18).
A
jaka jest geneza
tego solarnego święta.
Obrzędy
związane z przypadającym właśnie w tym okresie przesileniem
zimowym praktykowane były już od najdawniejszych czasów.
Odrzucając
ewolucyjne teorie o ludach pierwotnych i epoce kamienia łupanego,
przyjrzyjmy się znanej nam historii.
Wiemy,
że Noe miał trzech synów: Sema, Jafeta i Chama. Po potopie wraz z
żonami rozeszli się oni po świecie, dając początek nowym
cywilizacjom.
W
historii biblijnej można zauważyć „przerwę” w opisie aż do
czasów Abrahama.
Faktem
jest, że skutkiem tego wkrótce, wszyscy trzej synowie Noego i ich
potomstwo coraz bardziej oddaliło się od Jedynego Boga, coraz
bardziej Jego osoba ulegała zapomnieniu.
W
miejsce coraz bardziej zapomnianego Boga Jahwe, zaczęli oni
przypisywać nadprzyrodzone moce siłom natury. Z biegiem czasu były
to duchowe a wreszcie boskie cechy i atrybuty.
Szybko
zauważono jak wielki wpływ na życie ludzi, na roślinność, na
urodzaj ma Słońce.
Zaczęto
zanosić modły do Słońca o ciepło i o urodzaj. Odprawiano
ceremoniały mające zapewnić sobie jego przychylność.
Ciekawostką
może być fakt, że w wierzeniach niektórych ludów pasterskich
Słońce wyobrażano za oko byka znajdujące się na niebie. (?!).
Wierzono,
że gdy Słońce przestaje grzać u schyłku roku, gdy dni są coraz
krótsze – w zimie – to po prostu umiera, a wraz z nim cała
roślinność. Od grudniowego przesilenia zaczyna zaś powracać do
życia, odradzać się na nowo, by wiosną nów „narodzić się na
nowo” (zmartwychwstawać) wraz z całą przyrodą.
Podobnie
wyjaśniano dzienny ruch słońca nad ziemią. Według Babilończyków
na przykład, Słońce kończąc swą wędrówkę po niebie, u
schyłku dnia wstępowało przez „zachodnie wrota” pod Ziemię,
do pałacu zmarłych, aby rankiem, następnego dnia powrócić na
niebo przez „wschodnie wrota”. W innych wierzeniach, Słońce
było pożerane przez jakiegoś potwora, smoka, który następnie
wypuszczał je na wolność.
Wierzono,
że Słońce płynęło łodzią po niebie albo pędziło po nim
rydwanem zaprzężonym w ogniste rumaki. Z czasem, jak wspomnieliśmy
wyżej, wierzenia te przerodziły się w tzw. kulty agrarne, w
których Słońce, Księżyc były czczone jako bóstwa, ale też
przypisywano różne bóstwa rzekom, jeziorom, górom, a nawet
poszczególnym gatunkom roślin. Znanymi bóstwami występującymi w
takich kultach były występujące parami bóstwa płodności i
urodzaju takie jak: Ozyrys i Izyda; Attis i Kybele; Persefona i
Demeter; Adonis i Afrodyta itp.
Właśnie
w tamtych czasach, na całym świecie, najbardziej rozwinął się i
upowszechnił kult Słońca, od którego zależało światło,
ciepło, obfitość plonów, soczystość pastwisk, ale też klęski
takie jak susza i wysychanie wód. Słońce decydowało o urodzaju
albo nieurodzaju. Od Słońca zależało życie.
Kult
Słońca rozpowszechniony był we wszystkich wierzeniach świata i u
wszystkich ludów.
Na
całym świecie, już w najdawniejszych czasach wznoszono świątynie
ku czci Słońca. Na wszystkich kontynentach, również w Europie.
Często były to obiekty związane również z obserwacją Słońca i
jego ruchów na niebie w różnych porach roku. Czego przykładem
jest np. megalityczna konstrukcja w Stonehenge (ang. wiszący
kamień”) w Anglii, w okolicy Carnac we Francji, czy w Menac w
Bretanii. Obserwacje te miały między innymi pozwalać na dokładne
wyliczanie okresu przesilenia. Widzimy, ze już wówczas przesileniu
zimowemu (ale też w mniejszym może stopniu – letniemu)
przypisywano wielkie znaczenie.
Najczęściej
słyszymy o tym kulcie sprawowanym w egzotycznych częściach świata,
na wschodzie, w starożytnej Persji czy Rzymie, ale kult ten był
bardzo silny również u ludów
Słowiańskich. W
krajach słowiańskich czczono Słońce jako dobre bóstwo, bóstwo
ognia, nieba, słońca - Swaróg, Swarożyc, Dadźbóg). Rodził się
pod koniec grudnia z początkiem zimy, kiedy dzień zaczyna się
wydłużać, przynosząc Ziemi bogate dary. Wiosną, bóg ten stawał
się młodzieńcem i wyzwalał Ziemię spod władzy duchów
ciemności. W lecie poślubiał Ziemię, zwyciężając ostatecznie
złe bóstwa i panował nad światem. Z początkiem jesieni zaczynał
się starzeć, tracić siły oraz władzę, i prawie znikał znad
horyzontu, ukrywając się gdzieś na uboczu lub we wnętrznościach
jakiegoś potwora.
I
tu również obserwowano drogę Słońca po niebie, by wyznaczać
dokładną porę letniego jak i zimowego przesilenia. Starano
się odtwarzać drogę Słońca na niebie. Układano na ziemi
labirynty z kamieni usypując kopce z wejściami w kształcie
ślimacznicy. Na wzniesieniach budowano wejścia w kierunku krążenia
Słońca i odprawiano na nich święte pochody. Wzgórza te oraz
sypane w tym celu kopce, nazywane były przez Słowian Wąwelami lub
Wawelami.
„Nie
będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył,
ponieważ
Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym.” (2 Mjż 20,5)
Święta
ku czci narodzin bogów słońca i światła (ognia) obchodzono
właśnie w dniu zimowego przesilenia.
I
tak Sumerowie, a następnie Babilończycy czcili boga Tammuza,
Egipcjanie – Horusa, Frygijczycy- Attisa, Aramejczyków - Adonisa,
Persowie – Mitrę.
Perski
kult Mitry
był bardzo popularny w Rzymie i na Bliskim Wschodzie. Gdy
chrześcijaństwo stało się religią państwową w Rzymie, by
„osłabić” kult Mitry, a jednocześnie nadać chrześcijańskie
znaczenie pogańskiej tradycji – przyjęto dzień 25 grudnia dla
obchodzenia dnia narodzin Pana Jezusa. Bardzo szybko w Rzymie
przyjęło się to święto ponieważ tak naprawdę nic nie zmieniało
w pogańskiej tradycji i życiu mieszkańców Imperium Romanum.
Dodatkowo – oprócz wpisywania się
w kult Mitry, równocześnie wpisało się to nowe święto w inny
bardzo popularny kult pogański a mianowicie sprawowany w nocy z 24
na 25 grudnia święto boga Ajona, święto przesunięcia Słońca.
Celebracja tego święta odbywała się w nocy z 24 na 25 grudnia w
podziemnym adytonie (miejsce święte świętych) i około północy
(„pasterka - ?”) spełniano obrzędy konsekracyjne. O świcie
odprawiano procesję z miejsca kultu podczas której wierni nieśli
statuetkę dziecka przedstawiającą nowonarodzonego – Boga-Słońce,
urodzonego przez boginię – dziewicę nazywaną Dea Caelestis.
Epifaniusz
z Salaminy w Panarium
LI,
22; w następującym opisie przedstawia narodziny Aiona. "Czuwają
całą noc wśród śpiewów i gry na fletach, które składają w
ofierze wizerunkowi bóstwa; a kiedy kończą nocne święto, gdy kur
zapieje, przy świetle pochodni schodzą do podziemnego sanktuarium i
wynoszą stamtąd drewniany posąg, który nago siedzi na nosidłach;
na czole ma on złoty znak krzyża, a na obu dłoniach dwa inne znaki
tej samej formy, i jeszcze na obu kolanach dwa inne, a te pięć
znaków wykonane jest ze złota. I obnoszą ten drewniany posąg,
siedem razy okrążając centralne pomieszczenie świątyni, wśród
dźwięków fletów i bębnów, piejąc hymny, a po tej procesji
odnoszą go z powrotem do podziemnej komnaty. Jeśli jednak zapytać
ich, cóż to za tajemniczy obrzęd, odpowiadają: W tej godzinie
Kora
porodziła
dziś Aiona".
Przedstawiany
jako muskularny, uskrzydlony mężczyzna z głową lwa (stąd
określenie Deus
Leontocephalus,
łac.,
"bóg lwiogłowy"), opleciony przez węża, ciało pokryte
znakami zodiaku, przedstawiany ze skrzyżowanymi ramionami,z kluczami
w dłoniach, lub kluczem w dłoni. Klucze Aiona to klucze do wrót
przeszłości i przyszłości.
W
274 roku n.e. cesarz Aurelian nakazał by
w tym dniu obchodzono święto synkretycznego kultu Sol
Invictus
–
narodziny
boga Słońca. W ten sposób powstał nowy synkretyczny kult łączący
w sobie elementy mitrianizmu, kultu El Gabala i bóstwa solarnego.
Było to święto państwowe.
„Przewrotny
ten naród (…) ugania się za obcymi bogami,
by
im służyć i oddawać cześć.”
(Jer 13,10)
Święta
przesilenia zimowego związane z kultem odradzającego się słońca
znane było w większością kultur. I tak - Rzymskie Saturnalia,
Perski kult narodzin Mitry, miały u Germanów odpowiednik w postaci
święta Jul
a u Słowian Święta
Godowe.
Celtyckie
Sabaty
były (ale i wciąż są) świętami
obchodzonymi przez czarownice jak też neopogan w związku ze
sprawowanym kultem Ziemi. „Sabaty te są tak stare jak sama Ziemia,
gdyż stanowią integralną część jej charakterystyki”.
Daty
przesileń i równonocy, oraz dni wypadające dokładnie pomiędzy
momentami kolejnych przesileń a równonocy i równonocy a przesileń
są datami Sabatów związanych właśnie z kultem Ziemi, w który
wplata się kult Słońca, „o czym pamięta każdy wyznawca kultu
Ziemi”.
U
Germanów i Normanów sprawowano kult solarny ku czci Odyna.
