Nasze strony (Zapraszamy)

Wszystko o „Bożym narodzeniu”



Gdy Rzym przyjmował chrześcijaństwo w IV w n.e., w niedługim czasie zostało ono ustanowione religią panującą w Rzymie (najpierw edykt tolerancyjny z 313 r., cesarza Konstantyna Wielkiego; oraz Licyniusza we wschodniej części Imperium, ogłoszony w Mediolanie – dający chrześcijanom równe prawa z innymi wyznaniami; w 381 r. chrześcijaństwo zostało uznane za religię panującą. Wreszcie w 391 i 392 za cesarza Teodozjusza zakazano jakichkolwiek praktyk i obrzędów pogańskich, a poganie zostali usunięci z wszystkich stanowisk w Imperium Romanum).
Nagle, w ciągu kilkunastu praktycznie lat wszyscy praktykujący pogańskie religie musieli porzucić swoje praktyki, przyzwyczajenia, tradycje, swoje najgłębsze, dotychczasowe przekonania i wierzenia.
Ale czy… rzeczywiście?

I tak na przykład stara pogańska maksyma mówiła: „omne trinuum perfectum” (tylko to co potrójne może być doskonałe). Według tej maksymy pojedynczy – Jedyny Bóg – nie mógł być doskonały. Ażeby rozwiać wątpliwości społeczeństwa rzymskiego, wychodząc na przeciw jego oczekiwaniom – wymyślono pojęcie potrójnego Boga – tzw. trójcy świętej.

Poganie musieli kategorycznie porzucić swoje praktyki, w tym święta pogańskie. Pojawiło się jednak ryzyko, że tradycja i przyzwyczajenie może okazać się silniejsze.
Najważniejszym, i chyba najhuczniej obchodzonym w roku świętem były saturnalia, ku czci boga Saturna, obchodzone 19 grudnia, a od I wieku od 17 do 24 grudnia. Był to czas zabawy i obdarowywania się podarunkami. Z czasem połączono to święto z obchodami nowego roku. W czasach późnego cesarstwa saturnalia obchodzono pod zmienioną nazwą „brumalia” (od jednego z imion boga Bachusa, Brumus lub od łac. brumanajkrótszy dzień) , zachowując wszystkie tradycyjne elementy obchodów. Było to święto pojednania i równości. Świętowało całe społeczeństwo Imperium Romanum, niewolnicy na równi z wolnymi. Zawieszano wówczas prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej, Saturnowi składano ofiary, a orszaki weselących się ludzi zmierzały przez całe miasto na uczty i zabawy. Ojców rodzin obdarzano podarkami - głównie woskowymi świecami i glinianymi figurkami (jako symbol ofiar z ludzi składanych Saturnowi we wcześniejszych czasach). Jak taką ugruntowaną i zakorzenioną tradycję wyrugować? Istniało zagrożenie, że większość społeczeństwa i tak będzie to święto obchodzić, czym narazi się na odstępstwo i pogwałcenie zasad chrześcijaństwa. Ale czy można ukarać całe społeczeństwo kraju, imperium?
Potrzebny był wyjątkowy pomysł. Zamiast narazić na sprzeniewierzenie całe społeczeństwo – lepiej było po prostu zaadoptować to święto dla chrześcijaństwa. Skoro w tym okresie przesilenia rodził się bóg słońce, skoro czczono boga Saturna – to trzeba było po prostu to święto – narodziny boga słońce zastąpić narodzinami „innego” Boga, Boga wyznawanego w chrześcijaństwie. Było to o tyle łatwe, że nikt nie zna dokładnej daty narodzin Pana Jezusa (chociaż wiemy z Pisma Świętego, że na pewno nie był to grudzień!).
W ten sposób w chrześcijaństwie pojawiło się nowe święto Boże Narodzenie ku czci narodzin Syna Bożego Jezusa Chrystusa.

Poszli i oni za obcymi bogami, by im służyć.” (Jer 11,10)

Chyba nikt nie zna dokładnej daty wprowadzenia tego święta do liturgii Kościoła Powszechnego. Ale niewątpliwie trzeba je umieścić w czasie ustanowienia chrześcijaństwa religią państwową i zakazania wszelkich praktyk pogańskich.
I tu pojawia się pierwsze pytanie – pierwsza wątpliwość – dlaczego w pierwotnym chrześcijaństwie przez blisko lub ponad trzy wieki nikt tego święta nie obchodził.

Przypominamy, o czym wspomnieliśmy wyżej, że ta data nie ma nic wspólnego z rzeczywistym dniem narodzin Jezusa Chrystusa – Pan Jezus na pewno nie urodził się w Grudniu!
Należy natomiast z pewnością zauważyć, że gdyby dla Boga i Pana Jezusa świętowanie narodzin Syna Bożego było ważne i konieczne – bez wątpienia dokładna data tychże narodzin byłaby wyraźnie przekazana w Słowie Bożym. A tak nie jest. Można wręcz powiedzieć, że data ta jest „zakryta”.
Rozważania o dniu narodzin Jezusa pojawiły się dopiero na przełomie II i III stulecia, m.in. u Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150-215), który pisał: "Są tacy, co ustalili nie tylko rok, ale nawet dzień Pańskich narodzin i twierdzą, że miało to miejsce 28 roku panowania Augusta, 25 dnia egipskiego miesiąca pachon. […] Inni wskazują na 24 lub 25 dzień pharmuthi".
Po przeliczeniu okazuje się, że wcześni wyznawcy Jezusa uważali, że urodził się on w okolicach 20 kwietnia lub 20 maja! Jako potwierdzenie, że nie mogło stać się to zimą uważano też obecność na wypasie pasterzy, którzy zgodnie z ewangeliczną relacją przyszli złożyć Dzieciątku pokłon. O warunkach w zimie na terenie Judei mogą świadczyć słowa Pana Jezusa „módlcie się aby wasza ucieczka nie wypadła w zimie”.
Wprowadzając do liturgii kościoła to święto wskazywano zresztą wiele różnych dat – 19 kwietnia, 20 maja, Klemens Aleksandryjski wskazywał na 17 listopada.
Czytamy w Słowie Bożym, że Rzymianie zarządzili wówczas spis ludności. Znani byli z tego, że takie spisy łączyli z panującymi zwyczajami. Spis w środku zimy (gdyby odbywał się w grudniu) byłby niepraktyczny. Bardziej logiczny byłby spis tuż po żniwach, który nie odciągałby ludzi od pracy ani nie narażałby ich na podróżowanie w warunkach zimowych. Spis wyznaczony po żniwach jest tym bardziej prawdopodobny, że Żydzi wtedy przybywali do świątyni na siedmiodniowe Święto Szałasów, które wypadało jako Święto Zbiorów, przypadające we wrześniu lub w październiku.
Tą porę roku potwierdza również informacja o wypasaniu w tym czasie na polach trzód.

Ja jestem Jahwe, twój Bóg,
którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (2 Mjż 20,2-3).

W historii świata i ludów łatwo dostrzec pewną regułę.
Zwycięskie religie zazwyczaj przejmują istniejące już święta religii podbijanych, żeby zmiana była mniej gwałtowna. Nazywa się to transmutacją i pomaga ludziom przyzwyczaić się do nowej wiary. Wierni mają święta religijne w te same dni, co dotychczas, modlą się w tym samych świętych miejscach, używają podobnej symboliki, stosują te same praktyki… i po prostu zastępują dotychczasowego boga nowym.




Na Dalekim Wschodzie w mitologii indyjskiej czczono boga Mitrę. Było to bóstwo wedyjskie. W kręgu cywilizacji perskiej z czasem urósł on do roli jednego z ważniejszych bóstw zaratusztrianizmu. Głównym bóstwem mitraizmu, było jako Sol Invictus (Słońce Niezwyciężone), Kosmokratos (Władca Kosmosu), utożsamiane z Heliosem.
25 grudnia poganie obchodzili pamiątkę narodzin Zeusa, czczonego z boginią-matką Reą. Rzymskim odpowiednikiem Zeusa był Jowisz, syn Saturna, uważany, tak jak grecki Kronos, za (okrutnego) ojca wszystkich bogów czczonych przez ludzi. Saturnalia ku jego czci obchodzono w dniach 17-24 grudnia.
Dzień 25 grudnia w pogańskich wierzeniach nazywany jest „dniem narodzin Niepokonanego Boga Słońca” (łac. dies natalis Solis Invicti). Historyk Franz Cumont napisał, że wyznawcy Mitry „święcili niedzielę oraz 25 grudnia, jako dzień narodzin Słońca”.

Zagłębiając się w historię obchodów tego święta, zauważymy, że w II w . w Egipcie pojawiło się święto Bożego Narodzenia obchodzone w Pierwszym Peretcie, w dniu 11-tym miesiąca Tybi (czyli 6 stycznia) a więc dokładnie w dniu narodzin boga Słońca Ajona, patrona misteriów mitrianistycznych i gnostycznych. (Ajon, Aion – greckie bóstwo czasu. W Mitraizmie znany jako Król Klucza). W tym samym dniu – według dostępnych danych – już przynajmniej od połowy III w p.n.e. - obchodzono narodziny boga Ozyrysa – boga śmierci i odrodzonego życia.
Dla przypomnienia – tak jak dzień Bożego Narodzenia Kościół Katolicki przypisał na 25 grudnia, tak na dzień 6 stycznia przypada święto Epifanii czyli Trzech Króli. (Tym samym adoptując do wierzeń krk święta ku czci bogów słońca i roślinności).
Pierwszym, który pisał o narodzinach Jezusa 25 grudnia był w II w. Hipolit Rzymski.
Wreszcie ostatecznie - w 325 r. n.e. kościół powszechny przeniósł ostatecznie święcenie Bożego Narodzenia na dzień 25 grudnia – czyli na dzień narodzin boga Mitry – niepokonanego boskiego Słońca, szlachetnego bóstwa słońca, który narodził się w ubogiej grocie.

Dlatego, że porzucili Przymierze Jahwe, Boga swego, a oddawali cześć bogom obcym i służyli im.” (Jer 22,9)

Cesarz Konstantyn Wielki, pochodzący z rodziny w której solarny kult Mitry był bardzo zakorzeniony, po swoim, wątpliwym i podlegającym dyskusji nawróceniu, przemianował święto niepokonanego boga słońca (łac. Solis Invicti) na Boże Narodzenie i wywyższył tygodniowy dzień słońca (łac. dies Solis). Prof. Aleksander Krawczuk napisał: „Można rzec bez przesady, że edykt Konstantyna obowiązuje w większości krajów świata aż po dzień dzisiejszy; ów bowiem ‘dies Solis’ to oczywiście nasza niedziela.” Konstantyn pragnął w ten sposób zbliżyć pogan do chrześcijaństwa, w którym upatrywał ideologii scalającej rozpadające się Imperium Rzymskie. Biskupi rzymscy wspierali jego dążenia w nadziei, że łatwiej zchrystianizują pogaństwo, choć stało się raczej na odwrót.
Mario Righetti napisał: „Kościół Rzymski, aby przyczynić się do przyjęcia wiary przez pogańskie masy, uznał za właściwe, aby uchwalić 25 grudnia świętem narodzin Chrystusa, a przez to odwrócić je od pogańskiego święta, obchodzonego przez pogan w tym dniu ku czci Słońca Niezwyciężonego” i osłabić ten kult.
Pierwszą informacją o sprawowaniu publicznych celebracji święta Narodzin Jezusa jest notatka na ten temat (zredagowana już w 336r.), opublikowana w dziele Chronograf z 354 r. (zredagowana już w 336 r.).

Zwróćmy jeszcze raz uwagę na fakt, że święty Dzień Mitry – Święto Słońca – obchodzono w niedzielę.

Jest to najkrótszy dzień w roku i najdłuższa noc. Odradza się „słońce”. Trudno zatem nie uwzględnić w pochodzeniu święta narodzin boga Słońce.
(Na marginesie – może mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, ze aureola otaczająca głowy świętych n a wizerunkach – jest zapożyczona ze staroegipskiego kultu słońca).

Żebyście nie zaczęli naśladować tych wszystkich obrzydliwości,
które oni czynią ze swoimi bogami,
i nie grzeszyli w ten sposób przeciwko Jahwe, waszemu Bogu.” (5 Mjż 20,18).

A jaka jest geneza tego solarnego święta.

Obrzędy związane z przypadającym właśnie w tym okresie przesileniem zimowym praktykowane były już od najdawniejszych czasów.
Odrzucając ewolucyjne teorie o ludach pierwotnych i epoce kamienia łupanego, przyjrzyjmy się znanej nam historii.
Wiemy, że Noe miał trzech synów: Sema, Jafeta i Chama. Po potopie wraz z żonami rozeszli się oni po świecie, dając początek nowym cywilizacjom.
W historii biblijnej można zauważyć „przerwę” w opisie aż do czasów Abrahama.
Faktem jest, że skutkiem tego wkrótce, wszyscy trzej synowie Noego i ich potomstwo coraz bardziej oddaliło się od Jedynego Boga, coraz bardziej Jego osoba ulegała zapomnieniu.
W miejsce coraz bardziej zapomnianego Boga Jahwe, zaczęli oni przypisywać nadprzyrodzone moce siłom natury. Z biegiem czasu były to duchowe a wreszcie boskie cechy i atrybuty.

Szybko zauważono jak wielki wpływ na życie ludzi, na roślinność, na urodzaj ma Słońce.
Zaczęto zanosić modły do Słońca o ciepło i o urodzaj. Odprawiano ceremoniały mające zapewnić sobie jego przychylność.
Ciekawostką może być fakt, że w wierzeniach niektórych ludów pasterskich Słońce wyobrażano za oko byka znajdujące się na niebie. (?!).

Wierzono, że gdy Słońce przestaje grzać u schyłku roku, gdy dni są coraz krótsze – w zimie – to po prostu umiera, a wraz z nim cała roślinność. Od grudniowego przesilenia zaczyna zaś powracać do życia, odradzać się na nowo, by wiosną nów „narodzić się na nowo” (zmartwychwstawać) wraz z całą przyrodą.

Podobnie wyjaśniano dzienny ruch słońca nad ziemią. Według Babilończyków na przykład, Słońce kończąc swą wędrówkę po niebie, u schyłku dnia wstępowało przez „zachodnie wrota” pod Ziemię, do pałacu zmarłych, aby rankiem, następnego dnia powrócić na niebo przez „wschodnie wrota”. W innych wierzeniach, Słońce było pożerane przez jakiegoś potwora, smoka, który następnie wypuszczał je na wolność.
Wierzono, że Słońce płynęło łodzią po niebie albo pędziło po nim rydwanem zaprzężonym w ogniste rumaki. Z czasem, jak wspomnieliśmy wyżej, wierzenia te przerodziły się w tzw. kulty agrarne, w których Słońce, Księżyc były czczone jako bóstwa, ale też przypisywano różne bóstwa rzekom, jeziorom, górom, a nawet poszczególnym gatunkom roślin. Znanymi bóstwami występującymi w takich kultach były występujące parami bóstwa płodności i urodzaju takie jak: Ozyrys i Izyda; Attis i Kybele; Persefona i Demeter; Adonis i Afrodyta itp.

Właśnie w tamtych czasach, na całym świecie, najbardziej rozwinął się i upowszechnił kult Słońca, od którego zależało światło, ciepło, obfitość plonów, soczystość pastwisk, ale też klęski takie jak susza i wysychanie wód. Słońce decydowało o urodzaju albo nieurodzaju. Od Słońca zależało życie.
Kult Słońca rozpowszechniony był we wszystkich wierzeniach świata i u wszystkich ludów.

Na całym świecie, już w najdawniejszych czasach wznoszono świątynie ku czci Słońca. Na wszystkich kontynentach, również w Europie. Często były to obiekty związane również z obserwacją Słońca i jego ruchów na niebie w różnych porach roku. Czego przykładem jest np. megalityczna konstrukcja w Stonehenge (ang. wiszący kamień”) w Anglii, w okolicy Carnac we Francji, czy w Menac w Bretanii. Obserwacje te miały między innymi pozwalać na dokładne wyliczanie okresu przesilenia. Widzimy, ze już wówczas przesileniu zimowemu (ale też w mniejszym może stopniu – letniemu) przypisywano wielkie znaczenie.

Najczęściej słyszymy o tym kulcie sprawowanym w egzotycznych częściach świata, na wschodzie, w starożytnej Persji czy Rzymie, ale kult ten był bardzo silny również u ludów Słowiańskich. W krajach słowiańskich czczono Słońce jako dobre bóstwo, bóstwo ognia, nieba, słońca - Swaróg, Swarożyc, Dadźbóg). Rodził się pod koniec grudnia z początkiem zimy, kiedy dzień zaczyna się wydłużać, przynosząc Ziemi bogate dary. Wiosną, bóg ten stawał się młodzieńcem i wyzwalał Ziemię spod władzy duchów ciemności. W lecie poślubiał Ziemię, zwyciężając ostatecznie złe bóstwa i panował nad światem. Z początkiem jesieni zaczynał się starzeć, tracić siły oraz władzę, i prawie znikał znad horyzontu, ukrywając się gdzieś na uboczu lub we wnętrznościach jakiegoś potwora.
I tu również obserwowano drogę Słońca po niebie, by wyznaczać dokładną porę letniego jak i zimowego przesilenia. Starano się odtwarzać drogę Słońca na niebie. Układano na ziemi labirynty z kamieni usypując kopce z wejściami w kształcie ślimacznicy. Na wzniesieniach budowano wejścia w kierunku krążenia Słońca i odprawiano na nich święte pochody. Wzgórza te oraz sypane w tym celu kopce, nazywane były przez Słowian Wąwelami lub Wawelami.

Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył,
ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym.” (2 Mjż 20,5)

Święta ku czci narodzin bogów słońca i światła (ognia) obchodzono właśnie w dniu zimowego przesilenia.
I tak Sumerowie, a następnie Babilończycy czcili boga Tammuza, Egipcjanie – Horusa, Frygijczycy- Attisa, Aramejczyków - Adonisa, Persowie – Mitrę.
Perski kult Mitry był bardzo popularny w Rzymie i na Bliskim Wschodzie. Gdy chrześcijaństwo stało się religią państwową w Rzymie, by „osłabić” kult Mitry, a jednocześnie nadać chrześcijańskie znaczenie pogańskiej tradycji – przyjęto dzień 25 grudnia dla obchodzenia dnia narodzin Pana Jezusa. Bardzo szybko w Rzymie przyjęło się to święto ponieważ tak naprawdę nic nie zmieniało w pogańskiej tradycji i życiu mieszkańców Imperium Romanum. Dodatkowo – oprócz wpisywania się w kult Mitry, równocześnie wpisało się to nowe święto w inny bardzo popularny kult pogański a mianowicie sprawowany w nocy z 24 na 25 grudnia święto boga Ajona, święto przesunięcia Słońca. Celebracja tego święta odbywała się w nocy z 24 na 25 grudnia w podziemnym adytonie (miejsce święte świętych) i około północy („pasterka - ?”) spełniano obrzędy konsekracyjne. O świcie odprawiano procesję z miejsca kultu podczas której wierni nieśli statuetkę dziecka przedstawiającą nowonarodzonego – Boga-Słońce, urodzonego przez boginię – dziewicę nazywaną Dea Caelestis.
Epifaniusz z Salaminy w Panarium LI, 22; w następującym opisie przedstawia narodziny Aiona. "Czuwają całą noc wśród śpiewów i gry na fletach, które składają w ofierze wizerunkowi bóstwa; a kiedy kończą nocne święto, gdy kur zapieje, przy świetle pochodni schodzą do podziemnego sanktuarium i wynoszą stamtąd drewniany posąg, który nago siedzi na nosidłach; na czole ma on złoty znak krzyża, a na obu dłoniach dwa inne znaki tej samej formy, i jeszcze na obu kolanach dwa inne, a te pięć znaków wykonane jest ze złota. I obnoszą ten drewniany posąg, siedem razy okrążając centralne pomieszczenie świątyni, wśród dźwięków fletów i bębnów, piejąc hymny, a po tej procesji odnoszą go z powrotem do podziemnej komnaty. Jeśli jednak zapytać ich, cóż to za tajemniczy obrzęd, odpowiadają: W tej godzinie Kora porodziła dziś Aiona".
Przedstawiany jako muskularny, uskrzydlony mężczyzna z głową lwa (stąd określenie Deus Leontocephalus, łac., "bóg lwiogłowy"), opleciony przez węża, ciało pokryte znakami zodiaku, przedstawiany ze skrzyżowanymi ramionami,z kluczami w dłoniach, lub kluczem w dłoni. Klucze Aiona to klucze do wrót przeszłości i przyszłości.
W 274 roku n.e. cesarz Aurelian nakazał by w tym dniu obchodzono święto synkretycznego kultu Sol Invictus narodziny boga Słońca. W ten sposób powstał nowy synkretyczny kult łączący w sobie elementy mitrianizmu, kultu El Gabala i bóstwa solarnego. Było to święto państwowe.

Przewrotny ten naród (…) ugania się za obcymi bogami,
by im służyć i oddawać cześć.” (Jer 13,10)

Święta przesilenia zimowego związane z kultem odradzającego się słońca znane było w większością kultur. I tak - Rzymskie Saturnalia, Perski kult narodzin Mitry, miały u Germanów odpowiednik w postaci święta Jul a u Słowian Święta Godowe.

Celtyckie Sabaty były (ale i wciąż są) świętami obchodzonymi przez czarownice jak też neopogan w związku ze sprawowanym kultem Ziemi. „Sabaty te są tak stare jak sama Ziemia, gdyż stanowią integralną część jej charakterystyki”.
Daty przesileń i równonocy, oraz dni wypadające dokładnie pomiędzy momentami kolejnych przesileń a równonocy i równonocy a przesileń są datami Sabatów związanych właśnie z kultem Ziemi, w który wplata się kult Słońca, „o czym pamięta każdy wyznawca kultu Ziemi”.

U Germanów i Normanów sprawowano kult solarny ku czci Odyna.

Jul (Yule) - to święto związane z przesileniem zimowym obchodzone w Europie północnej od czasów starożytnych, związane właśnie z przesileniem zimowym. Pojawiło się ono na długo przed przyjęciem chrześcijaństwa.
Yule, od anglosaskiego słowa "yula", oznacza "koło roku". Jest to jeden z czterech mniejszych sabatów, jednak mimo tego określenia, jest to dzień niezwykle ważny. Jest to najdłuższa noc w roku, kiedy Bogini (dziewica) wydaje na świat dzieciątko – Boga, Pana Światła i staje się Boginią Matką. Jest to święto początku - narodziny nowego roku, nowego życia, nadziei. Bóg, który umarł w Samhain, rodzi się ponownie. Słońce powraca, aby ogrzać Ziemię. Czarownice czczą wówczas Boga jako powracające Boskie Dziecko, które staje się coraz mocniejsze przynoszące coraz więcej światła, ciepła i życie oraz Boginię we wcieleniu Boskiej Matki.
I choć brzmi to jak zapożyczenie z opisu świąt chrześcijańskich, jest dokładnie odwrotnie, to chrześcijaństwo wchłonęło w siebie o wiele starszą tradycję.