Jul
(Yule)
- to święto związane z przesileniem zimowym obchodzone w Europie
północnej od czasów starożytnych, związane właśnie z
przesileniem zimowym. Pojawiło się ono na długo przed przyjęciem
chrześcijaństwa.
Yule,
od anglosaskiego słowa "yula", oznacza "koło roku".
Jest to jeden z czterech mniejszych sabatów, jednak mimo tego
określenia, jest to dzień niezwykle ważny. Jest to najdłuższa
noc w roku, kiedy Bogini
(dziewica) wydaje na świat dzieciątko – Boga, Pana Światła i
staje się Boginią Matką. Jest
to święto początku - narodziny nowego roku, nowego życia,
nadziei. Bóg, który umarł w Samhain, rodzi się ponownie. Słońce
powraca, aby ogrzać Ziemię. Czarownice czczą wówczas Boga jako
powracające Boskie Dziecko, które staje się coraz mocniejsze
przynoszące coraz więcej światła, ciepła i życie oraz Boginię
we wcieleniu Boskiej Matki.
I
choć brzmi to jak zapożyczenie z opisu świąt chrześcijańskich,
jest dokładnie odwrotnie, to chrześcijaństwo wchłonęło w siebie
o wiele starszą tradycję.
Początków
tego święta należy upatrywać w pradawnych obrzędach
celebrujących narodziny Mitharsa,
boga Słońca czczonego na wyspach Morza Śródziemnego ok 2000 pne.,
w późniejszych czasach rozprzestrzeniło się po całym kontynencie
europejskim i zostało ubrane w ogromną masę różnorodnych
lokalnych rytuałów. Święto Boga-Ojca-Czasu i Bogini-Matki, święto
płodności, święto nadziei. Święto odradzania się.
W
czasach przedchrześcijańskich germańskie plemiona pogańskie
świętowały Jul od późnego grudnia do wczesnego stycznia,
ustalając datę według kalendarza księżycowego. Po przyjęciu
chrześcijaństwa i kalendarza juliańskiego ustalono rozpoczęcia
święta Jul na 25 grudnia.
W
niektórych kulturach kulminacyjnym punktem obchodu świąt jest
dzień 24 grudnia
–
wtedy to dzieci otrzymują prezenty, przynoszone przez postać
przypominającą Świętego
Mikołaja,
który w Danii nosi nazwę „julemanden”, w Norwegii „julenissen”,
a w Szwecji „jultomten”.
W
Finlandii
święto
nazywa się „joulu”, w Estonii
„jõulud”,
a w Islandii
i
na Wyspach Owczych
„jól”.
Staroangielska nazwa to Geohhol.
Święto
to obchodzono w Irlandii do V wieku, Anglii, Szwajcarii i Austrii do
VII, w Niemczech do VIII, a w krajach słowiańskich do IX-X wieku.
Jednym
z powszechnie wymienianych przodków nazwy „Jul” jest słowo
„hjól” pochodzące z języka staronordyjskiego.
Słowo to oznacza „koło”, identyfikując chwilę, gdy koło roku
znajduje się w najniższym położeniu, gotowe do ponownego
wzniesienia się.
Palenie
tej nocy świętego ognia (Coel Coeth) symbolizowało odrodzenie się
Słońca.
I
tak, jak odradza się słońce, odradza się i dusza, a Zimowe
Przesilenie jest dowodem, że po nocy zawsze przychodzi dzień.
Dlatego też wszyscy gromadzą się w zamkach, domach i karczmach, by
z tymi, których najbardziej kochają dzielić się pięknem i
miłością, by wybaczać, rozumieć i obdarzać prezentami. No i
oczywiście po to,żeby jeść, pić i bawić się do woli!
Yule
- święto Bożego Narodzenia, Rytuał Zimy, Pełnia Zimy, obchodzony
jest każdego roku pierwszego dnia zimy.
Tradycyjnymi
roślinami i ziołami były: laur, jagoda wawrzynu, święty oset,
cedr, rumianek, rośliny zimozielone, boswellia/kadzidłowiec,
ostrokrzew, jałowiec, jemioła, mech, dąb, sosnowe szyszki,
rozmaryn i szałwia.
Ołtarze
tradycyjnie dekorowane są:
gałązkami jemioły, ostrokrzewu, małymi choinkami, girlandą
kolorowych lampek, kartkami bożonarodzeniowymi, świecą w kształcie
Kriss Kringle (Święta Yule), prezentami owiniętymi w kolorowy
świąteczny papier, także ręcznie robionymi wianuszkami.
Tradycyjnymi
wonnymi kadzidłami były:
jagoda wawrzyn, cedr, sosna i rozmaryn.
Święte
kamienie sabatu Yule, to:
kocie oko i rubin.
Bóstwami
tego sabatu były: Lucina
(rzymska bogini księżycowego misterium), Frey
(skandynawski bóg płodności, bóstwo utożsamiane z pokojem i
dobrobytem), Attis
(frygijski bóg urodzaju), Dionizos
(grecki bóg wina), Woden
(naczelny bóg Teutonów) oraz, oczywiście, wesoły stary Kriss
Kringle
(pogański bóg święta Yule, utożsamiany z duchem okresu świąt
Bożego Narodzenia).
Palono
świece w kolorach:
czerwony,
zielony, biały, żółty, srebrny.
Tradycyjne
potrawy to:
pieczony
indyk, orzechy, ciasta z owocami, zawijańce z kminkiem, napój z
grzanego piwa z ubitym jajkiem, także grzane korzenne wino.
Podczas
tej nocy, starożytni obawiali się, że Słońce może nie powrócić
ponownie, więc ogromne ogniska były budowane na wzgórzach
(symbolizujące słońce), dla udzielenia mu światła i energii,
tak, żeby mogło powrócić na kolejny rok. Zwróćmy uwagę, że
świętowanie Bożego Narodzenia jest niezmiennie związane z
paleniem świec, świateł (m.in. na choinkach).
W
tradycjach pogańskich to święto, Yule, związane z zimowym
przesileniem jest świętem zwycięstwa światła nad ciemnością.
Tak więc światło czczone w Yule jest miłością, którą wynosi
się z domu i która na drodze dorosłego życia daje siłę do walki
z ciemnością - z trudami życia, bólem i nieszczęściem. Wiąże
się ten czas z powrotem ciepła i słońca. Dlatego symbolem święta
Yule jest palenie kłody/polana Yule. Nawiązaniem do tego jest
dzisiejsze palenie świec.
Yule
m.in. jest
to świętowanie radości przynależenia i wartości więzi rodziny,
oraz bliskich relacji i dobrej woli do całej ludzkości. Odpowiednia
pora na przeprowadzenie rytuałów oczyszczających, poprawiających
zdrowie i właśnie poprawiających relację z bliskimi.
Yule
to świętowanie światła i duchów, aby połączyć całe życie i
naturę. Dzielenie się energią z totemami. Przeznaczanie czasu, by
dawać ‘dary’ i podziękowania.
Praktykowane
są też medytacje. Podczas tej nocy, dla rytuałów yule, czy
medytacji
powinno się zapalić jedną czerwoną świecę (czerwony
symbolizujący energię Słońca) i pozwolić jej palić się całą
noc, aby zaznaczyć to i utrzymać to święto świętym.
Praktykowano
magię, odprawiano rytuały, składano ofiary, śpiewano „kolędy”,
wróżono co przyniesie wiosna, noszono do domu zbożowe laleczki.
Podczas
święta Jul praktykowano wywoływanie i kontaktowanie się z duchami
i demonami, które w tym okresie wychodziły na ziemię.
Wróżono
ze skórek od jabłek, z
wieńców, z kulek ulepionych z ciasta i rybich ości, z gwiazd i z
szadzi, która zwiastuje dużo mleka i miodu, a także ze snopków
słomy. Wytrząsano z nich ziarno i jeżeli wypadła parzysta liczba,
ktoś mógł liczyć na szybki ożenek. Ciągnięto również źdźbła.
Wyciągnięcie zielonej trawki oznaczało to, że można liczyć na
ślub w najbliższym karnawale. Im bardziej źdźbło zwiędnięte,
tym dłuższe czekanie. Pożółkłe oznaczało staropanieństwo.
Popularne było (i jest) również umieszczanie pod talerzami
rozmaitych przedmiotów. I tak, węgiel oznaczał żałobę, sól -
łzy, chleb - dostatek, pierścień - wesele, a mirt – zaręczyny.
Panny
po wieczerzy wigilijnej powinny pozamiatać podłogę, wyjść przed
dom i powiedzieć słowa „szczekaj
pies, gdzie mój kawaler jest”.
Od strony, z której rozlegnie się szczekanie psa przyjdzie
przyszły narzeczony.
Średniowieczny
anglosaski uczony, Beda
Czcigodny,
w swoim dziele Historia
ecclesiastica gentis Anglorum
twierdzi, że misjonarze chrześcijańscy, którzy wysyłani byli do
nawracania germańskich ludów północnej Europy, mieli tak naprawdę
za zadanie otoczyć istniejące obrzędy pogańskie chrześcijańską
symboliką, aby - przyzwalając lokalnym plemionom na zachowanie
zewnętrznych oznak swojej tradycji i praktyk ułatwić jej przyjęcie
chrześcijaństwa, adoptując te tradycje i praktyki do sprawowania
kultu Boga chrześcijan, a nie do pogańskich „diabłów”. W ten
sposób Boże Narodzenie
powstało
z połączenia historii o narodzinach Jezusa z Nazaretu
–
centralnej postaci chrześcijaństwa – z istniejącymi w północnej
Europie tradycjami Jul.
W
ten sam sposób doszło do powstania współczesnych wersji
Wielkanocy,
Halloween czy Dnia Wszystkich Świętych
–
w tych przypadkach również schrystianizowano zwyczaje pogan.
Ażeby
usprawiedliwić adoptowanie przez chrześcijaństwo pogańskiego
solarnego święta, przytaczano argumenty, że Jezus jest nazywany
jest w Piśmie Świętym: „Słońcem Sprawiedliwości”,
„Światłością Świata”, czy „Światłem na oświecenie
pogan”.
Zatem
– aby przyciągnąć pogan do Kościoła, postanowiono nie
pozbawiać ich, pielęgnowanych i obchodzonych przez nich pogańskich
– obcych Bogu świąt, Kościół adoptował te święta, nadając
tym pogańskim obrządkom chrześcijański charakter i chrześcijańską
nazwę.