Początków tego święta należy upatrywać w pradawnych obrzędach celebrujących narodziny Mitharsa, boga Słońca czczonego na wyspach Morza Śródziemnego ok 2000 pne., w późniejszych czasach rozprzestrzeniło się po całym kontynencie europejskim i zostało ubrane w ogromną masę różnorodnych lokalnych rytuałów. Święto Boga-Ojca-Czasu i Bogini-Matki, święto płodności, święto nadziei. Święto odradzania się.
W czasach przedchrześcijańskich germańskie plemiona pogańskie świętowały Jul od późnego grudnia do wczesnego stycznia, ustalając datę według kalendarza księżycowego. Po przyjęciu chrześcijaństwa i kalendarza juliańskiego ustalono rozpoczęcia święta Jul na 25 grudnia.
W niektórych kulturach kulminacyjnym punktem obchodu świąt jest dzień 24 grudnia – wtedy to dzieci otrzymują prezenty, przynoszone przez postać przypominającą Świętego Mikołaja, który w Danii nosi nazwę „julemanden”, w Norwegii „julenissen”, a w Szwecji „jultomten”.
W Finlandii święto nazywa się „joulu”, w Estonii „jõulud”, a w Islandii i na Wyspach Owczych „jól”. Staroangielska nazwa to Geohhol.
Święto to obchodzono w Irlandii do V wieku, Anglii, Szwajcarii i Austrii do VII, w Niemczech do VIII, a w krajach słowiańskich do IX-X wieku.

Jednym z powszechnie wymienianych przodków nazwy „Jul” jest słowo „hjól” pochodzące z języka staronordyjskiego. Słowo to oznacza „koło”, identyfikując chwilę, gdy koło roku znajduje się w najniższym położeniu, gotowe do ponownego wzniesienia się.
Palenie tej nocy świętego ognia (Coel Coeth) symbolizowało odrodzenie się Słońca.

I tak, jak odradza się słońce, odradza się i dusza, a Zimowe Przesilenie jest dowodem, że po nocy zawsze przychodzi dzień. Dlatego też wszyscy gromadzą się w zamkach, domach i karczmach, by z tymi, których najbardziej kochają dzielić się pięknem i miłością, by wybaczać, rozumieć i obdarzać prezentami. No i oczywiście po to,żeby jeść, pić i bawić się do woli!
Yule - święto Bożego Narodzenia, Rytuał Zimy, Pełnia Zimy, obchodzony jest każdego roku pierwszego dnia zimy.
Tradycyjnymi roślinami i ziołami były: laur, jagoda wawrzynu, święty oset, cedr, rumianek, rośliny zimozielone, boswellia/kadzidłowiec, ostrokrzew, jałowiec, jemioła, mech, dąb, sosnowe szyszki, rozmaryn i szałwia.
Ołtarze tradycyjnie dekorowane są: gałązkami jemioły, ostrokrzewu, małymi choinkami, girlandą kolorowych lampek, kartkami bożonarodzeniowymi, świecą w kształcie Kriss Kringle (Święta Yule), prezentami owiniętymi w kolorowy świąteczny papier, także ręcznie robionymi wianuszkami.
Tradycyjnymi wonnymi kadzidłami były: jagoda wawrzyn, cedr, sosna i rozmaryn.
Święte kamienie sabatu Yule, to: kocie oko i rubin.
Bóstwami tego sabatu były: Lucina (rzymska bogini księżycowego misterium), Frey (skandynawski bóg płodności, bóstwo utożsamiane z pokojem i dobrobytem), Attis (frygijski bóg urodzaju), Dionizos (grecki bóg wina), Woden (naczelny bóg Teutonów) oraz, oczywiście, wesoły stary Kriss Kringle (pogański bóg święta Yule, utożsamiany z duchem okresu świąt Bożego Narodzenia).
Palono świece w kolorach: czerwony, zielony, biały, żółty, srebrny.
Tradycyjne potrawy to: pieczony indyk, orzechy, ciasta z owocami, zawijańce z kminkiem, napój z grzanego piwa z ubitym jajkiem, także grzane korzenne wino.
Podczas tej nocy, starożytni obawiali się, że Słońce może nie powrócić ponownie, więc ogromne ogniska były budowane na wzgórzach (symbolizujące słońce), dla udzielenia mu światła i energii, tak, żeby mogło powrócić na kolejny rok. Zwróćmy uwagę, że świętowanie Bożego Narodzenia jest niezmiennie związane z paleniem świec, świateł (m.in. na choinkach).
W tradycjach pogańskich to święto, Yule, związane z zimowym przesileniem jest świętem zwycięstwa światła nad ciemnością. Tak więc światło czczone w Yule jest miłością, którą wynosi się z domu i która na drodze dorosłego życia daje siłę do walki z ciemnością - z trudami życia, bólem i nieszczęściem. Wiąże się ten czas z powrotem ciepła i słońca. Dlatego symbolem święta Yule jest palenie kłody/polana Yule. Nawiązaniem do tego jest dzisiejsze palenie świec.
Yule m.in. jest to świętowanie radości przynależenia i wartości więzi rodziny, oraz bliskich relacji i dobrej woli do całej ludzkości. Odpowiednia pora na przeprowadzenie rytuałów oczyszczających, poprawiających zdrowie i właśnie poprawiających relację z bliskimi.
Yule to świętowanie światła i duchów, aby połączyć całe życie i naturę. Dzielenie się energią z totemami. Przeznaczanie czasu, by dawać ‘dary’ i podziękowania.
Praktykowane są też medytacje. Podczas tej nocy, dla rytuałów yule, czy medytacji powinno się zapalić jedną czerwoną świecę (czerwony symbolizujący energię Słońca) i pozwolić jej palić się całą noc, aby zaznaczyć to i utrzymać to święto świętym.
Praktykowano magię, odprawiano rytuały, składano ofiary, śpiewano „kolędy”, wróżono co przyniesie wiosna, noszono do domu zbożowe laleczki. Podczas święta Jul praktykowano wywoływanie i kontaktowanie się z duchami i demonami, które w tym okresie wychodziły na ziemię.
Wróżono ze skórek od jabłek, z wieńców, z kulek ulepionych z ciasta i rybich ości, z gwiazd i z szadzi, która zwiastuje dużo mleka i miodu, a także ze snopków słomy. Wytrząsano z nich ziarno i jeżeli wypadła parzysta liczba, ktoś mógł liczyć na szybki ożenek. Ciągnięto również źdźbła. Wyciągnięcie zielonej trawki oznaczało to, że można liczyć na ślub w najbliższym karnawale. Im bardziej źdźbło zwiędnięte, tym dłuższe czekanie. Pożółkłe oznaczało staropanieństwo. Popularne było (i jest) również umieszczanie pod talerzami rozmaitych przedmiotów. I tak, węgiel oznaczał żałobę, sól - łzy, chleb - dostatek, pierścień - wesele, a mirt – zaręczyny.
Panny po wieczerzy wigilijnej powinny pozamiatać podłogę, wyjść przed dom i powiedzieć słowa „szczekaj pies, gdzie mój kawaler jest”. Od strony, z której rozlegnie się szczekanie psa przyjdzie przyszły narzeczony.

Średniowieczny anglosaski uczony, Beda Czcigodny, w swoim dziele Historia ecclesiastica gentis Anglorum twierdzi, że misjonarze chrześcijańscy, którzy wysyłani byli do nawracania germańskich ludów północnej Europy, mieli tak naprawdę za zadanie otoczyć istniejące obrzędy pogańskie chrześcijańską symboliką, aby - przyzwalając lokalnym plemionom na zachowanie zewnętrznych oznak swojej tradycji i praktyk ułatwić jej przyjęcie chrześcijaństwa, adoptując te tradycje i praktyki do sprawowania kultu Boga chrześcijan, a nie do pogańskich „diabłów”. W ten sposób Boże Narodzenie powstało z połączenia historii o narodzinach Jezusa z Nazaretu – centralnej postaci chrześcijaństwa – z istniejącymi w północnej Europie tradycjami Jul.
W ten sam sposób doszło do powstania współczesnych wersji Wielkanocy, Halloween czy Dnia Wszystkich Świętych – w tych przypadkach również schrystianizowano zwyczaje pogan.

Ażeby usprawiedliwić adoptowanie przez chrześcijaństwo pogańskiego solarnego święta, przytaczano argumenty, że Jezus jest nazywany jest w Piśmie Świętym: „Słońcem Sprawiedliwości”, „Światłością Świata”, czy „Światłem na oświecenie pogan”.
Zatem – aby przyciągnąć pogan do Kościoła, postanowiono nie pozbawiać ich, pielęgnowanych i obchodzonych przez nich pogańskich – obcych Bogu świąt, Kościół adoptował te święta, nadając tym pogańskim obrządkom chrześcijański charakter i chrześcijańską nazwę.

Ale święto Jul – jest wciąż celebrowane we współczesnym świecie, Jul jest wydarzeniem ważnym dla germańskich neopogan, w tym przez wyznawców religii Wicca, rozpowszechnionej w Europie i Ameryce, kultywującą przedchrześcijańskie tradycje Yul. Została ona zainicjowana przez emerytowanego brytyjskiego urzędnika, Geralda B. Gardnera, prawdopodobnie w latach 40. XX wieku, ale upubliczniona dopiero od roku 1951.
Wicca jest religią dualistyczną, zaś przewodnimi bóstwami są Potrójna Bogini oraz Rogaty Bóg (utożsamiany ze starożytnymi postaciami o różnych kształtach, ale zawsze z rogami, byk?; pod tymi postaciami kryły się wiedźmy, ale też i diabeł, przedstawiany przecież właśnie z rogami). Nieodłącznym aspektem jest praktykowanie ceremonialne magii, idącej w zgodzie z kodeksem etycznym znanym jako wiccańska porada (ang. Wiccan Rede). Kolejną charakterystyczną cechą jest obchodzenie świąt związanych z porami roku.
W wierzeniach Wicca znalazły się takie elementy jak wianki, tradycyjnie palone kłody, dekorowanie drzewek, dekorowanie domostw jemiołą, ostrokrzewem czy bluszczem, obdarowywanie prezentami, a nawet kolędowanie – wszystkie te elementy uznawane są za święte. Niektóre grupy upamiętniają w ten sposób powrót słońca pod postacią Freya. W większości tradycji wywodzących się z religii Wicca święto pochodzące od Jul obchodzi się również jako czas ponownych narodzin Wielkiego Bóstwa, przychodzącego pod postacią nowego słońca, rodzącego się przy przesileniu.

Święto to często jest szczególnie celebrowane przez wyznawców Wicca tuż przed wschodem słońca, aby móc zobaczyć namacalnie ukoronowanie ich praktyk i wysiłków. Zapalane jest wiele świec i ognisk mających przywitać powracającego Boga. Bogini zapada w drzemkę, odpoczywając po porodzie i pracy. Jest to radosne święto, przypominające swoimi obrzędami o reinkarnacji i wiecznym cyklu odradzania świata, który nigdy się nie zakończy.
Wschód słońca w ranek Yule był przyczyną do radowania się, zapewnienia, że życie powraca, wbrew zimnu i ciemności zimy. Festiwal był świętowany z ucztowaniem, dawaniem prezentów, śpiewami i tańcem w towarzystwie rodziny i przyjaciół.