Ale
święto Jul – jest wciąż celebrowane we współczesnym świecie,
Jul jest wydarzeniem ważnym dla germańskich
neopogan, w tym przez wyznawców religii Wicca, rozpowszechnionej w
Europie i Ameryce, kultywującą przedchrześcijańskie tradycje
Yul. Została
ona zainicjowana przez emerytowanego brytyjskiego urzędnika, Geralda
B. Gardnera,
prawdopodobnie w latach
40. XX wieku,
ale upubliczniona dopiero od roku 1951.
Wicca
jest religią dualistyczną,
zaś przewodnimi bóstwami są Potrójna Bogini
oraz
Rogaty Bóg (utożsamiany ze starożytnymi postaciami o różnych
kształtach, ale zawsze z rogami, byk?; pod tymi postaciami kryły
się wiedźmy, ale też i diabeł, przedstawiany przecież właśnie
z rogami).
Nieodłącznym aspektem jest praktykowanie ceremonialne magii, idącej
w zgodzie z kodeksem etycznym znanym jako wiccańska porada (ang.
Wiccan
Rede).
Kolejną charakterystyczną cechą jest obchodzenie świąt
związanych z porami roku.
W
wierzeniach Wicca znalazły się takie elementy jak wianki,
tradycyjnie palone kłody, dekorowanie drzewek, dekorowanie domostw
jemiołą, ostrokrzewem czy bluszczem, obdarowywanie prezentami, a
nawet kolędowanie
–
wszystkie te elementy uznawane są za święte. Niektóre grupy
upamiętniają w ten sposób powrót słońca pod postacią Freya. W
większości tradycji wywodzących się z religii Wicca
święto pochodzące od Jul obchodzi się również jako czas
ponownych narodzin Wielkiego Bóstwa, przychodzącego pod postacią
nowego słońca, rodzącego się przy przesileniu.
Święto
to często jest szczególnie celebrowane przez wyznawców Wicca tuż
przed wschodem słońca, aby móc zobaczyć namacalnie ukoronowanie
ich praktyk i wysiłków. Zapalane jest wiele świec i ognisk
mających przywitać powracającego Boga. Bogini zapada w drzemkę,
odpoczywając po porodzie i pracy. Jest to radosne święto,
przypominające swoimi obrzędami o reinkarnacji i wiecznym cyklu
odradzania świata, który nigdy się nie zakończy.
Wschód
słońca w ranek Yule był przyczyną do radowania się, zapewnienia,
że życie powraca, wbrew zimnu i ciemności zimy. Festiwal był
świętowany z ucztowaniem, dawaniem prezentów, śpiewami i tańcem
w towarzystwie rodziny i przyjaciół.
„Porzucili
przymierze Pana, Boga swego,
a
oddawali cześć bogom obcym i służyli im...” (Jer
22,9)
Na
ziemiach słowiańskich już
we wczesnym średniowieczu było obchodzone pod postacią darów
składanych
Welesowi (bożkowi
ziemi, zaświatów i magii),
nosiło
nazwę
Godowego Święta – Godów,
Godowe Święto, Szczodre Gody, Święto Zimowego Stania słońca to
pradawne święto Słowian, przypadające na okolice przesilenia
zimowego. Było to święto związane z kultem solarnym a jego
symbolem była swastyka. Symbolizowało zwycięstwo światła nad
ciemnością, bóg Swaróg – Słońce znów zaczyna odzyskiwać
panowanie nad światem.
Święto
Godowe,
Hody,
Kraczun,
Szczodre
Gody,
kaszubskie Gòdë,
rosyjskie Коляда́
było świętem przesilenia poprzedzonym Szczodrym
Wieczorem.
Zwycięstwo światła nad ciemnością symbolizuje czas, w którym
zaczyna przybywać dnia, a nocy ubywać – tym samym przynosząc
ludziom nadzieję, optymizm oraz radość.
Podczas
Godowych Świąt wróżono przebieg przyszłego roku np. pogodę i
zbiory. Obserwując stan pogody w ciągu kolejnych dwunastu dni
czyniono wróżbę do odpowiednio kolejnych miesięcy roku. Ścielenie
słomy lub siana pod nakryciem stołu służyło wróżbom
określającym przychylność losu na podstawie wyciągniętych
słomek. Niektórzy badacze podają, iż rozścielenie siana pod
miskami z jadłem miało na celu obłaskawienie sprawującego pieczę
nad rodziną demona Siema,
albo też bóstwa zboża i pól – Rgieła.
Okresowi Szczodrych Godów towarzyszył również zwyczaj
kolędowania,
który pierwotnie związany był z radosnymi pieśniami noworocznymi
oraz wywodzącym się jeszcze z tradycji słowiańskiej Turoniem
(patrz ros. Коляда́).
Obchody
Święta Godowego praktykują do dziś zarejestrowane oficjalni
związki wyznaniowe kultywujące wierzenia słowiańskie.
W
mowie dawnych Słowian słowo "god" oznaczało "rok".
Oryginalnie nazwą "gody" określano czas przejściowy
pomiędzy starym i nowym rokiem. Czas "styku" starego i
nowego godu - stąd nazwa miesiąca "styczeń".
Nazwa
Gody
do dzisiejszego dnia funkcjonuje jeszcze w polskim folklorze oraz w
języku kaszubskim ("Godë"),
czeskim ("Štědry
Den"
- 24 grudnia) i łużyckim. Polska inteligencja nazwy "Gody"
przestała używać w osiemnastym wieku; termin ten pozostał jednak
wciąż żywy wśród ludu. Przetrwał on w wielu znanych do dzisiaj
przysłowiach. (W księdze Przysłów Adalberga znajduje się 14
haseł dotyczących Godów w sensie Bożego narodzenia). Terminem
"Gody" określano czas od dzisiejszego Bożego Narodzenia
do święta Trzech Króli. Wszystkie wieczory pomiędzy tymi świętami
nazywano "świętymi", co jest pozostałością po
rozciągniętych w czasie oryginalnych Szczodrych Godach ("szczodrych
wieczorach"). Podczas trwania Godów zaprzestawano wszelkiej
pracy fizycznej i spędzano czas na wzajemnych odwiedzinach,
przyjmowaniu gości, obdarowywaniu się prezentami i śpiewaniu
tradycyjnych, starych pieśni.
Duchowieństwo
chrześcijańskie, nie mogąc wyplenić tych zwyczajów wśród
prostego ludu, który w sprawach obyczaju i tradycji jest zawsze
bardzo konserwatywny, umiejętnie zmieniło ich znaczenie zastępując
je jasełkami i śpiewaniem kolęd o narodzeniu Chrystusa. W ten
sposób zaczęto czcić narodziny Jezusa, zamiast narodzin Słońca,
które lud świętował w czasie Godów od wieków. Tradycją tego
wieczoru było rozdawanie, początkowo tylko dzieciom i krewnym,
upominków i tradycyjnych pierogów zwanych "szczodrakami".
Zwyczaj ten dzisiaj przerodził się w tradycję obdarowywania
prezentami bliskich w Wigilię. Szczodry Wieczór kończył
wspomniany wyżej czas "świętych wieczorów".
Czas
Szczodrych Godów jest to czas śmierci starego słońca i narodzin
młodego, końca poprzedniego roku i początku nowego. Gody
obchodzone były w sposób wesoły - czas spędzano na ucztach,
zabawach i radowaniu się. Okres przepełniony był nadzieją na
rychły powrót ciepłych dni i koniec bardzo trudnej dla ludzi zimy
- koniec czasu śmierci, rozpoczęcie czasu obrastania nowego Słońca
w siłę.
Ważnym
elementem pradawnych Szczodrych Godów było rytualne obchodzenie
domów z figurą symbolizującą nowonarodzone Słońce. Zwyczaj ten
zmieszał się z mitologią chrześcijańską, dając różne wersje
przypowieści zwiastowania gwiazdą betlejemską, zwyczaj wyglądania
pierwszej gwiazdy, a także bardzo ważny atrybut obchodzących domy
kolędników – gwiazdę.
Stąd
w dzisiejszej terminologii, termin "gody" staje się
synonimem terminów: "gody", "godowanie", "godny"
oznaczających bogate uczty i biesiady (w szczególności weselne) i
doniosłą (echo sakralności) wspaniałość.
Podczas
trwania Godów zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano
czas na wzajemnych odwiedzinach, przyjmowaniu gości, obdarowywaniu
się prezentami i śpiewaniu tradycyjnych, starych pieśni co
duchowieństwo chrześcijańskie, jak wspomnieliśmy wyżej
umiejętnie
zmieniło ich znaczenie zastępując je jasełkami i śpiewaniem
kolęd o narodzeniu Chrystusa.
W ten sposób zaczęto czcić narodziny Jezusa, zamiast narodzin
Słońca, które lud świętował w czasie Godów od wieków.
Tradycją tego wieczoru było rozdawanie, początkowo tylko dzieciom
i krewnym, upominków i tradycyjnych pierogów zwanych
"szczodrakami". Zwyczaj ten dzisiaj przerodził się w
tradycję obdarowywania prezentami bliskich w Wigilię.
„Nie
chodźcie za obcymi bogami, by im służyć i cześć oddawać,
ani
nie pobudzajcie Pana do gniewu uczynkami waszych rąk.”
(Jer 25,6)
U
Indian Ameryki Północnej przesilenie
zimowe było obchodzone jako święto wewnętrznego światła.
Jest to pora roku, kiedy siły ciemności są u szczytu sił. To czas
dla wojownika światła, aby pokazał swą wartość. Starano się
ucieleśnić wewnętrzne światło, które będzie świecić i pokona
ciemność. Ceremonia ta obejmowała dwadzieścia cztery godziny
czuwania. Jedna osoba przez całą noc odprawia rytuały przed
ołtarzem, podczas gdy inni troszczą się o święty ogień.
Wygaszany jest „stary ogień” i zapalany „nowy”.
Odmawiając
modlitwy i odpowiednie rytuały do domu przynosi się świerk, który
symbolizuje Nowy Rok. Dolne cztery gałęzie są obcinane i służą
do wymiecenia starego roku. Następnie są one palone w świętym
ognisku, żeby energia kończącego się roku uleciała z dymem. Na
koniec drzewko jest umieszczane na honorowym miejscu i dekorowane
życzeniami na nadchodzący rok.
U
Indian Hopi odprawiane jest święto pod nazwą Soyal. Świętu
towarzyszy szereg obrzędów, mających na celu wybudzenie słońca z
zimowego snu.