Porzucili przymierze Pana, Boga swego,
a oddawali cześć bogom obcym i służyli im...” (Jer 22,9)

Na ziemiach słowiańskich już we wczesnym średniowieczu było obchodzone pod postacią darów składanych Welesowi (bożkowi ziemi, zaświatów i magii), nosiło nazwę Godowego Święta – Godów, Godowe Święto, Szczodre Gody, Święto Zimowego Stania słońca to pradawne święto Słowian, przypadające na okolice przesilenia zimowego. Było to święto związane z kultem solarnym a jego symbolem była swastyka. Symbolizowało zwycięstwo światła nad ciemnością, bóg Swaróg – Słońce znów zaczyna odzyskiwać panowanie nad światem.
Święto Godowe, Hody, Kraczun, Szczodre Gody, kaszubskie Gòdë, rosyjskie Коляда́ było świętem przesilenia poprzedzonym Szczodrym Wieczorem. Zwycięstwo światła nad ciemnością symbolizuje czas, w którym zaczyna przybywać dnia, a nocy ubywać – tym samym przynosząc ludziom nadzieję, optymizm oraz radość.
Podczas Godowych Świąt wróżono przebieg przyszłego roku np. pogodę i zbiory. Obserwując stan pogody w ciągu kolejnych dwunastu dni czyniono wróżbę do odpowiednio kolejnych miesięcy roku. Ścielenie słomy lub siana pod nakryciem stołu służyło wróżbom określającym przychylność losu na podstawie wyciągniętych słomek. Niektórzy badacze podają, iż rozścielenie siana pod miskami z jadłem miało na celu obłaskawienie sprawującego pieczę nad rodziną demona Siema, albo też bóstwa zboża i pól – Rgieła. Okresowi Szczodrych Godów towarzyszył również zwyczaj kolędowania, który pierwotnie związany był z radosnymi pieśniami noworocznymi oraz wywodzącym się jeszcze z tradycji słowiańskiej Turoniem (patrz ros. Коляда́).
Obchody Święta Godowego praktykują do dziś zarejestrowane oficjalni związki wyznaniowe kultywujące wierzenia słowiańskie.

W mowie dawnych Słowian słowo "god" oznaczało "rok". Oryginalnie nazwą "gody" określano czas przejściowy pomiędzy starym i nowym rokiem. Czas "styku" starego i nowego godu - stąd nazwa miesiąca "styczeń".
Nazwa Gody do dzisiejszego dnia funkcjonuje jeszcze w polskim folklorze oraz w języku kaszubskim ("Godë"), czeskim ("Štědry Den" - 24 grudnia) i łużyckim. Polska inteligencja nazwy "Gody" przestała używać w osiemnastym wieku; termin ten pozostał jednak wciąż żywy wśród ludu. Przetrwał on w wielu znanych do dzisiaj przysłowiach. (W księdze Przysłów Adalberga znajduje się 14 haseł dotyczących Godów w sensie Bożego narodzenia). Terminem "Gody" określano czas od dzisiejszego Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli. Wszystkie wieczory pomiędzy tymi świętami nazywano "świętymi", co jest pozostałością po rozciągniętych w czasie oryginalnych Szczodrych Godach ("szczodrych wieczorach"). Podczas trwania Godów zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano czas na wzajemnych odwiedzinach, przyjmowaniu gości, obdarowywaniu się prezentami i śpiewaniu tradycyjnych, starych pieśni.

Duchowieństwo chrześcijańskie, nie mogąc wyplenić tych zwyczajów wśród prostego ludu, który w sprawach obyczaju i tradycji jest zawsze bardzo konserwatywny, umiejętnie zmieniło ich znaczenie zastępując je jasełkami i śpiewaniem kolęd o narodzeniu Chrystusa. W ten sposób zaczęto czcić narodziny Jezusa, zamiast narodzin Słońca, które lud świętował w czasie Godów od wieków. Tradycją tego wieczoru było rozdawanie, początkowo tylko dzieciom i krewnym, upominków i tradycyjnych pierogów zwanych "szczodrakami". Zwyczaj ten dzisiaj przerodził się w tradycję obdarowywania prezentami bliskich w Wigilię. Szczodry Wieczór kończył wspomniany wyżej czas "świętych wieczorów".
Czas Szczodrych Godów jest to czas śmierci starego słońca i narodzin młodego, końca poprzedniego roku i początku nowego. Gody obchodzone były w sposób wesoły - czas spędzano na ucztach, zabawach i radowaniu się. Okres przepełniony był nadzieją na rychły powrót ciepłych dni i koniec bardzo trudnej dla ludzi zimy - koniec czasu śmierci, rozpoczęcie czasu obrastania nowego Słońca w siłę.
Ważnym elementem pradawnych Szczodrych Godów było rytualne obchodzenie domów z figurą symbolizującą nowonarodzone Słońce. Zwyczaj ten zmieszał się z mitologią chrześcijańską, dając różne wersje przypowieści zwiastowania gwiazdą betlejemską, zwyczaj wyglądania pierwszej gwiazdy, a także bardzo ważny atrybut obchodzących domy kolędników – gwiazdę.

Stąd w dzisiejszej terminologii, termin "gody" staje się synonimem terminów: "gody", "godowanie", "godny" oznaczających bogate uczty i biesiady (w szczególności weselne) i doniosłą (echo sakralności) wspaniałość.

Podczas trwania Godów zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano czas na wzajemnych odwiedzinach, przyjmowaniu gości, obdarowywaniu się prezentami i śpiewaniu tradycyjnych, starych pieśni co duchowieństwo chrześcijańskie, jak wspomnieliśmy wyżej umiejętnie zmieniło ich znaczenie zastępując je jasełkami i śpiewaniem kolęd o narodzeniu Chrystusa. W ten sposób zaczęto czcić narodziny Jezusa, zamiast narodzin Słońca, które lud świętował w czasie Godów od wieków. Tradycją tego wieczoru było rozdawanie, początkowo tylko dzieciom i krewnym, upominków i tradycyjnych pierogów zwanych "szczodrakami". Zwyczaj ten dzisiaj przerodził się w tradycję obdarowywania prezentami bliskich w Wigilię.

Nie chodźcie za obcymi bogami, by im służyć i cześć oddawać,
ani nie pobudzajcie Pana do gniewu uczynkami waszych rąk.” (Jer 25,6)

U Indian Ameryki Północnej przesilenie zimowe było obchodzone jako święto wewnętrznego światła.
Jest to pora roku, kiedy siły ciemności są u szczytu sił. To czas dla wojownika światła, aby pokazał swą wartość. Starano się ucieleśnić wewnętrzne światło, które będzie świecić i pokona ciemność. Ceremonia ta obejmowała dwadzieścia cztery godziny czuwania. Jedna osoba przez całą noc odprawia rytuały przed ołtarzem, podczas gdy inni troszczą się o święty ogień. Wygaszany jest „stary ogień” i zapalany „nowy”.
Odmawiając modlitwy i odpowiednie rytuały do domu przynosi się świerk, który symbolizuje Nowy Rok. Dolne cztery gałęzie są obcinane i służą do wymiecenia starego roku. Następnie są one palone w świętym ognisku, żeby energia kończącego się roku uleciała z dymem. Na koniec drzewko jest umieszczane na honorowym miejscu i dekorowane życzeniami na nadchodzący rok.
U Indian Hopi odprawiane jest święto pod nazwą Soyal. Świętu towarzyszy szereg obrzędów, mających na celu wybudzenie słońca z zimowego snu. Hopi wymieniają się prezentami i życzeniami.

Dlaczego pobudzacie Mnie do gniewu uczynkami waszych rąk,
składając ofiary obcym bogom.” (Jer 44,8)

Podobnie na półkuli południowej, w Ameryce południowej, w państwie Inków, obchodzono Inti Raymi - "Festiwal Słońca", przypadający 21 lub 22 czerwca, w dzień przesilenia zimowego i najkrótszy dzień roku – początkujący narodziny Słońca i jego coraz dłuższego pobytu na Ziemi. Rdzenne społeczności we wszystkich andyjskich krajach Ameryki Południowej świętują przesilenie zimowe organizując ceremonie, które mają sprowadzić Słońce z powrotem. Jest to święto pochodzenia inkaskiego na cześć Słońca jako źródła światła, ciepła i życia, a zarazem początek sezonu zasiewów. Nazwa Inti Raymi pochodzi z języka keczua: inti oznacza "słońce", raymi – "festiwal".
Dla boga Słońca Inkowie zbudowali wiele świątyń. Znana jest np. Piramida Słońca z Teotihuacan z czasów Azteków.

U Azteków prawdziwie wielkie święto Przesilenia – VI/ VII przychodzono, kiedy co 52 lata powtarzało się kompletne koło kalendarzowe, tzn. data tzolk'in + haab była identyczna jak 52 lata wcześniej. Mezoamerykanie odprawiali wtedy huczną ceremonią nowego ognia. Poszczono, oczyszczano się, zaprzestawano pracy, skłądano ofiary z krwi, niszczono stare przedmioty i zachowywano ciszę.
Wierzono, że w tych dniach świat był w poważnym niebezpieczeństwie, ponieważ obawiano się, że w czasie przejścia z jednego cyklu w kolejny żeńskie bóstwa Tzitzimime mogłyby zstąpić z nieba i pożreć ziemię.
O zachodzie słońca ostatniego dnia w roku procesja kapłanów ze świątyni ognia wyruszała z centrum ceremonialnego Tenochtitlan w stronę góry na wschodnim brzegu jeziora Texcoco, gdzie na szczycie wygasłego wulkanu znajdowała się platforma świątynna. W tym czasie w całym Imperium Azteckim były wygaszane ognie i wszyscy patrzeli na szczyt góry, dobrze widoczny w całej Dolinie Meksyku. Kiedy konstelacja zwana przez Azteków "patykiem do rozpalania ognia" (Pas Oriona) wzniosła się ponad horyzont, na szczycie Huixachtlan składano ofiarę z człowieka i na jego piersi rozpalano nowy ogień. Kiedy pojawiły się pierwsze iskierki, ogłaszano rozpoczęcie nowego koła kalendarzowego i rozpalano ogromne ognisko. Od tego ogniska zapalano pochodnie, które posłańcy roznosili do wszystkich świątyń, gdzie rozpalano świątynne paleniska. Następnie ze świątyń ogień był roznoszony do prywatnych domów.

W Chinach w czasie przesilenia zimowego świętuje się Dongzhi

W Szweckiej tradycji zachowało się święto Święta Łucja, które związane z przesileniem zimowym odegrało wielką rolę w szwedzkim luteranizmie. Wówczas przypada najdłuższa noc w roku.
Paradoksalnie nazwa święta ma niewiele wspólnego z uczczeniem pamięci sycylijskiej męczennicy Łucji, żyjącej w IV w. Szwedzka „Święta Łucja” nawiązuje do etymologii imienia Lucia, oznaczającego światło, a także do pogańskiej tradycji przezwyciężania sił ciemności. Tej najdłuższej w roku nocy towarzyszyła nadzieja na powrót światła na Ziemię. Zwyczaj ten najprawdopodobniej narodził się na przełomie XVI i XVII w. w rejonie Västergötland, a w całej Szwecji rozpowszechnił się dopiero w XIX wieku.

Na Bahamach, Jamajce, Belize itp. w obchody święta Bożego narodzenia wplecione są elementy tradycji voodoo.


Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Jahwe ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym.” (2 Mjż 20,34)

Ze świętami związanymi z przesileniem zimowym związanych jest wiele nieodłącznych i charakterystycznych symboli, elementów, które również odnajdujemy we wszystkich praktycznie odmianach i u wszystkich ludów i ich pogańskich wierzeniach.

Bez wątpienia przede wszystkim jest to światło – ogień palony na cześć, Słońca, na pamiątką Słońca i aby wskazać drogę powracającemu Słońcu.

W Perskim kulcie Mitry palono pochodnie przy świetle których z podziemnego sanktuarium wynoszono figurę nowonarodzonego bożka Mitry.

W Jul (Yule) palenie tej nocy świętego ognia (Coel Coeth) symbolizuje odrodzenie się Słońca.
Palone są świece w kolorach: czerwony, zielony, biały, żółty, srebrny, symbolizujące odradzające się słońce. Prostym sposobem na zapewnienie sobie szczęścia było zapalenie trzech świec w kolorach: białym, zielonym i czerwonym, ze słowami: „Biała na zdrowie, zielona na pieniądze, czerwona na miłość” i pozwoleniem aby spaliły się do końca.
Podczas tej nocy, starożytni, w obawie, że Słońce może nie odnaleźć drogi powrotnej i nie może nie powrócić, budowali i palili na wzgórzach ogromne ogniska aby udzielić Słońcu światła i energii, i wskazać drogę, tak, żeby mogło powrócić na kolejny rok. Dla rytuałów yule, czy medytacji koniecznie trzeba było zapalić jedną czerwoną świecę.
Na tradycyjnym wieńcu Yule lub choince pali się świeczki symbolizujące odrodzenie się słońca.

Wyznawcy Wicca zapalają wiele świec i ognisk mających przywitać powracającego Boga. Oraz palą kłodę/polano Yule, symbolizuje palące się słońce, światło , które przynosi szczęście, zdrowie i dobrobyt dla domu w przyszłym roku.
W wigilię Yule ścina się drzewo, z namaszczeniem ciągnie je za wierzchołek do domu i wieczorem pali, polewając je wcześniej olejem i grzanym winem i posypując solą, a wtedy ogień Yule niczym słońce ogrzewa i rozjaśnia domy i serca swoimi migoczącymi płomieniami. Szczątki kłody są zbierane, zawijane w płótno i przechowywane do następnego Yule. W Temerii drzewo zostało jednak zastąpione przez... ciasto! Ogromną roladę udekorowaną lukrem, różami i ostrokrzewem.
Znana jest jeszcze inna praktyka związaną z kłodą, polanem Yule. Oryginalnie była ona wykonywana z dębowego drzewa i stanowiła część domowego ołtarzyka. W kłodzie żłobiono trzy otwory, w których paliły się świece. Całą kłodę obkładano ostrokrzewem, jemiołą i świerkowymi gałązkami, symbolizującymi zjednoczenie Boga i Bogini. Kłoda Yule płonęła w domowym ognisku przez 12 nocy świątecznego okresu. Przez cały następny rok trzymano ją w domu w bezpiecznym miejscu, aby chroniła domowników przed chorobami i innymi nieszczęściami. Z jej popiołów robiono amulety wzmagające płodność i ochraniające całą rodzinę.
Kłoda Yule jest odpowiednikiem świętojańskiego ogniska, które rozpala się w noc letniego przesilenia, czyli najdłuższą noc w roku. Wokół płonącej kłody układa się jemiołę, świętą roślinę Druidów, kapłanów starożytnych Celtów. Uważano, że jemioła pomaga kobietom zajść w ciążę.

U Słowian przesilenie zimowe poświęcone było także duszom zmarłych przodków. By dusze zmarłych mogły się ogrzać palono na cmentarzach ogniska i organizowano rytualne uczty, z którymi w późniejszym okresie przeniesiono się do domostw. Palono też świeczki na podłaźnikach.


Zwyczaj ten przeniósł się na oświetlanie świecami a później lampkami choinek. Oświetlenie choinki miało bronić dostępu złym mocom, a także miało odwrócić nieżyczliwe spojrzenia ludzi (zły urok). Później w chrześcijańskiej symbolice religijnej wskazywało natomiast na Chrystusa, który według tych wierzeń miał być światłem dla pogan.


U Indian Ameryki Północnej palono święty ogień. Ceremonia świętowania przesilenia zimowego obejmuje dwadzieścia cztery godziny czuwania. Jedna osoba przez całą noc odprawia rytuały przed ołtarzem, podczas gdy inni troszczą się o święty ogień. Następuje także wygaszenie starego ognia i rozpalenie nowego.
U Irokezów spalano tytoń aby przywołać Stwórcę.

Podczas „Świętej Łucji” w Szwecji, rozdawane są przysmaki – bułeczki i pierniczki, przez dziewczynkę ubraną w białą suknię z wieńcem na głowie, w który wplecione są świece.

Niech nie będzie u ciebie boga innego.
I nie kłaniaj się bogu obcemu!” (Ps 81,10)

Szczególne miejsce w sprawowaniu obrzędów mają miejsce rośliny, a zwłaszcza wiecznie zielone oraz iglaste. Dzisiaj jest to popularna choinka, która musi stać w każdym domu.
Już w Starym Testamencie czytamy jak wielkie znaczenie dla pogan miały święte drzewa.


Choinka – to drzewo, które w wielowiekowych pogańskich tradycjach było wykorzystywane przy różnych świętach i również wieszano na niej różne ozdoby i świecidełka. Świerk lub jodła, rzadziej sosna pierwotnie związane przedchrześcijańską tradycją i kultem wiecznie zielonego drzewka.

Starożytne ludy przynosiły drzewko do domów i przystrajali je świecami i jabłkami ku czci Starych Bogów, symbolizujące dary jakie dawali człowiek przez cały rok.
Dzisiaj ma łączyć dwa stare światy - świat przedchrześcijański z biblijnym.
W wielu kulturach drzewo, zwłaszcza iglaste, uważane było i niejednokrotnie dotąd jest za symbol życia i odradzania się, trwania i płodności. Jodły, czyli "wiecznie zielone drzewa” były czczone, jako magiczne, ponieważ utrzymują zieleń przez ciemności zimy i był to dla nich znak, że Ziemia sama będzie również zielona ponownie po długiej, surowej zimie.

Wśród zwyczajów praktykowanych u germanów i ludów nordyckich, na początku był wieniec Yule. Wieńce, okrąg, symbolizują "Koło Życia ", ze wszystkimi jego obchodami lub Sabatami, i przypomina, że słowo "Yule" oznacza "koło".Ten symbol koła czasu ma bardzo wiekową historię. Wykonywany jest z gałęzi drzew iglastych, które od zamierzchłych czasów były czczone przez Celtów, gdyż nie zrzucały na zimę igliwia, tak jak inne drzewa - liście, lecz były zielone przez cały rok. W okresie zimowego przesilenia wiccanie ozdabiają wieniec gałązkami ostrokrzewu i dębu, symbolizującymi blednące i rozjaśniające się słońce, jak i niewielkimi wiankami splecionymi z iglastych gałązek, symbolizującymi powtórne narodziny.
Germanie zapalali w Jul, ognisko umieszczone w wieńcu – kręgu, wykonanym z gałęzi o zielonych liściach, co miało symbolizować właśnie słońce.

No i – żeby TRADYCJI stało się zadość – w 1893 roku ewangelicki pastor Johann Hinrich Wichern, wpadł na pomysł zapalania świec w drewnianym kole, codziennie do Wigilii zapalano 24 świece. Wkrótce koło to zostało zastąpione wieńcem adwentowym na styl wieńca Yule, z czterema świecami zapalanymi w każdą niedzielę adwentu.


Kłodę Yule - Całą kłodę obkładano ostrokrzewem, jemiołą i świerkowymi gałązkami, symbolizującymi zjednoczenie Boga i Bogini.

Kilka zwyczajów związanych jest także z zimo zielonymi roślinami, które w Yule symbolizują nadzieję.
Do tradycyjnych elementów obchodów Jul należą: przystrajanie jodły, lub wieńca (Na drzewku zawieszano naturalne ozdoby, np. saszetki z wonnymi ziołami, jabłka, symbolizujące płodność Ziemi), pomarańcze, suszone plasterki cytryn, orzechy, laski cynamonu czy pierniczki. Na drzewku Yule oprócz ozdób powinno się umieścić płonące świeczki.). Przyozdabiano drzewka przedmiotami, których chciałoby się mieć pod dostatkiem przez cały rok: monetami - na bogactwo, owocami - na pomyślne zbiory, orzechami i jagodami - na płodność. Na drzewkach pali się świeczki symbolizujące odrodzenie się słońca.
Koniecznie trzeba osobiście ściąć żywe drzewko a po zakończeniu świąt nie należy takiego drzewka wyrzucać, tylko spalić.

Gałązkami choiny zamiata się podłogę chaty, co ma podobno wygnać wszystkie choroby , nieszczęścia (zwyczaj ten znali nawet Indianie Ameryki Północnej). Kłujące liście ostrokrzewu chronią przed złymi duchami. Na wyspach Skellige kapłanki Modron Freyii ścinają świętą jemiołę rosnącą na Hindarsfjall i rozdają wyspiarzom. Gałązka jemioły powieszona nad progiem chroniła całe domostwo. Panny, chcące zdobyć adoratora, w przedświąteczny nów zerwać musiały rozmaryn i co dzień, aż do Yule, wpatrywać się w niego, myśląc o swoim wybranku. W najdłuższą noc w roku włożyć powinny rozmaryn pod poduszkę, a następnego dnia zakopać lub spalić i rozsypać popiół na cztery strony świata.

Innym ważnym elementem w tradycji obchodzenia Yule jest umieszczenie w domu ostrokrzewu, bluszczu, a przede wszystkim jemioły, świętej rośliny Celtów. Innymi tradycyjnymi roślinami Yule są: laur, cedr, rumianek, jałowiec, mech, szyszki sosnowe, rozmaryn.

Zwyczaj stawiania w domu i przystrajania choinki do Polski przynieśli niemieccy protestanci na schyłku XVIII i XIX wieku. Uważa się wręcz, że do chrześcijaństwa została wprowadzona przez Marcina Lutra. Początkowo zwyczaj ten pojawił się w miastach, a następnie przeniósł się na wieś wypierając tu z czasem rodzime tradycyjne ludowe ozdoby takie jak jemioła czy podłaźniczka, a przede wszystkim zastępując jeszcze starszy pogański-słowiański zwyczaj stawiania i dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem, związany jeszcze z obchodami Święta Godowego.

Cudzołożyli z obcymi bogami, składając im pokłony.” (Sędz 2,17)

Diduch (Dziad) to ostatni lub pierwszy zżęty snop pszenicy, owsa lub niemłóconego żyta. Był on stawiany w kącie izby kłosem do góry i strojony suszonymi owocami, najczęściej jabłkami i orzechami, ale też ptaszkami i figurkami z ciasta. Po święcie pieczołowicie przechowywany aż do wiosny – z nasion pochodzących z kłosów tego snopa należało rozpocząć pierwszy wiosenny siew. Snop trzymano do Trzech Króli a potem rytualnie palono. Zwyczej ten, związany z przedchrześcijańskim kultem przodków, symbolizujący ducha opiekuńczego domu, szczególnie był popularny na Śląsku.
Zaadoptowany przez chrześcijaństwo głównie na terenie Ukrainy.



Podłaźniczka (Podłaźnik) – był to czubek jodły, świerka, lub gałęzie sosnowe, wieszane pod sufitem, nad stołem, nad oknem i lub nad drzwiami, podobnie jak sama choinka związana była z pogańskim kultem wiecznie zielonego drzewka. Zwyczaj znany szczególnie w południowej Polsce, na Podhalu, Pogórzu, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej oraz na Śląsku.

Zdobione były jabłkami, orzechami, ciasteczkami, głównie piernikami, świeczkami, wstążkami i ozdobami z kolorowej bibuły, słomianymi gwiazdkami, i przede wszystkim światami, jak nazywano kolorowe krążki opłatków. Lud wierzył w ich magiczną moc przyczyniania się do urodzaju i zapewniania powodzenia. Podłaźniczka miała zapewniać zdrowie, zgodę i dostatek, chronić domowników przed wszelkimi nieszczęściami, a pannom zapewnić szybkie zamążpójście.
Podłaźnika wieszano w Święto Godowe, później w Wigilię. Zawsze zawieszał go gospodarz, na Podhalu obowiązkowo ubrany w cuchę (czucha, czuha, guńka, gunia – wierzchnie okrycie męskie noszone przez górali, ozdobnie wyszywana kurtka) przewiązaną powrósłem uplecionym ze słomy.
Czas Godów, nazywany godem, czyli momentem spotkania się starego roku z nowym, był czasem wróżb, najczęściej matrymonialnych. Panna mogła wtedy bez słów wyrazić swoje uczucia, siadając pod podłaźniczką obok wymarzonego mężczyzny, zerwać z podłaźniczki jabłko, symbol miłości, i mu je podać – co na Podhalu było wręcz zabronione – mogło bowiem sprowadzić nieszczęście. Natomiast przyjście mężczyzny w tym okresie do domu, który do tego jeszcze usiadł pod podłaźniczką, zdjął z niej jabłko lub orzecha, odczytywano jako przyjście w konkury. Zawieszane na podłaźniczce pierniki symbolizowały weselne obrzędy, zabawy i wróżby, uznawane też były za lekarstwo.
Zwyczaj wieszania podłaźniczki zachował się jeszcze do lat 20-tych XXw.

Bożonarodzeniowa choinka zastąpiła również w XVII wieku zawieszaną wcześniej u powały jemiołę, chociaż ten zwyczaj nigdy nie zaginął i powraca wraz z choinką.

Interesujące jest że dawniej podczas Święta Godów, według zwyczaju panującego na wsiach przyniesienie choinki lub podłaźniczki do domu miało cechy kradzieży obrzędowej: o poranku (w chrześcijaństwie był to poranek wigilijny) gospodarz udawał się do lasu, a wyniesiona z niego choinka czy gałęzie, „ukradzione” innemu światu, za jaki postrzegany był las, miały przynieść złodziejowi szczęście. Wiecznie zielone drzewko było symbolem wiecznego niczym nieprzerwanego życia. Wierzono także, że szpilki drzewka iglastego, głównie jodły, chronią przed chorobami, złymi duchami i piorunem. Był więc to symbol zwycięstwa życia nad śmiercią, chroniący dom przed złymi mocami, urokami, chorobą, dający życiodajne siły słońca.

Przypomnijmy, że U Indian Ameryki Północnej - odmawiając modlitwy i odpowiednie rytuały do domu przynosiło się świerk, który symbolizował Nowy Rok. Dolne cztery gałęzie były obcinane i służyły do wymiecenia starego roku. Następnie były one palone w świętym ognisku, żeby energia kończącego się roku uleciała z dymem. Na koniec drzewko umieszczano na honorowym miejscu i dekorowano życzeniami na nadchodzący rok.

Usuńcie obcych bogów, którzy są pośród was,
oczyśćcie się i zmieńcie wasze szaty.” (1 Mjż 35,2)


Jemioła, nazywana świętym drzewem druidów służyła do praktyk okultystycznych, jako wszystkoleczącą. Służyła do leczenia różnych chorób.

Zwyczaj wieszania w domu gałązek jemioły narodził się w w krajach nordyckich, gdzie jemioła zawieszona nad wejściem do domostwa promieniować miała na cały dom zgodą, miłością i szczęściem odpędzając uroki i demony. Wieszana nad progiem miała ochraniać całe domostwo.
Symbolizowała też jedność życia i śmierci.
W starożytności jemioła pospolita uważana była za dar bogów. Przypisywano jej właściwości magiczne. Szczególnie roślinom rosnącym na dębach (w tym również gałązkom podobnego do jemioły gązewnika) przypisywano szczególne właściwości i uchodziły za talizmany, ponad który nie było większej świętości.
Według poradników zielarskich to właśnie jemioły z dębów mają najlepsze właściwości lecznicze, przywracała witalność, siłę i zdrowie. Kapłani Gallów odprawiali ceremonie religijne pod dębami, na których rosnąć miała jemioła. Jemioła ścięta, przez kapłanów druidów ubranych w białe szaty, złotym sierpem z dębu szóstego dnia po nowiu uznawana była za bezcenny dar niebios. Stanowiła talizman przeciw czarom, przynosiła szczęście w bitwie i chroniła niemowlęta.
Druidzi traktowali jemiołę w sposób szczególny – ścinanie jemioły było ważnym obrzędem w ich wierzeniach. Zbierano ją w dniu zimowego przesilenia dnia z nocą, a także na przełomie wiosny i lata. Ścinana była za pomocą złotej kosy lub noża. Podczas ścinania nie mogła dotknąć ziemi. Ścięte pędy świętej jemioły leczyły niemal wszystkie choroby, jednały pomyślność, włożone do wazonu lub podwieszone pod sufitem chroniły dom przed złymi mocami, zapobiegały pożarom, a już powstałe wygaszały.
Na wyspach Skellige kapłanki Modron Freyii ścinały świętą jemiołę rosnącą na Hindarsfjall i rozdawały wyspiarzom.

Trzeba jednak wiedzieć, że jemioła nie rośnie na europejskich dębach, spotkać ją można natomiast na północnoamerykańskim dębie czerwonym. Na południe i południowy zachód od Polski na dębach rośnie gązewnik europejski (Loranthus europaeus, z którego surowiec farmaceutyczny nazywany bywa Viscum quercinum czyli jemiołą dębową (taką też nazwę stosuje się wobec gązewnika w wielu europejskich językach). Ze względu na przypisywane mu właściwości magiczne, roślina ta była rozprzestrzeniana i część jej stanowisk (np. w Niemczech) wiązanych jest z dawnym osadnictwem. Najprawdopodobniej to właśnie błędne tłumaczenie źródeł odnoszących się do gązewnika winne jest informacjom o "jemiołach" rosnących na dębach i ich magicznych właściwościach.
Pędy jemioły sprowadzały do domu szczęście i bogactwo, spełniały ludzkie życzenia i marzenia, noszona przy sobie zapewniać miała potencję seksualną.
Jeszcze przed rokiem 1934 odnotowano na Mazowszu przesąd weselny związany z jemiołą i mający pewne podobieństwo ze zwyczajem angielskim. Na Mazowszu zbierano jemiołę zimą i kadzono nią około uli w wigilię.
Sprzedawana powszechnie w okresie Bożego Narodzenia w całej Polsce na rynkach, targach w formie pęków, kuli i wianków adwentowych. Gałązki jemioły wieszane są w domach pod sufitem lub nad drzwiami. Ma ona przynieść domowi i jego mieszkańcom szczęście w nadchodzącym roku.
Zwyczaj bezkarnego całowania się pod jemiołą wywodzi się przypuszczalnie z XVII-wiecznej Anglii, chociaż już Rzymianie posypywali, przystrajali jemiołą ich świątynie podczas ich obrzędów płodności i orgii, a osobliwy zwyczaj mamy do dzisiaj "całowanie się pod jemiołą", jest on jednak bladym przypomnieniem tego starożytnego wydarzenia. Po każdym pocałunku mężczyzna zrywał z krzaku po jednym owocu. Wierzono, że gdy zerwie ostatni, otrzyma dar płodności. Wiąże się to wierzeniem, że z powodu lepkości soku z owoców, uważano go za boskie nasienie.
W okolicy Gostynina (SW od Płocka), istniał przesąd, wedle którego, o ile „pod jemiołą stanie młoda para i umawia się, — to się ożenią".
Dziś całujących się par pod jemiołą w święta jest mnóstwo – wierzą, że magia rośliny umocni ich miłość i zapewni trwałość ich związkowi.

Jest uznawana za symbol drzewa życia rosnącego w raju, symbol życiodajnej siły słońca, które wszystko na ziemi pobudza do życia i wzrostu.
Uwieńczenie jemiołą oznacza bowiem zdolność odżycia i zmartwychpowstania. Persefona, bogini śmierci, której jemioła, ten symbol życia, była właściwie poświęconą, przedstawia się równocześnie jako bogini wegetacyjna, darząca życiem.


Ostrokrzew i bluszcz, jako wiecznie zielone, były czczone jako magiczne rośliny. W Anglii, ostrokrzew był postrzegany jako męski a bluszcz jako żeński, nadając nowe znaczenie starej kolędzie "The Hollyand Ivy" („Ostrokrzew i bluszcz”.).

Były wieszany w domostwach, dla dekoracji na równi z jemiołą. Bluszczem i ostrokrzewem dekorowano też polano Yule.
Celtowie używali ostrokrzewu do obłaskawiania chochlików.

Panny, chcące zdobyć adoratora, w przedświąteczny nów zerwać muszą rozmaryn i co dzień, aż do Yule, wpatrywać się w niego, myśląc o swoim wybranku. W najdłuższą noc w roku włożyć powinny rozmaryn pod poduszkę, a następnego dnia zakopać lub spalić i rozsypać popiół na cztery strony świata.

Wiele pierwotnych słowiańskich zabiegów magicznym, w tym np. wspomniane już ścielenie słomy lub siana pod obrusem, dla zapewnienia przyszłorocznego urodzaju, nadal powszechnie jednak praktykowana jest w wielu domach po dziś dzień, choć z czasem nadano im chrześcijański wydźwięk i interpretację.

Znanym obyczajem jest również wyciąganie słomki z wigilijnego sianka pod obrusem, długie i zielone oznacza dobry i pogodny rok, krótkie i zeschnięte trudniejszy.
Na północy gospodyni piekąc ciasto na wieczerzę Midinvaerne/Yule wkłada sobie słomę do butów i chodzi z nią tak aż do nowiu przed Imbaelk /czyli kiełkowanie to w kalendarzu elfów święto, według rachuby ludzi, mające miejsce pod koniec lutego.
Wierzono również, że jeżeli do pierwszego siewu doda się ziarna wykruszonego ze snopka Yule, gwarantuje to urodzaj.

Ozdoby. Na drzewku – choince, a wcześniej na diduchu, czy podłaźniczce wieszano ozdoby. Suszone owoce, jabłka, saszetki z wonnymi ziołami, orzechy (symbolizujące płodność ziemi), figurki z ciasta a później ozdoby z kolorowych wstążek, słomiane gwiazdki, bibuły, łańcuchy, bombki. Wieszano pomarańcze, suszone plasterki cytryn, orzechy, laski cynamonu czy pierniczki, kolorowe krążki opłatków – tzw. światy.
Przyozdabianie było ku czci starych bogów w podziękowaniu za otrzymywane dary.
Przyozdabiano drzewka przedmiotami, których chciałoby się mieć pod dostatkiem przez cały rok: monetami - na bogactwo, owocami - na pomyślne zbiory, orzechami i jagodami - na płodność.
Wśród ozdób nie mogło zabraknąć światełek – świeczek a z czasem kolorowych lampek.