Hopi
wymieniają się prezentami i życzeniami.
„Dlaczego
pobudzacie Mnie do gniewu uczynkami waszych rąk,
składając
ofiary obcym bogom.”
(Jer
44,8)
Podobnie
na półkuli południowej, w Ameryce południowej, w państwie Inków,
obchodzono Inti
Raymi -
"Festiwal
Słońca",
przypadający 21 lub 22 czerwca, w dzień przesilenia zimowego i
najkrótszy dzień roku – początkujący narodziny Słońca i jego
coraz dłuższego pobytu na Ziemi. Rdzenne społeczności we
wszystkich andyjskich krajach Ameryki Południowej świętują
przesilenie zimowe organizując ceremonie, które mają sprowadzić
Słońce z powrotem. Jest to święto pochodzenia inkaskiego na cześć
Słońca jako źródła światła, ciepła i życia, a zarazem
początek sezonu zasiewów. Nazwa Inti
Raymi pochodzi
z języka keczua: inti
oznacza
"słońce", raymi
–
"festiwal".
Dla
boga Słońca Inkowie zbudowali wiele świątyń. Znana jest np.
Piramida Słońca z Teotihuacan z czasów Azteków.
U
Azteków prawdziwie
wielkie święto Przesilenia – VI/ VII przychodzono, kiedy co 52
lata powtarzało się kompletne koło kalendarzowe, tzn. data
tzolk'in
+
haab
była
identyczna jak 52 lata wcześniej. Mezoamerykanie odprawiali wtedy
huczną ceremonią nowego ognia. Poszczono, oczyszczano się,
zaprzestawano pracy, skłądano ofiary z krwi, niszczono stare
przedmioty i zachowywano ciszę.
Wierzono,
że w tych dniach świat był w poważnym niebezpieczeństwie,
ponieważ obawiano się, że w czasie przejścia z jednego cyklu w
kolejny żeńskie bóstwa Tzitzimime mogłyby zstąpić z nieba i
pożreć ziemię.
O
zachodzie słońca ostatniego dnia w roku procesja kapłanów ze
świątyni ognia wyruszała z centrum ceremonialnego Tenochtitlan w
stronę góry na wschodnim brzegu jeziora Texcoco, gdzie na szczycie
wygasłego wulkanu znajdowała się platforma świątynna. W tym
czasie w całym Imperium Azteckim były wygaszane ognie i wszyscy
patrzeli na szczyt góry, dobrze widoczny w całej Dolinie Meksyku.
Kiedy konstelacja zwana przez Azteków "patykiem do rozpalania
ognia" (Pas Oriona) wzniosła się ponad horyzont, na szczycie
Huixachtlan składano ofiarę z człowieka i na jego piersi rozpalano
nowy ogień. Kiedy pojawiły się pierwsze iskierki, ogłaszano
rozpoczęcie nowego koła kalendarzowego i rozpalano ogromne ognisko.
Od tego ogniska zapalano pochodnie, które posłańcy roznosili do
wszystkich świątyń, gdzie rozpalano świątynne paleniska.
Następnie ze świątyń ogień był roznoszony do prywatnych domów.
W
Chinach
w czasie przesilenia zimowego świętuje się Dongzhi
W
Szweckiej tradycji zachowało się święto Święta
Łucja, które
związane z przesileniem zimowym odegrało wielką rolę w szwedzkim
luteranizmie. Wówczas
przypada najdłuższa noc w roku.
Paradoksalnie
nazwa święta ma niewiele wspólnego z uczczeniem pamięci
sycylijskiej męczennicy Łucji, żyjącej w IV w. Szwedzka „Święta
Łucja” nawiązuje do etymologii imienia Lucia, oznaczającego
światło, a także do pogańskiej tradycji przezwyciężania sił
ciemności. Tej najdłuższej w roku nocy towarzyszyła nadzieja na
powrót światła na Ziemię. Zwyczaj ten najprawdopodobniej narodził
się na przełomie XVI i XVII w. w rejonie Västergötland, a w całej
Szwecji rozpowszechnił się dopiero w XIX wieku.
Na
Bahamach, Jamajce, Belize itp. w obchody święta Bożego narodzenia
wplecione są elementy tradycji voodoo.
„Nie
będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Jahwe ma na imię
Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym.” (2 Mjż 20,34)
Ze
świętami związanymi z przesileniem zimowym związanych jest wiele
nieodłącznych i charakterystycznych symboli, elementów, które
również odnajdujemy we wszystkich praktycznie odmianach i u
wszystkich ludów i ich pogańskich wierzeniach.
Bez
wątpienia przede wszystkim jest to światło
– ogień
palony na cześć, Słońca, na pamiątką Słońca i aby wskazać
drogę powracającemu Słońcu.
W
Perskim kulcie Mitry
palono
pochodnie przy świetle których z podziemnego sanktuarium wynoszono
figurę nowonarodzonego bożka Mitry.
W
Jul (Yule) palenie tej nocy świętego ognia (Coel Coeth) symbolizuje
odrodzenie się Słońca.
Palone
są świece w kolorach: czerwony, zielony, biały, żółty,
srebrny, symbolizujące odradzające się słońce. Prostym sposobem
na zapewnienie sobie szczęścia było zapalenie trzech świec w
kolorach: białym, zielonym i czerwonym, ze słowami: „Biała na
zdrowie, zielona na pieniądze, czerwona na miłość” i
pozwoleniem aby spaliły się do końca.
Podczas
tej nocy, starożytni, w obawie, że Słońce może nie odnaleźć
drogi powrotnej i nie może nie powrócić, budowali i palili na
wzgórzach ogromne ogniska aby udzielić Słońcu światła i
energii, i wskazać drogę, tak, żeby mogło powrócić na kolejny
rok. Dla
rytuałów yule, czy medytacji koniecznie trzeba było zapalić jedną
czerwoną świecę.
Na
tradycyjnym wieńcu Yule lub choince pali się świeczki
symbolizujące odrodzenie się słońca.
Wyznawcy
Wicca zapalają wiele świec i ognisk mających przywitać
powracającego Boga. Oraz palą kłodę/polano Yule, symbolizuje
palące się słońce, światło , które przynosi szczęście,
zdrowie i dobrobyt dla domu w przyszłym roku.
W
wigilię Yule ścina się drzewo, z namaszczeniem ciągnie je za
wierzchołek do domu i wieczorem pali, polewając je wcześniej
olejem i grzanym winem i posypując solą, a wtedy ogień Yule niczym
słońce ogrzewa i rozjaśnia domy i serca swoimi migoczącymi
płomieniami. Szczątki kłody są zbierane, zawijane w płótno i
przechowywane do następnego Yule. W Temerii drzewo zostało jednak
zastąpione przez... ciasto! Ogromną roladę udekorowaną lukrem,
różami i ostrokrzewem.
Znana
jest jeszcze inna praktyka związaną z kłodą, polanem Yule.
Oryginalnie była ona wykonywana z dębowego drzewa i stanowiła
część domowego ołtarzyka. W kłodzie żłobiono trzy otwory, w
których paliły się świece. Całą kłodę obkładano
ostrokrzewem, jemiołą i świerkowymi gałązkami, symbolizującymi
zjednoczenie Boga i Bogini. Kłoda Yule płonęła w domowym ognisku
przez 12 nocy świątecznego okresu. Przez cały następny rok
trzymano ją w domu w bezpiecznym miejscu, aby chroniła domowników
przed chorobami i innymi nieszczęściami. Z jej popiołów robiono
amulety wzmagające płodność i ochraniające całą rodzinę.
Kłoda
Yule jest odpowiednikiem świętojańskiego ogniska, które rozpala
się w noc letniego przesilenia, czyli najdłuższą noc w roku.
Wokół płonącej kłody układa się jemiołę, świętą roślinę
Druidów, kapłanów starożytnych Celtów. Uważano, że jemioła
pomaga kobietom zajść w ciążę.
U
Słowian przesilenie zimowe poświęcone było także duszom zmarłych
przodków. By dusze zmarłych mogły się ogrzać palono na
cmentarzach ogniska i organizowano rytualne uczty, z którymi w
późniejszym okresie przeniesiono się do domostw. Palono też
świeczki na podłaźnikach.
Zwyczaj
ten przeniósł się na oświetlanie świecami a później lampkami
choinek. Oświetlenie
choinki
miało bronić
dostępu złym mocom, a także miało odwrócić nieżyczliwe
spojrzenia ludzi (zły urok). Później w chrześcijańskiej
symbolice religijnej wskazywało natomiast na Chrystusa, który
według tych wierzeń miał być światłem dla pogan.
U
Indian Ameryki Północnej palono święty ogień. Ceremonia
świętowania przesilenia zimowego obejmuje dwadzieścia cztery
godziny czuwania. Jedna osoba przez całą noc odprawia rytuały
przed ołtarzem, podczas gdy inni troszczą się o święty ogień.
Następuje także
wygaszenie starego ognia i rozpalenie nowego.
U
Irokezów spalano tytoń aby przywołać Stwórcę.
Podczas
„Świętej Łucji” w Szwecji, rozdawane są przysmaki –
bułeczki i pierniczki, przez dziewczynkę ubraną w białą suknię
z wieńcem na głowie, w który wplecione są świece.
„Niech
nie będzie u ciebie boga innego.
I
nie kłaniaj się bogu obcemu!” (Ps 81,10)
Szczególne
miejsce w sprawowaniu obrzędów mają miejsce rośliny, a zwłaszcza
wiecznie zielone oraz iglaste. Dzisiaj jest to popularna choinka,
która musi stać w każdym domu.
Już
w Starym Testamencie czytamy jak wielkie znaczenie dla pogan miały
święte drzewa.
Choinka
– to drzewo, które w wielowiekowych pogańskich tradycjach było
wykorzystywane przy różnych świętach i również wieszano na niej
różne ozdoby i świecidełka. Świerk lub jodła, rzadziej sosna
pierwotnie związane przedchrześcijańską tradycją i kultem
wiecznie zielonego drzewka.
Starożytne
ludy przynosiły drzewko do domów i przystrajali je świecami i
jabłkami ku czci Starych Bogów, symbolizujące dary jakie dawali
człowiek przez cały rok.
Dzisiaj
ma łączyć dwa stare światy - świat przedchrześcijański z
biblijnym.