Papierowe łańcuchy miały przypominać o zniewoleniu grzechem, W okresach rozbiorów miały polityczną wymowę okowów niewoli. Zaś w ludowej tradycji niektórych regionów Polski uważano, że łańcuchy wzmacniają rodzinne więzi oraz chronią dom przed kłopotami.







Gwiazda na szczycie choinki tradycyjnie, ale też wciąż często jest pentagramem, symbolizującym ochronę i mądrość.










Usuńcie więc spośród was bogów obcych 
i zwróćcie wasze serca do Jahwe
(Joz 24,23)



Wigilia

Wigilia w przedchrześcijańskich wierzeniach nazywana była Szczodrym Wieczorem, poprzedzającym Święto Godowe.
Dzieci w szczodry wieczór otrzymywały drobne upominki oraz orzechy, jabłka i specjalne placki zwane szczodrakami w kształcie zwierząt lub lalek.
Wigilia Świąt Bożego narodzenia jest dniem szczególnie obfitującym w wiele przesądów, mających swój początek najczęściej w dawnych lokalnych wierzeniach pogańskich, a mających rzekomo wielką moc.
Jeszcze w XIX wieku wierzono, że jeśli podczas wieczerzy wigilijnej wyszło się do sieni i spojrzano do izby przez dziurkę od klucza można było zobaczyć osobę zmarłą w roku bieżącym, siedzącą przy stole wraz z innymi.
W tradycji wigilijnej jest zwyczaj stawiania dodatkowego miejsca i nakrycia na stole, dla niespodziewanego gościa.
U Słowian przesilenie zimowe poświęcone było także duszom zmarłych przodków. By dusze zmarłych mogły się ogrzać palono na cmentarzach ogniska i organizowano rytualne uczty, z którymi w późniejszym okresie przeniesiono się do domostw. Tak naprawdę wierzono,że w wigilijny wieczór, na wieczerzy pojawiają się dusze zmarłych. Echem tego zwyczaju pozostało właśnie dodatkowe nakrycie dla duchów przodków przy wigilijnym stole.
Wierzono, że nie okazywanie temu dniowi szczególnego szacunku sprowadza różne nieszczęścia. Do dzisiaj pielęgnuje się i pilnuje aby w ten wieczór okazywać sobie szczególną życzliwość i nie kłócić się.
W niektórych rejonach panuje wciąż przesąd, ze jeśli w poranek 24 grudnia, pierwszym gościem będzie młody chłopiec, przyniesie to szczęśliwy rok.
Jest też zwyczaj wkładania grosika do jednego uszka w barszczu – a temu kto na niego trafi w nadchodzącym roku będzie sprzyjało szczególne szczęście.
Wszelkie choroby czy zranienia w czasie świąt zwiastowały poważne kłopoty ze zdrowiem.
Myśliwi w dniu Wigilii tradycyjnie udają się na polowanie, a jego pomyślny wynik ma zapewnić opiekę patrona łowiectwa św. Huberta.
Istnieje tradycja, mówiąca że koniecznie należy spróbować każdej z dwunastu wigilijnych potraw po to aby nie zabrakło jej w następnym roku. Niektórzy pozostawiają w portfelu łuski karpia „na szczęście”.
Jednym z tradycyjnych wierzeń dotyczących Wigilii jest twierdzenie jakoby w noc wigilijną zwierzęta przemawiały ludzkim głosem. Wierzenie to znalazło się jako temat wielu filmów związanych z okresem tzw "Bożego Narodzenia" w których zwierzęta wylewają przed ludźmi swoje żale lub robią różne psikusy..
Tradycja! Ale czy ktoś z Was zastanawiał się kiedykolwiek jakie są korzenie tego wierzenia?
Istnieją – owszem podania, że chodzi o zwierzęta znajdujące się w stajence betlejemskiej, w której przyszedł na świat Boży Syn. Sugeruje się jakoby wówczas przemawiały one ludzkim głosem oddając m.in. Chwałę Bogu i rozgłaszając radosną Nowinę.
Pismo Święte, żadna z Ewangelii jednak tego nie potwierdza. Nigdzie wręcz nie czytamy aby narodzinom Zbawiciela w "ubogiej, lichej stajence" towarzyszyło jakiekolwiek zwierzę. A tym bardziej nie ma w Ewangeliach jak też w Starym Testamencie ani wzmianki aby zwierzęta przemówiły wówczas ludzkim głosem. Podanie to tym samym, wogóle nie ma jakichkolwiek podstaw biblijnych.

Skąd zatem się wywodzi?
Ano - nie skąd inąd jak z pogańskich słowiańskich wierzeń odnoszących się do Godów i Szczodrego Wieczoru (zastąpionego współcześnie wieczerzą wigilijną).
Jak wyżej wspomnieliśmy, początkowo w wieczór ten świętowano na cmentarzach, paląc ogniska mające wskazać powracającemu (rodzącemu się na nowo) słońcu drogę powrotu na ziemię. Cmentarny nastrój tego święta był związany z wierzeniami w duchy, z którymi starano się tego wieczoru i nocy nawiązywać kontakty. Wierzono że w ten wieczór i tej właśnie, jedynej w roku takiej nocy duchy zmarłych wychodzą ze swoich grobów i kontaktują się albo przynajmniej próbują skontaktować się z żyjącymi. Ale nie było to takie proste. Duchy owe bowiem mogły się kontaktować z żyjącymi wyłącznie za pośrednictwem zwierząt i przez nie, ludzkim głosem rozmawiać z żyjącymi.
Tak więc wierzenie, związane z rzekomym mówieniem tej nocy przez zwierzęta ludzkim głosem wywodzi się z wierzenia, że w ten sposób można się skontaktować z zaświatami i duchami zmarłych krewnych, bliskich itp.
Jest to więc nie tylko pogańskie ale wręcz demoniczne wierzenie; i chociaż najczęściej traktowane żartobliwie i nie całkiem serio, to jednak stanowi ukłon w stronę świata demonicznej ciemności i po prostu w stronę szatana.
Zatem i to wierzenie – jest obce i dalekie chrześcijaństwu i nie powinno znaleźć w nim żadnego dla siebie miejsca.
Prezenty – Dzisiaj nie można sobie wyobrazić choinki, pod którą nie leżały by prezenty.
Zwyczaj obdarowywania się w tym czasie prezentami praktykowali zarówno wyznawcy Mitry jak i ludzie obchodzący rzymskie Saturnalia.
W Szwecji, po spożyciu posiłku Jultomten lub jeden z członków rodziny, rozdaje prezenty, wyciągając je zwykle z worka lub spod choinki, gdzie podarunki spoczywały przez cały dzień lub nawet wcześniej. W dawnych czasach zamiast Jultomtena prezenty rozdawał „julbock” – postać przypominająca kozła, która w czasach współczesnych stanowi dekorację święta. Następnego ranka część Szwedów idzie na tradycyjną mszę – „julotta”.


Mikołaj to dość późny zwyczaj, głównie miejski, choć jego korzeni należy doszukiwać się w dawnych czasach, a sam zwyczaj obdarowywania się podarunkami ma charakter jeszcze starszy, wręcz archaiczny. Korzeni tego zwyczaju najczęściej możemy się doszukiwać w rzymskich saturnaliach, choć u Słowian postać świętego Mikołaja wywodzona jest z kultu Welesa, bóstwa związanego z ziemią, zaświatami i magią, u plemion Germańskich podobnie z osobą Odyna.

W przededniu fińskiego święta „Joulu” dzieci odwiedzał „Joulupukki” – postać podobna do Świętego Mikołaja. W Danii nosił nazwę „julemanden”, w Norwegii „julenissen”, a w Szwecji „jultomten. Imię tej postaci w wolnym tłumaczeniu to „Koza Jul”, co najprawdopodobniej wywodzi się ze starofińskiej tradycji, gdzie ubrani w kozie skóry ludzie zwani „nuuttipukki” krążyli od domostwa do domostwa po zakończeniu święta Joulu, dojadając pozostawione po święcie jedzenie. Warsztat Joulupukki nie znajduje się na biegunie północnym, ani na Grenlandii, lecz w miejscowości leżącej w fińskiej prowincji Laponia Korvatunturi. Joulupukki nie dostaje się do domów przez komin, lecz puka do drzwi wejściowych w trakcie Wigilii, która w Finlandii nazywa się „Jouluaatto”. Pierwsze jego słowa po wejściu to najczęściej „Onkos täällä kilttejä lapsia?” („Czy tu są jakieś grzeczne dzieci?”). Prezenty są niezwłocznie otwierane. Odwiedzający najczęściej ubrany jest w czerwone ciepłe odzienie, często podpiera się też drewnianą laską. Odwiedza domostwa jadąc saniami ciągnionymi przez zaprzęg reniferów. Jest żonaty z Joulumuori (Matką Jul).


Ucztowanie.

Chyba nikt nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia, bez ucztowania. Ucztowanie graniczące często wręcz z obżarstwem (co potwierdzają statystyki szpitalne i pogotowia w tym właśnie okresie) zaczyna się już w Wigilię a kończy wieczorem drugiego dnia świąt. Tak więc są to trzy dni przeznaczone na spotkania w gronie rodzinnym i nieprzerwane ucztowanie.
W swoich korzeniach pogańskich święto Przesilenia Zimowego związane było przede wszystkim z ucztowaniem.
Ludzie spotykali się w kręgu bliskich i przyjaciół w zamkach, domach, karczmach oczywiście po to,żeby jeść, pić i bawić się do woli!
Jako, że jedzenie jest symbolem wzrastania, Yule nie mogłoby się obyć bez porządnej uczty. Kiedy więc w najdłuższą noc w roku gromadzi się rodzina i przyjaciele, na stole pojawia się niezliczona ilość smakołyków - mięs, polewek, deserów, win. Nie może jednak wśród nich zabraknąć tradycyjnych potraw Midinvaerne/Yule , czyli ryb, orzechów i drożdżowych ciast, ani tradycyjnych napitków - grzanego wina i piwa, grogu i pysznego cydru!

Jednym ze zwyczajów święta Jul był rytualny ubój knura, który przetrwał w tradycji podawania świątecznej szynki oraz w słowach śpiewanej do dziś XV-wiecznej kolędzie „Kolędzie o głowie dzika” (ang. The Boar’s Head Carol).
Podczas wigilii Jul, przyprowadzano do sali najlepszego knura z zagrody, osoby zebrane na miejscu i uczestniczące w rytuale kładły na zwierzęciu swoje ręce, składając przysięgi, których nie wolno było złamać. Prośby usłyszane przez knura – jak wierzono – docierały do uszu samego Freya. Po złożeniu przysiąg, knur był składany w ofierze w imię Freya, po czym rozpoczynała się uczta, podczas której jedzono mięso zabitego zwierzęcia. Pozostałością tej tradycji zaadoptowanej do chrześcijaństwa – jest zwyczaj, że po uczcie z poświęconego w ten sposób zwierzęcia – tradycyjnej części Jul – głowy knura jest podawana podczas Bożego Narodzenia.

U Słowian Ucztowanie zaczynało się na cmentarzach, przy świetle i cieple ognisk, by ogrzać dusze przodków. Z czasem przeniesiono się do domostw.

U wielu plemion, w tym Indiańskich podczas tzw. Festiwalu Zimowego ma miejsce również powszechne ucztowanie.