W
wielu kulturach drzewo, zwłaszcza iglaste, uważane było i
niejednokrotnie dotąd jest za symbol życia i odradzania się,
trwania i płodności. Jodły,
czyli "wiecznie zielone drzewa” były czczone, jako magiczne,
ponieważ utrzymują zieleń przez ciemności zimy i był to dla nich
znak, że Ziemia sama będzie również zielona ponownie po długiej,
surowej zimie.
Wśród
zwyczajów praktykowanych u germanów i ludów nordyckich, na
początku był wieniec Yule. Wieńce,
okrąg, symbolizują "Koło Życia ",
ze wszystkimi jego obchodami lub Sabatami, i przypomina, że słowo
"Yule" oznacza "koło".Ten symbol koła czasu ma
bardzo wiekową historię. Wykonywany jest z gałęzi drzew
iglastych, które od zamierzchłych czasów były czczone przez
Celtów, gdyż nie zrzucały na zimę igliwia, tak jak inne drzewa -
liście, lecz były zielone przez cały rok. W okresie zimowego
przesilenia wiccanie ozdabiają wieniec gałązkami ostrokrzewu i
dębu, symbolizującymi blednące i rozjaśniające się słońce,
jak i niewielkimi wiankami splecionymi z iglastych gałązek,
symbolizującymi powtórne narodziny.
Germanie
zapalali w Jul, ognisko umieszczone w wieńcu – kręgu, wykonanym z
gałęzi o zielonych liściach, co miało symbolizować właśnie
słońce.
No
i – żeby TRADYCJI stało się zadość – w 1893 roku ewangelicki
pastor Johann Hinrich Wichern, wpadł na pomysł zapalania świec w
drewnianym kole, codziennie do Wigilii zapalano 24 świece. Wkrótce
koło to zostało zastąpione wieńcem adwentowym
na styl wieńca Yule, z czterema świecami zapalanymi w każdą
niedzielę adwentu.
Kłodę
Yule - Całą
kłodę obkładano ostrokrzewem, jemiołą i świerkowymi gałązkami,
symbolizującymi zjednoczenie Boga i Bogini.
Kilka
zwyczajów związanych jest także z zimo zielonymi roślinami, które
w Yule symbolizują nadzieję.
Do
tradycyjnych elementów obchodów Jul należą:
przystrajanie jodły, lub wieńca
(Na drzewku zawieszano naturalne ozdoby, np. saszetki z wonnymi
ziołami, jabłka, symbolizujące płodność Ziemi), pomarańcze,
suszone plasterki cytryn, orzechy, laski cynamonu czy pierniczki. Na
drzewku Yule oprócz ozdób powinno się umieścić płonące
świeczki.). Przyozdabiano drzewka przedmiotami, których chciałoby
się mieć pod dostatkiem przez cały rok: monetami - na bogactwo,
owocami - na pomyślne zbiory, orzechami i jagodami - na płodność.
Na drzewkach pali się świeczki symbolizujące odrodzenie się
słońca.
Koniecznie
trzeba osobiście ściąć żywe drzewko a po zakończeniu świąt
nie należy takiego drzewka wyrzucać, tylko spalić.
Gałązkami
choiny zamiata się podłogę chaty, co ma podobno wygnać wszystkie
choroby , nieszczęścia (zwyczaj ten znali nawet Indianie Ameryki
Północnej). Kłujące liście ostrokrzewu chronią przed złymi
duchami. Na wyspach Skellige kapłanki Modron Freyii ścinają świętą
jemiołę rosnącą na Hindarsfjall i rozdają wyspiarzom. Gałązka
jemioły powieszona nad progiem chroniła całe domostwo. Panny,
chcące zdobyć adoratora, w przedświąteczny nów zerwać musiały
rozmaryn i co dzień, aż do Yule, wpatrywać się w niego, myśląc
o swoim wybranku. W najdłuższą noc w roku włożyć powinny
rozmaryn pod poduszkę, a następnego dnia zakopać lub spalić i
rozsypać popiół na cztery strony świata.
Innym
ważnym elementem w tradycji obchodzenia Yule jest umieszczenie w
domu ostrokrzewu, bluszczu, a przede wszystkim jemioły, świętej
rośliny Celtów. Innymi tradycyjnymi roślinami Yule są: laur,
cedr, rumianek, jałowiec, mech, szyszki sosnowe, rozmaryn.
Zwyczaj
stawiania w domu i przystrajania choinki do Polski przynieśli
niemieccy protestanci na schyłku XVIII i XIX wieku. Uważa się
wręcz, że do chrześcijaństwa została wprowadzona przez Marcina
Lutra. Początkowo zwyczaj ten pojawił się w miastach, a następnie
przeniósł się na wieś wypierając tu z czasem rodzime tradycyjne
ludowe ozdoby takie jak jemioła czy podłaźniczka, a przede
wszystkim zastępując jeszcze starszy pogański-słowiański zwyczaj
stawiania i dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem,
związany jeszcze z obchodami Święta Godowego.
„Cudzołożyli
z obcymi bogami, składając im pokłony.”
(Sędz 2,17)
Diduch
(Dziad)
–
to
ostatni lub pierwszy zżęty snop pszenicy, owsa lub niemłóconego
żyta. Był on stawiany w kącie izby kłosem do góry i strojony
suszonymi owocami, najczęściej jabłkami i orzechami, ale też
ptaszkami i figurkami z ciasta. Po święcie pieczołowicie
przechowywany aż do wiosny – z nasion pochodzących z kłosów
tego snopa należało rozpocząć pierwszy wiosenny siew. Snop
trzymano do Trzech Króli a potem rytualnie palono. Zwyczej ten,
związany z przedchrześcijańskim kultem przodków, symbolizujący
ducha opiekuńczego domu, szczególnie był popularny na Śląsku.
Zaadoptowany
przez chrześcijaństwo głównie na terenie Ukrainy.
Podłaźniczka
(Podłaźnik) – był to czubek jodły, świerka, lub gałęzie
sosnowe, wieszane pod sufitem, nad stołem, nad oknem i lub nad
drzwiami, podobnie jak sama choinka związana była z pogańskim
kultem wiecznie zielonego drzewka. Zwyczaj znany szczególnie w
południowej
Polsce, na Podhalu, Pogórzu, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej oraz na
Śląsku.
Zdobione
były jabłkami, orzechami, ciasteczkami, głównie piernikami,
świeczkami, wstążkami i ozdobami z kolorowej bibuły, słomianymi
gwiazdkami, i przede wszystkim światami,
jak nazywano kolorowe krążki opłatków.
Lud wierzył w ich magiczną moc przyczyniania się do urodzaju i
zapewniania powodzenia.
Podłaźniczka miała zapewniać zdrowie, zgodę i dostatek, chronić
domowników przed wszelkimi nieszczęściami, a pannom zapewnić
szybkie zamążpójście.
Podłaźnika
wieszano w Święto Godowe, później w Wigilię. Zawsze
zawieszał go gospodarz, na Podhalu obowiązkowo ubrany w cuchę
(czucha, czuha, guńka, gunia – wierzchnie okrycie męskie noszone
przez górali, ozdobnie wyszywana kurtka)
przewiązaną
powrósłem uplecionym ze słomy.
Czas
Godów, nazywany godem, czyli momentem spotkania się starego roku z
nowym, był czasem wróżb, najczęściej matrymonialnych. Panna
mogła wtedy bez słów wyrazić swoje uczucia, siadając pod
podłaźniczką obok wymarzonego mężczyzny, zerwać z podłaźniczki
jabłko, symbol miłości, i mu je podać – co na Podhalu było
wręcz zabronione – mogło bowiem sprowadzić nieszczęście.
Natomiast przyjście mężczyzny w tym okresie do domu, który do
tego jeszcze usiadł pod podłaźniczką, zdjął z niej jabłko lub
orzecha, odczytywano jako przyjście w konkury. Zawieszane na
podłaźniczce pierniki symbolizowały weselne obrzędy, zabawy i
wróżby, uznawane też były za lekarstwo.
Zwyczaj
wieszania podłaźniczki zachował się jeszcze do lat 20-tych XXw.
Bożonarodzeniowa
choinka zastąpiła również w XVII wieku zawieszaną wcześniej u
powały jemiołę,
chociaż ten zwyczaj nigdy nie zaginął i powraca wraz z choinką.
Interesujące
jest że dawniej podczas Święta Godów, według zwyczaju panującego
na wsiach przyniesienie choinki lub podłaźniczki do domu miało
cechy kradzieży obrzędowej: o poranku (w chrześcijaństwie był to
poranek wigilijny) gospodarz udawał się do lasu, a wyniesiona z
niego choinka czy gałęzie, „ukradzione” innemu światu, za jaki
postrzegany był las, miały przynieść złodziejowi szczęście.
Wiecznie zielone drzewko było symbolem wiecznego niczym
nieprzerwanego życia. Wierzono także, że szpilki drzewka
iglastego, głównie jodły, chronią przed chorobami, złymi duchami
i piorunem. Był więc to symbol zwycięstwa życia nad śmiercią,
chroniący dom przed złymi mocami, urokami, chorobą, dający
życiodajne siły słońca.
Przypomnijmy,
że U Indian Ameryki Północnej - odmawiając
modlitwy i odpowiednie rytuały do domu przynosiło się świerk,
który symbolizował Nowy Rok. Dolne cztery gałęzie były obcinane
i służyły do wymiecenia starego roku. Następnie były one palone
w świętym ognisku, żeby energia kończącego się roku uleciała z
dymem. Na koniec drzewko umieszczano na honorowym miejscu i
dekorowano życzeniami na nadchodzący rok.
„Usuńcie
obcych bogów, którzy są pośród was,
oczyśćcie
się i zmieńcie wasze szaty.” (1 Mjż 35,2)
Jemioła,
nazywana świętym drzewem druidów służyła do praktyk
okultystycznych, jako wszystkoleczącą. Służyła do leczenia
różnych chorób.
Zwyczaj
wieszania w domu gałązek jemioły narodził się w w krajach
nordyckich, gdzie jemioła zawieszona nad wejściem do domostwa
promieniować miała na cały dom zgodą, miłością i szczęściem
odpędzając uroki i demony. Wieszana nad progiem miała ochraniać
całe domostwo.
Symbolizowała
też jedność życia i śmierci.
W
starożytności jemioła pospolita uważana była za dar bogów.
Przypisywano jej właściwości magiczne. Szczególnie roślinom
rosnącym na dębach (w tym również gałązkom podobnego do jemioły
gązewnika) przypisywano szczególne właściwości i uchodziły za
talizmany, ponad który nie było większej świętości.
Według
poradników zielarskich to właśnie jemioły z dębów mają
najlepsze właściwości lecznicze, przywracała witalność, siłę
i zdrowie. Kapłani Gallów
odprawiali
ceremonie religijne pod dębami, na których rosnąć miała jemioła.
Jemioła ścięta, przez kapłanów druidów ubranych w białe szaty,
złotym sierpem z dębu szóstego dnia po nowiu uznawana była za
bezcenny dar niebios. Stanowiła talizman przeciw czarom, przynosiła
szczęście w bitwie i chroniła niemowlęta.
Druidzi
traktowali jemiołę w sposób szczególny – ścinanie jemioły
było ważnym obrzędem w ich wierzeniach. Zbierano ją w dniu
zimowego przesilenia dnia z nocą, a także na przełomie wiosny i
lata. Ścinana była za pomocą złotej kosy lub noża. Podczas
ścinania nie mogła dotknąć ziemi. Ścięte pędy świętej
jemioły leczyły niemal wszystkie choroby, jednały pomyślność,
włożone do wazonu lub podwieszone pod sufitem chroniły dom przed
złymi mocami, zapobiegały pożarom, a już powstałe wygaszały.
Na
wyspach Skellige kapłanki Modron Freyii ścinały świętą jemiołę
rosnącą na Hindarsfjall i rozdawały wyspiarzom.
Trzeba
jednak wiedzieć, że jemioła nie rośnie na europejskich dębach,
spotkać ją można natomiast na północnoamerykańskim dębie
czerwonym. Na południe i południowy zachód od Polski na dębach
rośnie gązewnik europejski
(Loranthus
europaeus,
z którego surowiec farmaceutyczny nazywany bywa Viscum
quercinum czyli
jemiołą
dębową (taką
też nazwę stosuje się wobec gązewnika w wielu europejskich
językach). Ze względu na przypisywane mu właściwości magiczne,
roślina ta była rozprzestrzeniana i część jej stanowisk (np. w
Niemczech) wiązanych jest z dawnym osadnictwem. Najprawdopodobniej
to właśnie błędne tłumaczenie źródeł odnoszących się do
gązewnika winne jest informacjom o "jemiołach" rosnących
na dębach i ich magicznych właściwościach.
Pędy
jemioły sprowadzały do domu szczęście i bogactwo, spełniały
ludzkie życzenia i marzenia, noszona przy sobie zapewniać miała
potencję seksualną.
Jeszcze
przed rokiem 1934 odnotowano na Mazowszu przesąd weselny związany z
jemiołą i mający pewne podobieństwo ze zwyczajem angielskim. Na
Mazowszu zbierano jemiołę zimą i kadzono nią około uli w
wigilię.
Sprzedawana
powszechnie w okresie Bożego Narodzenia w całej Polsce na rynkach,
targach w formie pęków, kuli i wianków adwentowych. Gałązki
jemioły wieszane są w domach pod sufitem lub nad drzwiami. Ma ona
przynieść domowi i jego mieszkańcom szczęście w nadchodzącym
roku.
Zwyczaj
bezkarnego całowania się pod jemiołą wywodzi się przypuszczalnie
z XVII-wiecznej Anglii, chociaż już Rzymianie posypywali,
przystrajali jemiołą ich świątynie podczas ich obrzędów
płodności i orgii, a osobliwy zwyczaj mamy do dzisiaj "całowanie
się pod jemiołą", jest on jednak bladym przypomnieniem tego
starożytnego wydarzenia. Po każdym pocałunku mężczyzna zrywał z
krzaku po jednym owocu. Wierzono, że gdy zerwie ostatni, otrzyma dar
płodności. Wiąże się to wierzeniem, że z powodu lepkości soku
z owoców, uważano go za boskie nasienie.
W
okolicy Gostynina (SW od Płocka), istniał przesąd, wedle którego,
o ile „pod jemiołą stanie młoda para i umawia się, — to się
ożenią".
Dziś
całujących się par pod jemiołą w święta jest mnóstwo –
wierzą, że magia rośliny umocni ich miłość i zapewni trwałość
ich związkowi.
Jest
uznawana za symbol drzewa życia rosnącego w raju, symbol
życiodajnej siły słońca, które wszystko na ziemi pobudza do
życia i wzrostu.
Uwieńczenie
jemiołą oznacza bowiem zdolność odżycia i zmartwychpowstania.
Persefona, bogini śmierci, której jemioła, ten symbol życia, była
właściwie poświęconą, przedstawia się równocześnie jako
bogini wegetacyjna, darząca życiem.
Ostrokrzew i bluszcz,
jako wiecznie zielone, były czczone jako magiczne rośliny. W
Anglii, ostrokrzew był postrzegany jako męski a bluszcz jako
żeński, nadając nowe znaczenie starej kolędzie "The Hollyand
Ivy" („Ostrokrzew i bluszcz”.).
Były
wieszany w domostwach, dla dekoracji na równi z jemiołą. Bluszczem
i ostrokrzewem dekorowano też polano Yule.
Celtowie
używali ostrokrzewu
do obłaskawiania chochlików.
Panny,
chcące zdobyć adoratora, w przedświąteczny nów zerwać muszą
rozmaryn
i co dzień, aż do Yule, wpatrywać się w niego, myśląc o swoim
wybranku. W najdłuższą noc w roku włożyć powinny rozmaryn pod
poduszkę, a następnego dnia zakopać lub spalić i rozsypać popiół
na cztery strony świata.
Wiele
pierwotnych słowiańskich zabiegów magicznym, w tym np. wspomniane
już ścielenie słomy lub siana
pod obrusem,
dla zapewnienia przyszłorocznego urodzaju, nadal powszechnie jednak
praktykowana jest w wielu domach po dziś dzień, choć z czasem
nadano im chrześcijański wydźwięk i interpretację.
Znanym
obyczajem jest również wyciąganie słomki z wigilijnego sianka pod
obrusem, długie i zielone oznacza dobry i pogodny rok, krótkie i
zeschnięte trudniejszy.
Na
północy gospodyni piekąc ciasto na wieczerzę Midinvaerne/Yule
wkłada sobie słomę do butów i chodzi z nią tak aż do nowiu
przed Imbaelk /czyli kiełkowanie to w kalendarzu elfów święto,
według rachuby ludzi, mające miejsce pod koniec lutego.
Wierzono
również, że jeżeli do pierwszego siewu doda się ziarna
wykruszonego ze snopka Yule, gwarantuje to urodzaj.
Ozdoby.
Na
drzewku – choince, a wcześniej na diduchu, czy podłaźniczce
wieszano ozdoby. Suszone owoce, jabłka, saszetki z wonnymi ziołami,
orzechy (symbolizujące płodność ziemi), figurki z ciasta a
później ozdoby z kolorowych wstążek, słomiane gwiazdki, bibuły,
łańcuchy, bombki. Wieszano pomarańcze, suszone plasterki cytryn,
orzechy, laski cynamonu czy pierniczki, kolorowe krążki opłatków –
tzw. światy.
Przyozdabianie
było ku czci starych bogów w podziękowaniu za otrzymywane dary.
Przyozdabiano
drzewka przedmiotami,
których chciałoby się mieć pod dostatkiem przez cały rok:
monetami - na bogactwo, owocami - na pomyślne zbiory, orzechami i
jagodami - na płodność.
Wśród
ozdób nie mogło zabraknąć światełek – świeczek a z czasem
kolorowych lampek.
Papierowe łańcuchy miały przypominać o zniewoleniu grzechem,
W okresach rozbiorów miały polityczną wymowę okowów niewoli. Zaś
w ludowej tradycji niektórych regionów Polski uważano, że
łańcuchy wzmacniają rodzinne więzi oraz chronią dom przed
kłopotami.
Gwiazda
na szczycie choinki tradycyjnie,
ale też wciąż często
jest
pentagramem, symbolizującym ochronę i mądrość.
„Usuńcie
więc spośród was bogów obcych
i zwróćcie wasze serca do Jahwe”
(Joz
24,23)
Wigilia
Wigilia
w przedchrześcijańskich wierzeniach nazywana była Szczodrym
Wieczorem, poprzedzającym Święto Godowe.
Dzieci
w szczodry wieczór otrzymywały drobne upominki oraz orzechy, jabłka
i specjalne placki zwane szczodrakami w kształcie zwierząt lub
lalek.
Wigilia
Świąt Bożego narodzenia jest dniem szczególnie obfitującym w
wiele przesądów, mających swój początek najczęściej w dawnych
lokalnych wierzeniach pogańskich, a mających rzekomo wielką moc.
Jeszcze
w XIX wieku wierzono, że jeśli podczas wieczerzy wigilijnej wyszło
się do sieni i spojrzano do izby przez dziurkę od klucza można
było zobaczyć osobę zmarłą w roku bieżącym, siedzącą przy
stole wraz z innymi.
W
tradycji wigilijnej jest zwyczaj stawiania dodatkowego miejsca i
nakrycia na stole, dla niespodziewanego gościa.
U
Słowian przesilenie zimowe poświęcone było także duszom zmarłych
przodków. By dusze zmarłych mogły się ogrzać palono na
cmentarzach ogniska i organizowano rytualne uczty, z którymi w
późniejszym okresie przeniesiono się do domostw.
Tak naprawdę
wierzono,że w wigilijny wieczór, na wieczerzy pojawiają się dusze
zmarłych. Echem
tego
zwyczaju pozostało właśnie dodatkowe nakrycie dla duchów przodków
przy wigilijnym stole.
Wierzono,
że nie okazywanie temu dniowi szczególnego szacunku sprowadza różne
nieszczęścia. Do dzisiaj pielęgnuje się i pilnuje aby w ten
wieczór okazywać sobie szczególną życzliwość i nie kłócić
się.
W
niektórych rejonach panuje wciąż przesąd, ze jeśli w poranek 24
grudnia, pierwszym gościem będzie młody chłopiec, przyniesie to
szczęśliwy rok.
Jest
też zwyczaj wkładania grosika do jednego uszka w barszczu – a
temu kto na niego trafi w nadchodzącym roku będzie sprzyjało
szczególne szczęście.
Wszelkie
choroby czy zranienia w czasie świąt zwiastowały poważne kłopoty
ze zdrowiem.
Myśliwi
w dniu Wigilii tradycyjnie udają się na polowanie, a jego pomyślny
wynik ma zapewnić opiekę patrona łowiectwa św.
Huberta.