Kolęda - Śpiewanie kolęd to również zwyczaj wywodzący się z wielowiekowej tradycji ludowej. Początkowo kolęda – była to radosna noworoczna pieśń powitalna i pochwalna na cześć gospodarzy, utrzymywana w konwencji religijnej, zawierała w sobie życzenia szczęścia i pomyślności. Z czasem przejęła charakter pieśni Bożonarodzeniowej.

Sam termin kolęda wywodzi się najprawdopodobniej od łacińskiego terminu „Calendae”, który wymawia się „kalende” i znaczy dosłownie - „pierwszy dzień miesiąca”. I bez wątpienia ma swe źródła właśnie w obchodach Calendae styczniowych (mensis Januaris). Pierwszy dzień stycznia miał dla Rzymian szczególne znaczenie, gdyż od 153 r. p. n.e. właśnie 1 stycznia konsulowie rzymscy obejmowali swój urząd. Wreszcie od 46 roku przed Chrystusem, dekretem Juliusza Cezara 1 stycznia został oficjalnie ogłoszony początkiem roku administracyjnego. Z tej okazji właśnie w Rzymie składano sobie w tym dniu wizyty, obdarowywano się podarkami i śpiewano pieśni. Z czasem zwyczaje te przejęło chrześcijaństwo odnosząc je do okresu Bożego Narodzenia.
Dawni Słowianie tak nazywali , pierwotnie przypadający na przesilenie zimowe pierwszy dzień roku. Taką też nazwę nosił noworoczny upominek.
Kolędą nazywano też obrzęd ludowy związany z obchodami święta godowego, praktykowany później w obchodach bożonarodzeniowych poprzez chodzenie z pieśniami kolędników.
W innej terminologii dowiadujemy się, że Słowo"kolęda" jest francuskim terminem, który powstał w średniowieczu i znaczy "taniec w kręgu". Był używany przez starożytnych czcicieli, jak trzymali się za ręce i tańczyli w kręgu podczas swoich obrzędów.


Kolędnicy – W Norwegii istnieje do dziś tradycja, związana z Jul, o nazwie „Julebukk” lub „Nyttårsbukk”, w myśl której dzieci odwiedzają sąsiednie domy, w których dostają słodycze, orzechy i mandarynki. Dzieci mogą przebierać się i krążyć między domami każdego dnia między „Julaften” a Sylwestrem. Dorośli również przebierają się wieczorem i w myśl tradycji o nazwie „Drammebukk” odwiedzają sąsiadów, tak jak robią to ich dzieci, lecz zamiast cukierków otrzymując napoje.


Turoń - maszkara przedstawiająca rogate, czarne i włochate zwierzę z kłapiącą paszczą, występujące w widowiskach obrzędowych ludu polskiego w okresie od Bożego Narodzenia do Wielkanocy. Po wejściu wraz z grupą kolędniczą do chaty rozpoczynał figle i tańce, straszył kobiety i dzieci, zachęcany przez prowadzącego kolędnika, który strzelał słomianym batem. W którymś momencie tych harców następował ważny element kolędowania: turoń padał a wówczas następowało jego cucenie - masowanie, podpalanie pod nim słomy, dmuchanie i wlewanie wódki w pysk kukły, odczynianie uroków. Po takich zabiegach turoń odzyskiwał siły i znów zaczynał hasać, po czym przedstawienie wkrótce się kończyło. Ożywianie turonia i towarzyszące temu zabiegi nawiązują do obrzędów magii wegetacyjnej dawnych Słowian, praktykowanych w tym okresie roku podczas świąt agrarnych (głównie Święta Godowego). Zgon, a następnie „zmartwychwstanie” turonia symbolizuje odrodzenie ziemi, która na zimę zasypia, by obudzić się wiosną. Turoń symbolizował również płodność i dostatek.


Szopka Bożonarodzeniowa
Za twórcę tej tradycji uznawany jest Franciszek z Asyżu, który w 1223 r. po otrzymaniu pozwolenia od papieża Honoriusza III, w pustelni Greccio, należącej do Giovanniego Velito przygotował niesamowitą inscenizację przedstawiającą wydarzenia nocy narodzin Zbawiciela. W Polsce również pojawiła się ta tradycja w XIIIw.

Jednakże Pierwszeństwo należy przypisać matce cesarza Konstantyna, cesarzowej Helenie, która w 330 r. poleciła w znajdującej się w Betlejem grocie, zbudować marmurowy żłóbek. Pomysł ten szybko pochwycił święty Hieronim, który jest pomysłodawcą inscenizacji narodzin Jezusa Chrystusa.
W tym miejscu trzeba przypomnieć to co pisaliśmy wyżej. A mianowicie, że zarówno Konstantyn, jak i jego matka i cała rodzina była mocno związana z kultem Mitry.
Szopka przedstawiana w Wigilię Bożego narodzenia dokładnie wpisuje się w rytuał odprawiany ku czci Mitry jak i Ajona. Według opisu Epifaniusza z Salaminy – po całej nocy czuwania, wyznawcy tych kultów schodzili do podziemnej groty gdzie znajdowało się sanktuarium i stamtąd wynosili drewniany posąg, przedstawiający Ajona, porodzonego właśnie przez Korę, który nago siedzi na nosidłach; na czole ma on złoty znak krzyża, a na obu dłoniach dwa inne znaki tej samej formy, i jeszcze na obu kolanach dwa inne, a te pięć znaków wykonane jest ze złota. Po siedmiokrotnym obejściu głównej sali świątyni.
Często była to figurka dziecka jak w kulcie Mitry, gdzie o świcie odprawiano procesję z podziemnego miejsca kultu podczas której wierni nieśli statuetkę dziecka przedstawiającą nowonarodzonego – Boga-Słońce, urodzonego przez boginię – dziewicę nazywaną Dea Caelestis.
Podobne rytuały symbolizujące narodziny boga Słońca znajdujemy praktycznie we wszystkich omawianych wyżej kulturach starożytnych.

Obcych zaś bogów czcić nie będziecie.” (2 Krl 17,37)

Wracając do podjętej na wstępie próby określenia, choć w przybliżonym stopniu czasu narodzin Pana Jezusa, wskażmy na pewne informacje, które możemy znaleźć w Słowie Bożym.
Od momentu zwiastowania Zachariaszowi do narodzin Jana minęło około 9 miesięcy, następnie 6 miesięcy do narodzin Jezusa.
Zachariasz pełnił służbę w oddziale Abijasza (Łk 1,5), ósmym z kolei. Przy obliczaniu czasu służby uwzględniane są 3 pielgrzymie święta żydowskie: Pesach, Szawuot i Sukkot, podczas których służbę w świątyni pełniły wszystkie 24 oddziały. Oddziały pełniły służbę od sabatu do sabatu, 1 tydzień, 2 razy w roku rozpoczynając od jesieni (miesiąc Tiszri). Pierwsza służba oddziału Abijasza przypadała na 8 tydzień po Sukkot, tj. pod koniec 9 miesiąca żydowskiego, druga służba - na 24 tygodnie służb oddziałów + ok. 2 tygodnie świąt + 7 tygodni służb oddziałów (II kolejka), co daje 4 miesiąc kalendarza żydowskiego. Nie ma informacji, podczas której służby ukazał mu się anioł, wobec tego możliwe są dwie daty. Różnica 15 miesięcy (ciąża Elżbiety i różnica wieku między Jezusem a Janem) przypada na 7 miesiąc kalendarza żydowskiego lub 1 miesiąc kalendarza żydowskiego, tj. marzec/kwiecień lub wrzesień/październik.

Przypominamy też, że w dniu narodzin Pana Jezusa, na polach byli pasterze strzegący trzód (Łk 2,8). Należy uświadomić sobie, że zima nie była porą roku pozwalającą na wypasanie trzód co potwierdzają pewne znane słowa Pana Jezusa: "A módlcie się, żeby ucieczka wasza nie wypadła w zimie albo w szabat." (Mt 24,20).

Powtórzmy zatem raz jeszcze, gdyby Bóg Ojciec albo sam Pan Jezus żądali od wiernych świętowania i celebrowania dnia Narodzin Zbawiciela – pozwolili by poznać nam dokładną datę tych Narodzin.

Nie będziecie oddawali czci bogom obcym,
spomiędzy bogów okolicznych narodów” (5 Mjż 6,14)

W okresie poprzedzającym to święto, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że „świat oszalał”. Gonitwa za pieniędzmi, za prezentami, zakupami, za choinką i ozdobami, dziesiątki godzin spędzonych na przygotowywaniach.
Komercja i Materializm świąt. Obecnie niemal całkowicie okres świąteczny zamienił się w czas komercjalizmu i materializmu. Drogi w miastach są nieprzejezdne, w sklepach ogrom ludzi. Różnorodne kolorowe reklamy zachęcają do kupna coraz to wymyślniejszych i droższych prezentów. Banki z kolei zachęcają do zaciągania kredytów na zakup właśnie tych prezentów,
które później trzeba spłacać przez cały rok. Są to istne, najobfitsze w roku żniwa dla banków, pożyczkodawców, sklepikarzy. Co roku bite są rekordy pieniędzy wydawanych na świecie na
obchody tych świąt.
Dorośli i przede wszystkim dzieci nie cieszą się tyle z narodzin Chrystusa, co z otrzymanych prezentów i ogromu słodyczy.
W wielu domach, jest to okazja do pijackich przyjęć, zabaw i ekscesów wszelkiego rodzaju. Takie to przykłady świętowania dają właśnie dorośli, a dzieci przyglądają się i uczą tej „nowej tradycji”. Bardziej przypomina to owo pogańskie święto ku czci Mitry, gdzie również w tym święcie królował materializm i obżarstwo. Mam wrażenie, że daleko odbiegliśmy od podłoża dawnego święta ustanowionego przez cesarza Konstantyna – dnia narodzin Jezusa – obecnie Świąt Bożego Narodzenia. Jest to raczej coroczna okazja do lekceważenia faktycznego celu tych świąt oraz utraty rozsądnego zachowania, przemyśleń i zadumy.
Co ciekawe, Chrystus pytał, „czy znajdzie wiarę na ziemi” a tymczasem cały świat, praktycznie ludzie wszystkich wyznań i religii obchodzą dzisiaj święta Bożego Narodzenia. - To też skłania do zastanowienia. Czy to święto Boże, czy świata.

Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem?” (Jak 4,4)

My, jako biblijnie wierzący chrześcijanie nie możemy i nie obchodzimy tych świąt. Co nie zmienia faktu, że w swoich sercach nieustannie nosimy fakt narodzin naszego Zbawiciela. Codziennie rozważamy w naszych sercach i umysłach czym dla nas było przyjście na ten świat Bożego Syna i jakie z tego faktu czerpiemy łaski i błogosławieństwa.
Nieustannie pamiętamy jak wielką miłością obdarzył nas Bóg Ojciec:
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.” (Jan 3,16).
To dla nas Bóg Ojciec przysłał na ziemię Swojego Syna, to dla nas narodził siew Betlejem, uniżył samego Siebie, stając się podobnym do ludzi. Tego nie wolno nam zapomnieć. Ale nie wolno nam mieszać naszego Boga i Zbawiciela z pogańskimi praktykami i obrzędami.

KBM
Przy opracowaniu materiału korzystano m.in. ze stron:
1. Wikipedia;
4. http://luluamelu.blog.onet.pl/2008/12/20/narodziny-slonca-czyli-boze-narodzenie/
5. http://www.swastika.cba.pl/news/sol.htmłońca Niezwyciężonego

Zdjęcia internet