Istnieje
tradycja, mówiąca że koniecznie należy spróbować każdej z
dwunastu wigilijnych potraw po to aby nie zabrakło jej w następnym
roku. Niektórzy pozostawiają w portfelu łuski karpia „na
szczęście”.
Jednym
z tradycyjnych wierzeń dotyczących Wigilii jest twierdzenie jakoby
w
noc wigilijną zwierzęta przemawiały ludzkim głosem.
Wierzenie to znalazło się jako temat wielu filmów związanych z
okresem tzw "Bożego Narodzenia" w których zwierzęta
wylewają przed ludźmi swoje żale lub robią różne psikusy..
Tradycja!
Ale czy ktoś z Was zastanawiał się kiedykolwiek jakie są korzenie
tego wierzenia?
Istnieją
– owszem podania, że chodzi o zwierzęta znajdujące się w
stajence betlejemskiej, w której przyszedł na świat Boży Syn.
Sugeruje się jakoby wówczas przemawiały one ludzkim głosem
oddając m.in. Chwałę Bogu i rozgłaszając radosną Nowinę.
Pismo
Święte, żadna z Ewangelii jednak tego nie potwierdza. Nigdzie
wręcz nie czytamy aby narodzinom Zbawiciela w "ubogiej, lichej
stajence" towarzyszyło jakiekolwiek zwierzę. A tym bardziej
nie ma w Ewangeliach jak też w Starym Testamencie ani wzmianki aby
zwierzęta przemówiły wówczas ludzkim głosem. Podanie to tym
samym, wogóle nie ma jakichkolwiek podstaw biblijnych.
Skąd
zatem się wywodzi?
Ano
- nie skąd inąd jak z pogańskich słowiańskich wierzeń
odnoszących się do Godów i Szczodrego Wieczoru (zastąpionego
współcześnie wieczerzą wigilijną).
Jak
wyżej wspomnieliśmy, początkowo w wieczór ten świętowano na
cmentarzach, paląc ogniska mające wskazać powracającemu
(rodzącemu się na nowo) słońcu drogę powrotu na ziemię.
Cmentarny nastrój tego święta był związany z wierzeniami w
duchy, z którymi starano się tego wieczoru i nocy nawiązywać
kontakty. Wierzono że w ten wieczór i tej właśnie, jedynej w roku
takiej nocy duchy zmarłych wychodzą ze swoich grobów i kontaktują
się albo przynajmniej próbują skontaktować się z żyjącymi. Ale
nie było to takie proste. Duchy owe bowiem mogły się kontaktować
z żyjącymi wyłącznie za pośrednictwem zwierząt i przez nie,
ludzkim głosem rozmawiać z żyjącymi.
Tak
więc wierzenie, związane z rzekomym mówieniem tej nocy przez
zwierzęta ludzkim głosem wywodzi się z wierzenia, że w ten sposób
można się skontaktować z zaświatami i duchami zmarłych
krewnych, bliskich itp.
Jest
to więc nie tylko pogańskie ale wręcz demoniczne wierzenie; i
chociaż najczęściej traktowane żartobliwie i nie całkiem serio,
to jednak stanowi ukłon w stronę świata demonicznej ciemności i
po prostu w stronę szatana.
Zatem
i to wierzenie – jest obce i dalekie chrześcijaństwu i nie
powinno znaleźć w nim żadnego dla siebie miejsca.
Prezenty
– Dzisiaj nie można sobie wyobrazić choinki, pod którą nie
leżały by prezenty.
Zwyczaj
obdarowywania
się w tym czasie prezentami
praktykowali zarówno wyznawcy Mitry jak i ludzie obchodzący
rzymskie Saturnalia.
W
Szwecji, po
spożyciu posiłku Jultomten lub jeden z członków rodziny, rozdaje
prezenty, wyciągając je zwykle z worka lub spod choinki, gdzie
podarunki spoczywały przez cały dzień lub nawet wcześniej. W
dawnych czasach zamiast Jultomtena prezenty rozdawał „julbock” –
postać przypominająca kozła, która w czasach współczesnych
stanowi dekorację święta. Następnego ranka część Szwedów
idzie na tradycyjną mszę – „julotta”.
Mikołaj
to dość późny zwyczaj, głównie miejski, choć jego korzeni
należy doszukiwać się w dawnych czasach, a sam zwyczaj
obdarowywania się podarunkami ma charakter jeszcze starszy, wręcz
archaiczny. Korzeni tego zwyczaju najczęściej możemy się
doszukiwać w rzymskich saturnaliach, choć u Słowian postać
świętego Mikołaja wywodzona jest z kultu Welesa, bóstwa
związanego z ziemią, zaświatami i magią, u plemion Germańskich
podobnie z osobą Odyna.
W
przededniu fińskiego święta „Joulu” dzieci odwiedzał
„Joulupukki” – postać podobna do Świętego Mikołaja. W
Danii nosił nazwę „julemanden”, w Norwegii „julenissen”, a
w Szwecji „jultomten. Imię
tej postaci w wolnym tłumaczeniu to „Koza Jul”, co
najprawdopodobniej wywodzi się ze starofińskiej tradycji, gdzie
ubrani w kozie skóry ludzie zwani „nuuttipukki” krążyli od
domostwa do domostwa po zakończeniu święta Joulu, dojadając
pozostawione po święcie jedzenie. Warsztat Joulupukki nie znajduje
się na biegunie
północnym,
ani na Grenlandii,
lecz w miejscowości leżącej w fińskiej prowincji Laponia
–
Korvatunturi.
Joulupukki nie dostaje się do domów przez komin, lecz puka do drzwi
wejściowych w trakcie Wigilii,
która w Finlandii nazywa się „Jouluaatto”. Pierwsze jego słowa
po wejściu to najczęściej „Onkos
täällä kilttejä lapsia?”
(„Czy tu są jakieś grzeczne dzieci?”). Prezenty są
niezwłocznie otwierane. Odwiedzający najczęściej ubrany jest w
czerwone ciepłe odzienie, często podpiera się też drewnianą
laską. Odwiedza domostwa jadąc saniami
ciągnionymi
przez zaprzęg reniferów.
Jest żonaty z Joulumuori (Matką Jul).
Ucztowanie.
Chyba
nikt nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia, bez ucztowania.
Ucztowanie graniczące często wręcz z obżarstwem (co potwierdzają
statystyki szpitalne i pogotowia w tym właśnie okresie) zaczyna się
już w Wigilię a kończy wieczorem drugiego dnia świąt. Tak więc
są to trzy dni przeznaczone na spotkania w gronie rodzinnym i
nieprzerwane ucztowanie.
W
swoich
korzeniach pogańskich święto Przesilenia Zimowego związane było
przede wszystkim z ucztowaniem.
Ludzie
spotykali się w kręgu bliskich i przyjaciół w zamkach, domach,
karczmach oczywiście po to,żeby jeść, pić i bawić się do woli!
Jako,
że jedzenie jest symbolem wzrastania, Yule nie mogłoby się obyć
bez porządnej uczty. Kiedy więc w najdłuższą noc w roku gromadzi
się rodzina i przyjaciele, na stole pojawia się niezliczona ilość
smakołyków - mięs, polewek, deserów, win. Nie może jednak wśród
nich zabraknąć tradycyjnych potraw Midinvaerne/Yule , czyli ryb,
orzechów i drożdżowych ciast, ani tradycyjnych napitków -
grzanego wina i piwa, grogu i pysznego cydru!
Jednym
ze zwyczajów święta Jul był rytualny ubój knura, który
przetrwał w tradycji podawania świątecznej szynki oraz w słowach
śpiewanej do dziś XV-wiecznej kolędzie „Kolędzie o głowie
dzika” (ang. The
Boar’s Head Carol).
Podczas
wigilii Jul, przyprowadzano do sali najlepszego knura z zagrody,
osoby zebrane na miejscu i uczestniczące w rytuale kładły na
zwierzęciu swoje ręce, składając przysięgi, których nie wolno
było złamać. Prośby usłyszane przez knura – jak wierzono –
docierały do uszu samego Freya.
Po złożeniu przysiąg, knur był składany w ofierze w imię Freya,
po czym rozpoczynała się uczta, podczas której jedzono mięso
zabitego zwierzęcia. Pozostałością tej tradycji zaadoptowanej do
chrześcijaństwa – jest zwyczaj, że po uczcie z poświęconego w
ten sposób zwierzęcia – tradycyjnej części Jul – głowy knura
jest podawana podczas Bożego Narodzenia.
U
Słowian Ucztowanie zaczynało się na cmentarzach, przy świetle i
cieple ognisk, by ogrzać dusze przodków. Z czasem przeniesiono się
do domostw.
U
wielu plemion, w tym Indiańskich podczas tzw. Festiwalu Zimowego ma
miejsce również powszechne ucztowanie.
Kolęda - Śpiewanie
kolęd to również zwyczaj wywodzący się z wielowiekowej tradycji
ludowej. Początkowo kolęda – była to radosna noworoczna pieśń
powitalna i pochwalna na cześć gospodarzy, utrzymywana w konwencji
religijnej, zawierała w sobie życzenia szczęścia i pomyślności.
Z czasem przejęła charakter pieśni Bożonarodzeniowej.
Sam
termin kolęda wywodzi się najprawdopodobniej od łacińskiego
terminu „Calendae”,
który wymawia się „kalende” i znaczy dosłownie - „pierwszy
dzień miesiąca”. I bez wątpienia ma swe źródła właśnie w
obchodach Calendae styczniowych (mensis
Januaris).
Pierwszy dzień stycznia miał dla Rzymian szczególne znaczenie,
gdyż od 153 r. p. n.e. właśnie 1 stycznia konsulowie rzymscy
obejmowali swój urząd. Wreszcie od 46 roku przed Chrystusem,
dekretem Juliusza Cezara 1 stycznia został oficjalnie ogłoszony
początkiem roku administracyjnego. Z tej okazji właśnie w Rzymie
składano sobie w tym dniu wizyty, obdarowywano się podarkami i
śpiewano pieśni. Z czasem zwyczaje te przejęło chrześcijaństwo
odnosząc je do okresu Bożego Narodzenia.
Dawni
Słowianie tak nazywali , pierwotnie przypadający na przesilenie
zimowe pierwszy dzień roku. Taką też nazwę nosił noworoczny
upominek.
Kolędą
nazywano też obrzęd ludowy związany z obchodami święta godowego,
praktykowany później w obchodach bożonarodzeniowych poprzez
chodzenie z pieśniami kolędników.
W
innej terminologii dowiadujemy się, że Słowo"kolęda"
jest francuskim terminem, który powstał w średniowieczu i znaczy
"taniec w kręgu". Był używany przez starożytnych
czcicieli, jak trzymali się za ręce i tańczyli w kręgu podczas
swoich obrzędów.
Kolędnicy
– W
Norwegii istnieje
do dziś tradycja, związana z Jul, o nazwie „Julebukk” lub
„Nyttårsbukk”, w myśl której dzieci odwiedzają sąsiednie
domy, w których dostają słodycze, orzechy i mandarynki. Dzieci
mogą przebierać się i krążyć między domami każdego dnia
między „Julaften” a Sylwestrem. Dorośli również przebierają
się wieczorem i w myśl tradycji o nazwie „Drammebukk”
odwiedzają sąsiadów, tak jak robią to ich dzieci, lecz zamiast
cukierków otrzymując napoje.
Turoń
-
maszkara przedstawiająca rogate, czarne i włochate zwierzę z
kłapiącą paszczą, występujące w widowiskach obrzędowych ludu
polskiego w okresie od Bożego Narodzenia do Wielkanocy.
Po wejściu wraz z grupą kolędniczą
do
chaty rozpoczynał figle i tańce, straszył kobiety i dzieci,
zachęcany przez prowadzącego kolędnika, który strzelał słomianym
batem. W którymś momencie tych harców następował ważny element
kolędowania: turoń padał a wówczas następowało jego cucenie -
masowanie, podpalanie pod nim słomy, dmuchanie i wlewanie wódki w
pysk kukły, odczynianie uroków. Po takich zabiegach turoń
odzyskiwał siły i znów zaczynał hasać, po czym przedstawienie
wkrótce się kończyło. Ożywianie
turonia i towarzyszące temu zabiegi nawiązują do obrzędów magii
wegetacyjnej dawnych Słowian, praktykowanych w tym okresie roku
podczas świąt agrarnych (głównie Święta Godowego). Zgon, a
następnie „zmartwychwstanie” turonia symbolizuje odrodzenie
ziemi, która na zimę zasypia, by obudzić się wiosną. Turoń
symbolizował również płodność i dostatek.
Szopka
Bożonarodzeniowa
Za
twórcę tej tradycji uznawany jest Franciszek z Asyżu, który w
1223 r. po otrzymaniu pozwolenia od papieża Honoriusza III, w
pustelni Greccio, należącej do Giovanniego Velito przygotował
niesamowitą inscenizację przedstawiającą wydarzenia nocy narodzin
Zbawiciela. W Polsce również pojawiła się ta tradycja w XIIIw.
Jednakże
Pierwszeństwo należy przypisać matce cesarza Konstantyna,
cesarzowej Helenie, która w 330 r. poleciła w znajdującej się w
Betlejem grocie, zbudować marmurowy żłóbek. Pomysł ten szybko
pochwycił święty Hieronim, który jest pomysłodawcą inscenizacji
narodzin Jezusa Chrystusa.
W
tym miejscu trzeba przypomnieć to co pisaliśmy wyżej. A
mianowicie, że zarówno Konstantyn, jak i jego matka i cała rodzina
była mocno związana z kultem Mitry.
Szopka
przedstawiana w Wigilię Bożego narodzenia dokładnie wpisuje się w
rytuał odprawiany ku czci Mitry jak i Ajona. Według opisu
Epifaniusza z Salaminy – po całej nocy czuwania, wyznawcy tych
kultów schodzili do podziemnej groty gdzie znajdowało się
sanktuarium i stamtąd wynosili drewniany
posąg, przedstawiający Ajona, porodzonego właśnie przez Korę,
który nago siedzi na nosidłach; na czole ma on złoty znak krzyża,
a na obu dłoniach dwa inne znaki tej samej formy, i jeszcze na obu
kolanach dwa inne, a te pięć znaków wykonane jest ze złota. Po
siedmiokrotnym obejściu głównej sali świątyni.
Często
była to figurka dziecka jak w kulcie Mitry, gdzie o
świcie odprawiano procesję z podziemnego miejsca kultu podczas
której wierni nieśli statuetkę dziecka przedstawiającą
nowonarodzonego – Boga-Słońce, urodzonego przez boginię –
dziewicę nazywaną Dea Caelestis.
Podobne
rytuały symbolizujące narodziny boga Słońca znajdujemy
praktycznie we wszystkich omawianych wyżej kulturach starożytnych.
„Obcych
zaś bogów czcić nie będziecie.” (2 Krl 17,37)
Wracając
do podjętej na wstępie próby określenia, choć w przybliżonym
stopniu czasu narodzin Pana Jezusa, wskażmy na pewne informacje,
które możemy znaleźć w Słowie Bożym.
Od
momentu zwiastowania Zachariaszowi do narodzin Jana minęło około 9
miesięcy, następnie 6 miesięcy do narodzin Jezusa.
Zachariasz
pełnił służbę w oddziale Abijasza (Łk 1,5), ósmym z kolei.
Przy obliczaniu czasu służby uwzględniane są 3 pielgrzymie święta
żydowskie: Pesach, Szawuot i Sukkot, podczas których służbę w
świątyni pełniły wszystkie 24 oddziały. Oddziały pełniły
służbę od sabatu do sabatu, 1 tydzień, 2 razy w roku
rozpoczynając od jesieni (miesiąc Tiszri). Pierwsza służba
oddziału Abijasza przypadała na 8 tydzień po Sukkot, tj. pod
koniec 9 miesiąca żydowskiego, druga służba - na 24 tygodnie
służb oddziałów + ok. 2 tygodnie świąt + 7 tygodni służb
oddziałów (II kolejka), co daje 4 miesiąc kalendarza żydowskiego.
Nie ma informacji, podczas której służby ukazał mu się anioł,
wobec tego możliwe są dwie daty. Różnica 15 miesięcy (ciąża
Elżbiety i różnica wieku między Jezusem a Janem) przypada na 7
miesiąc kalendarza żydowskiego lub 1 miesiąc kalendarza
żydowskiego, tj. marzec/kwiecień lub wrzesień/październik.
Przypominamy
też, że w dniu narodzin Pana Jezusa, na polach byli pasterze
strzegący trzód (Łk 2,8). Należy uświadomić sobie, że zima nie
była porą roku pozwalającą na wypasanie trzód co potwierdzają
pewne znane słowa Pana Jezusa: "A
módlcie się, żeby ucieczka wasza nie wypadła w zimie albo w
szabat."
(Mt
24,20).
Powtórzmy
zatem raz jeszcze, gdyby Bóg Ojciec albo sam Pan Jezus żądali od
wiernych świętowania i celebrowania dnia Narodzin Zbawiciela –
pozwolili by poznać nam dokładną datę tych Narodzin.
„Nie
będziecie oddawali czci bogom obcym,
spomiędzy
bogów okolicznych narodów” (5 Mjż 6,14)
W
okresie poprzedzającym to święto, trudno nie oprzeć się
wrażeniu, że „świat oszalał”. Gonitwa za pieniędzmi, za
prezentami, zakupami, za choinką i ozdobami, dziesiątki godzin
spędzonych na przygotowywaniach.
Komercja
i Materializm świąt. Obecnie
niemal całkowicie okres świąteczny zamienił się w czas
komercjalizmu i materializmu. Drogi w miastach są nieprzejezdne, w
sklepach ogrom ludzi. Różnorodne kolorowe reklamy zachęcają do
kupna coraz to wymyślniejszych i droższych prezentów. Banki z
kolei zachęcają do zaciągania kredytów na zakup właśnie
tych prezentów,
które
później trzeba spłacać przez
cały rok. Są to istne, najobfitsze w roku żniwa dla banków,
pożyczkodawców, sklepikarzy. Co roku bite są rekordy
pieniędzy wydawanych na świecie na
obchody
tych świąt.
Dorośli
i przede wszystkim dzieci nie cieszą się tyle z narodzin Chrystusa,
co z otrzymanych prezentów i ogromu słodyczy.
W
wielu domach, jest to okazja do pijackich przyjęć, zabaw i ekscesów
wszelkiego rodzaju. Takie to przykłady świętowania dają właśnie
dorośli, a dzieci przyglądają się i uczą tej „nowej tradycji”.
Bardziej przypomina to owo pogańskie święto ku czci Mitry, gdzie
również w tym święcie królował materializm i obżarstwo. Mam
wrażenie, że daleko odbiegliśmy od podłoża dawnego święta
ustanowionego przez cesarza Konstantyna – dnia narodzin Jezusa –
obecnie Świąt Bożego Narodzenia. Jest to raczej coroczna okazja do
lekceważenia faktycznego celu tych świąt oraz utraty rozsądnego
zachowania, przemyśleń i zadumy.
Co
ciekawe, Chrystus pytał, „czy znajdzie wiarę na ziemi” a
tymczasem cały świat, praktycznie ludzie wszystkich wyznań i
religii obchodzą dzisiaj święta Bożego Narodzenia. - To też
skłania do zastanowienia. Czy to święto Boże, czy świata.
„Cudzołożnicy,
czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z
Bogiem?”
(Jak 4,4)
My,
jako biblijnie wierzący chrześcijanie nie możemy i nie obchodzimy
tych świąt. Co nie zmienia faktu, że w swoich sercach nieustannie
nosimy fakt narodzin naszego Zbawiciela. Codziennie rozważamy w
naszych sercach i umysłach czym dla nas było przyjście na ten
świat Bożego Syna i jakie z tego faktu czerpiemy łaski i
błogosławieństwa.
Nieustannie
pamiętamy jak wielką miłością obdarzył nas Bóg Ojciec:
„Albowiem
tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby
każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.”
(Jan 3,16).
To
dla nas Bóg Ojciec przysłał na ziemię Swojego Syna, to dla nas
narodził siew Betlejem, uniżył samego Siebie, stając się
podobnym do ludzi. Tego nie wolno nam zapomnieć.
Ale nie wolno nam mieszać naszego Boga i Zbawiciela z pogańskimi
praktykami i obrzędami.
KBM
Przy
opracowaniu materiału korzystano m.in. ze stron:
1.
Wikipedia;
4.
http://luluamelu.blog.onet.pl/2008/12/20/narodziny-slonca-czyli-boze-narodzenie/
5.
http://www.swastika.cba.pl/news/sol.htmłońca
Niezwyciężonego
Zdjęcia
internet